Makabryczną historię Iryny Dovgan poznał cały świat. Torturowana przez kilka dni przez prorosyjskich separatystów, otworzyła w Ukrainie oddział organizacji SEMA, wspierającej kobiety, które doświadczyły gwałtów wojennych. – Mówię każdej kobiecie: Rosjanie używają przemocy seksualnej jako broni, żeby nas zniszczyć, ale jeśli będziesz silna, sama staniesz się bronią. I będziesz bronią, która będzie działać przeciwko nim. Nikt w cywilizowanym świecie nie jest gotowy, by zamykać oczy na gwałt – podkreśla Iryna Dovgan. Jak kobiety doświadczające przemocy radzą sobie w czasach konfliktów zbrojnych, co daje im siłę i czy są w stanie mimo traumatycznych przeżyć nieść pomoc innym? Na te pytania odpowiadają dr hab. Agnieszka Bieńczyk-Missala, prof. ucz. z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW, dr Magdalena El Ghamari, Kierownik Pracowni Bezpieczeństwa Kulturowego Collegium Civitas w Warszawie oraz Jakub Szymczak z Amnesty International.
Ciężar brutalności wojny na barkach kobiet
Jak podkreśla Jakub Szymczak z Amnesty International, rola kobiet podczas konfliktów zbrojnych nie ogranicza się do aktywności w szeregach wojska. Wykonując jednocześnie obowiązki rodzinne, muszą one zabezpieczać instytucje takie jak szkoły czy szpitale, mające strategiczne znaczenie podczas konfliktu zbrojnego. Są tym samym odpowiedzialne za utrzymywanie funkcjonującego społeczeństwa. Trafnie ujmuje to Sekretarzyni Generalna Amnesty International, Agnès
Callamard. – Kobiety nieustannie dźwigają ciężar brutalności wojny. Konsekwentnie znajdują się na pierwszej linii frontu: jako żołnierki i bojowniczki, lekarki i pielęgniarki, wolontariuszki, działaczki na rzecz pokoju, opiekunki swoich społeczności i rodzin, osoby wewnętrznie przesiedlone, uchodźczynie oraz ofiary – podkreśla.
Te kobiety, które nie są aktywnymi uczestniczkami konfliktu zbrojnego, często poświęcają się zajęciom nie budzącym większego zainteresowania ani podziwu ze strony opinii publicznej. – Na przykład opieką nad osobami, które z równych powodów nie mogły uciec przed konfliktem zbrojnym – wyjaśnia Jakub Szymczak z Amnesty International. – W raporcie Amnesty International o osobach starszych i osobach z niepełnosprawnościami w Ukrainie zatytułowanym „Życie w zapomnieniu”, wyraźnie zarysowany jest fakt, że kobiety ryzykując swoim życiem, gwarantują funkcjonowanie niedofinansowanej opieki społecznej – dodaje.
Przynosił lekarstwa, pracował w ogrodzie
Wspomniany raport przedstawia, w jaki sposób inwazja Rosji doprowadziła do kryzysu w i tak już przeciążonym systemie opieki w Ukrainie. Pracownice socjalne, spośród których znaczna część to kobiety w wieku 50- 60 lat, przyznały, że mimo ogromnego ryzyka, pracują, aby dorobić do bardzo niskich emerytur. Wraz z rosnącą liczbą osób starszych potrzebujących wsparcia nie są w stanie zapewnić takiej samej jakości i zakresu pomocy, jak przed wojną. Wcześniejsze godziny policyjne i ograniczenia w transporcie utrudniają dotarcie do podopiecznych.
To głównie na barkach kobiet spoczywa opieka nad osobami starszymi, które w wyniku działań wojennych zostały pozbawione pomocy ze strony najbliższych członków rodziny. Wojna spowodowała ogromne zmiany demograficzne, szczególnie w regionach położonych najbliżej linii frontu, ponieważ młodsi krewni lub inne osoby, które wcześniej wspierały osoby starsze, uciekły za granicę, do innych części Ukrainy lub zaciągnęły się do wojska. – Mój wnuk przynosił mi artykuły spożywcze i lekarstwa, pracował w ogrodzie i zabierał mnie do szpitala. Wszyscy w moim życiu uciekli, zostