Candy Montgomery: Zamordowała koleżankę i została uznana za niewinną

Candace Montgomery wdając się w romans, szukała jedynie rozrywki. Nie przypuszczała, że przejdzie do historii jako sprawczyni jednego z najbardziej brutalnych zabójstw w dziejach Teksasu i „muza” amerykańskich scenarzystów.

Publikacja: 03.09.2023 19:22

W rolę Candace Montgomery w serialu "Miłość i śmierć" wcieliła się Elizabeth Olsen.

W rolę Candace Montgomery w serialu "Miłość i śmierć" wcieliła się Elizabeth Olsen.

Foto: zdjilm

Seriali i filmów o tematyce true crime jest mnóstwo. Zwykle skupiają się jednak na historiach seryjnych morderców. Historia Candy, która trafiła na ekrany dwukrotnie w przeciągu roku – początkowo w serialu „Candy: Śmierć w Teksasie”, a niedawno w serialu „Miłość i śmierć” – jest jednak inna. Jak to możliwe, że kobieta, która dokonała jednego z najbardziej brutalnych zabójstw w historii Teksasu nie spędziła w więzieniu ani jednego dnia? Czy dzisiaj taka zbrodnia też uszłaby jej na sucho?

41 ciosów siekierą

Betty Gore zadano 41 ciosów siekierą – jej ciało zostało kompletnie zmasakrowane. Sąsiedzi znaleźli je w schowku. Widok był potworny, nikt nie chciał patrzeć na zwłoki i dlatego pierwsze zeznania dotyczące tego, w jakim stanie znaleziono Betty, nie były ze sobą zbyt spójne. Początkowo podejrzenia nie padły na Candace - żonę, która nigdy nie zachowywała się agresywnie; matkę, którą wszyscy w kościele kochali, i w końcu: dobrą znajomą ofiary.

Zabójstwo miało miejsce 13 czerwca 1980 roku, w małym, spokojnym amerykańskim miasteczku Wylie. Żeby zrozumieć jak i dlaczego do niego doszło, trzeba cofnąć się o dwa lata, do momentu kiedy Candy poznała Allena - męża Betty i swojego przyszłego kochanka. Candy i Allan mieli ze sobą wiele wspólnego - kościół, drużynę siatkówki, córki w podobnym wieku.

Ich romans nie zaczął się jednak z dnia na dzień. Kochankowie długo zastanawiali się nad określeniem charakteru tej znajomości, chcieli mieć pewność, że ich małżonkowie o niczym się nie dowiedzą i nikogo nie narażą na cierpienie. Z czasem podjęli decyzję, że spotykać się będą w motelach w przerwie lunchowej. W serialu „Miłość i śmierć” Candace przekonywała siebie i Allena, że są dobrymi ludźmi. Czy faktycznie wierzyła w to, że jest dobrą osobą? Czy to, co stało się później było zwykłym wypadkiem i niezaplanowaną tragedią?

Romans zakończył się, gdy Allan zdecydował, że musi poświęcić więcej uwagi rodzinie. Upłynęło osiem miesięcy. Nie przestali jednak mieć ze sobą kontaktu – w końcu chodzili do jednego kościoła, a ich córki się przyjaźniły.

Po zabójstwie: Wyjście do sklepu i kościoła

13 czerwca 1980 roku, w dzień tragedii, Candy wpadła na chwilę do domu Betty. Ta już od dłuższego czasu podejrzewała, że Allan i Candy mieli romans i postanowiła w końcu dowiedzieć się prawdy. Candy przyznała się do romansu, nie podejrzewając, że jej koleżanka zacznie zachowywać się agresywnie. Po krótkiej wymianie zdań Betty przyniosła siekierę i zaczęła grozić Candace. Kobiety siłowały się, Betty była jednak dużo większej postury – z łatwością więc zamachnęła się i zraniła Candace w czoło i stopę. Candace zdołała jednak wyrwać siekierę i zaatakowała Betty. Ta próbowała uciszyć Candace, co miało podobno przypomnieć jej o trudnej sytuacji z dzieciństwa i sprawić, że wpadła w szał - w sądzie ta dysocjacja miała być jednym z kluczowych elementów obrony. Miła, słodka kobieta zadała 41(!) śmiertelnych ciosów koleżance. Po wszystkim wzięła prysznic, pojechała do sklepu, a później do kościoła powtarzając sobie, że musi się zachowywać „normalnie”. Jak zeznała później, sama nie mogła uwierzyć w to, co się stało.

W tym czasie Allan Gore przebywał na wyjeździe służbowym. Nie mogąc dodzwonić się do żony, w końcu zaalarmował sąsiadów i poprosił o sprawdzenie, czy w domu wszystko w porządku. Jednak to, co zastali przekraczając próg, nie mogło być dalsze od tego, na co Allan w duchu liczył.

Policja szybko zorientowała się, że Candace zabiła Betty: znaleziono odciski palców, butów, na miejscu został też paznokieć Candy. Dlaczego, pomimo tak silnych dowodów wskazujących, kobieta nie trafiła do więzienia? I jak można wytłumaczyć jej ekstremalnie agresywne, pełne okrucieństwa zachowanie?

Ława przysięgłych rzadko się myli

Wyrok w sprawie Candace wydała ława przysięgłych – nic zaskakującego w amerykańskim systemie prawnym. Jak tłumaczy Roman Rewald, amerykański adwokat, system anglosaski opiera się na tym, że człowiek powinien być sądzony przez ludzi ze swojego środowiska. To oni mają przesądzić o decyzji. Ławnicy wybierani są losowo, obie strony mogą jednak wyeliminować niektórych ławników, jeśli ci mają już z góry przyjęty osąd o danej sprawie lub są z nią w jakiś sposób związani. Roman Rewald przekonuje też, że pomimo braku ich dogłębnej wiedzy prawnej, przypadki, kiedy jury w głosowaniu karnym się myli, są bardzo rzadkie, bowiem cała ława musi być zgodna co do danej opinii. Jeśli więc w tym przypadku ława przysięgłych się nie pomyliła, to co się stało?

Candace w biurze szeryfa hrabstwa Collin po tym, jak została oskarżona o zabicie Betty Gore.

Candace w biurze szeryfa hrabstwa Collin po tym, jak została oskarżona o zabicie Betty Gore.

Special Collections, Fort Worth Star-Telegram Collection, UTA Libraries

Adwokat Candace tłumaczył, że doszło do obrony koniecznej – wtedy Candy byłaby uprawniona do użycia siły, która uchroniłaby ją przed atakiem Betty. Dowody wskazywały, że faktycznie było to możliwe: Candace nie mogła wiedzieć, gdzie znajduje się siekiera, zostawiła też zbyt wiele śladów, by mówić o zbrodni z premedytacją.

Przed procesem Candace przeszła też badanie wariografem, które potwierdziło jej słowa. Maszyna mierząca tętno, ciśnienie, pocenie się i oddech, na podstawie tych danych ma przesądzić, czy ktoś mówi prawdę, czy kłamie. Dzisiaj wariografy często nie są jednak dopuszczane jako dowód w postępowaniu. W 1998 roku Sąd Najwyższy w Stanach Zjednoczonych w praktyce zakazał używania wyników wariografów jako materiałów dowodowych w niektórych sądach federalnych, ponieważ nie istniał konsensus na temat tego, czy urządzenia te faktycznie są wiarygodne.

Co ciekawe, w Polsce w postępowaniach karnych badania wariografem mogą być dopuszczone do materiału dowodowego, ale tylko pod warunkiem zgody badanego. Badania te mają jednak charakter pomocniczy i nie mogą stanowić jedynego dowodu. Sąd Najwyższy w wyroku z 29 stycznia 2015 roku podkreślił też, że badanie wariograficzne nie może być substytutem przesłuchania. Jak tłumaczy publicznie Leonard Saxe, twórca raportu na temat wariografów dla Kongresu w Stanach Zjednoczonych: „Ludzie chcą wierzyć w sprawiedliwy świat, a w takim świecie nikomu nie ujdzie na sucho kłamstwo”. Z tego też powodu, pomimo braku dowodów na stuprocentową wiarygodność wariografu, w 1980 roku w USA jego wyniki mogły być wykorzystane jako dowód w sprawie i stanowić potwierdzenie prawdziwości lub fałszywości słów osoby zeznającej.

Rozszczepienie osobowości

Obrona konieczna nie tłumaczy jednak 41 ciosów, ani zmasakrowanego ciała. Obrońca Candace powołał więc psychologa, który miał przekonać ławę, że oskarżona doświadczyła dysocjacji – rozszczepienia części swojej osobowości.

Jak tłumaczy Roman Rewald, w odróżnieniu od systemu, który funkcjonuje w Polsce, to nie sędzia, a strony wyznaczają biegłego. Sędzia nie zadaje też pytań, a jedynie pilnuje, by proces był sprawiedliwy. Obrońca mógł wezwać więc na świadka Freda Fasona - psychologa zajmującego się hipnozą. W trakcie swojego zeznania Fason nazwał to, czego doświadczyła Candy „reakcją dysocjacyjną” i przekonywał, że kobieta w pełni odgrodziła się od wydarzeń tamtego dnia i dopiero po hipnozie był w stanie dojść do tego, co się stało. Jak zeznał Fason uciszający gest Betty – „shhh” – miał przypomnieć Candace trudne wydarzenia z dzieciństwa i spowodować wybuch od dawna nagromadzonego gniewu, co usprawiedliwiałoby niesamowity wybuch agresji i odłączenie się od rzeczywistości.

Zeznania bazujące na hipnozie nie są już tak łatwo dopuszczane do sądów – obecnie co najmniej 22 stany nie pozwalają na zeznania świadków czy ofiar, które były poddane hipnozie. Powodem tego jest fakt, że chociaż te faktycznie zdają się pamiętać więcej rzeczy, które się wydarzyły, często "pamiętają" też sytuacje, które nigdy nie miały miejsca. Mogą stworzyć one „fałszywe wspomnienia” – jak przekonuje w swoich publikacjach Joseph Green, profesor psychologii z Ohio State University, współautor prac nad hipnozą. W latach 80. hipnoza nie była też jednak metodą standardową i prokurator mógł sprzeciwić się powołaniu Freda Fasona na świadka, czego jednak nie zrobił.

Fakty przedstawiają się więc następująco: miało miejsce niezwykle brutalne zabójstwo, którego dokonała Candace Montgomery – co do tego nie ma wątpliwości, w końcu przyznała się w sądzie. Pozostaje tylko pytanie, czy miała taki zamiar i czy okoliczności ją usprawiedliwiają. Wersja Candace jest częściowo poparta logiką, a częściowo wariografem i zeznaniami psychologa zajmującego się hipnozą. Wykorzystano zatem dwa środki, które obecnie nie są już dopuszczane w części sądów amerykańskich.

Jak mówi mec. Roman Rewald, bez wysłuchania całej sprawy, bez obecności w sądzie i śledzenia rozpraw nikt nie jest w stanie ocenić, czy dane rozstrzygnięcie było słuszne czy nie. Należy więc założyć, pomimo faktu, że niektóre zastosowane wówczas metody wpływania na ocenę przysięgłych nie są już używane w procesach, że ława podjęła sprawiedliwą decyzję, uznając Candace za niewinną. Przysięgli byli bowiem jednymi z nielicznych ludzi, którzy mieli wszystkie dostępne i dopuszczalne wówczas dowody.

Adwokat niczym aktor na scenie

- Wydarzyło się coś naprawdę tragicznego i nie chcemy tego w żaden sposób usprawiedliwiać ani negować. Ale myślę, że ćwiczenie, które wykonujemy, brzmi: jak opowiedzieć czyjąś historię i nadal rozumieć, jak ich życie doprowadziło do tego momentu?- powiedziała w wywiadzie do The Hollywood Reporter Elizabeth Olsen, aktorka wcielająca się w rolę Candy w serialu “Miłość i śmierć”.

Candace Montgomery w drodze na rozprawę 27 sierpnia 1980 roku.

Candace Montgomery w drodze na rozprawę 27 sierpnia 1980 roku.

Special Collections, Fort Worth Star-Telegram Collection, UTA Libraries

Sprawa Candace Montgomery jest fascynująca, bo dotyczy „normalnej” matki, żony, przyjaciółki. Jej przypadek nie jest jednak jedyną historią kryminalną, o której ostatnio było głośno. Amerykańskie sprawy kryminalne od dawna adaptowane są na filmy, seriale czy podcasty. Roman Rewald uzasadnia ten fenomen stwierdzeniem, że są one często po prostu spektakularne. 

– Każdy adwokat stający przed ławnikami jest jak aktor występujący przed publicznością. I sprawy te są znacznie bardziej medialne niż te, toczące się w systemie europejskim, dlatego też tak wielkie jest nimi zainteresowanie – wyjaśnia prawnik.

Nic więc dziwnego, że seriale true crime dobrze się ogląda. „Dahmer” na Netflixie opowiadający o amerykańskim seryjnym mordercy, który zabił siedemnaście osób w ciągu 3 lat, osiągnął jeden z najwyższych wyników na tej platformie w przeciągu pierwszych 60 dni: ponad 1 miliard godzin odtworzeń.

Do sprawy Candy dochodzi jeszcze jeden element: zabójstwa kobiet przez kobiety są niezwykle rzadkie. Dane FBI z 2018 roku pokazują, że 92 proc. zabójstw kobiet, w których dało się ustalić związek między ofiarą a sprawcą, zostało dokonanych przez mężczyzn.

Kobiety chętnie ogladają true crime

Historia Candace Montgomery nie jest jednak pierwszą historią zabójczyni, która przyciągnęła uwagę widzów.

Gertrude Baniszewski w 1965 roku zaczęła opiekować się Sylvią Likens i jej siostrą, których rodzice mieli w zamian wypłacać Gertrude 20 dolarów tygodniowo. Z czasem Gertrude zaczęła znęcać się nad siostrami, a w szczególności nad Sylvią: głodziła ją, poniżała i torturowała, co po trzech miesiącach doprowadziło do śmierci dziewczyny. Pomagały jej w tym wszystkim własne dzieci oraz dzieci sąsiadów. Gertrude Baniszewski została skazana za morderstwo pierwszego stopnia na dożywocie. Historię tę opisano w książce Ryana Greena „Mama od tortur” i filmie „Amerykańska zbrodnia”.

Również o sprawie Aileen Wuornos było głośno. To pierwsza kobieta przedstawiana jako „seryjny morderca”. Zamordowała siedmiu mężczyzn - pierwszego w 1989 roku, a ostatniego w 1990 roku. Podczas procesu przyznała się do wszystkiego mówiąc „Zamordowałam tych mężczyzn (...) I zrobiłabym to ponownie”. Skazana została za to na sześciokrotną karę śmierci, którą wykonano 10 lat po procesie, 9 października 2002 roku. Jej historia została przedstawiona między innymi w filmie „Monster”, za tytułową rolę Charlize Theron nagrodzono Oscarem.

Co ciekawe, to kobiety stanowią większą część odbiorców seriali, książek czy podcastów o tematyce true crime. Badacze upatrują wielu powodów takiej zależności: od chęci zgłębienia tematu, by ochronić się przed staniem się ofiarą, po metodę oswajania się i radzenia sobie ze swoimi lękami. Niezależnie od powodu, oglądalność dzieł o tej tematyce ma się wyśmienicie.

Seriali i filmów o tematyce true crime jest mnóstwo. Zwykle skupiają się jednak na historiach seryjnych morderców. Historia Candy, która trafiła na ekrany dwukrotnie w przeciągu roku – początkowo w serialu „Candy: Śmierć w Teksasie”, a niedawno w serialu „Miłość i śmierć” – jest jednak inna. Jak to możliwe, że kobieta, która dokonała jednego z najbardziej brutalnych zabójstw w historii Teksasu nie spędziła w więzieniu ani jednego dnia? Czy dzisiaj taka zbrodnia też uszłaby jej na sucho?

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Sasha Waltz. Choreografka, która rozbiera tancerzy, debiutuje w Polsce
Kultura
Artystki na schodach do sławy: czy rzeczywiście Cannes nie kocha kobiet?
Kultura
Jej nowa płyta - jego nowa praca. Taylor Swift z partnerem mają powody do radości
Kultura
Renée Zellweger jako Bridget Jones po raz kolejny zaskoczy widzów!
Kultura
"Esesmanka". Jak zrozumieć historię zła w kobiecym wydaniu?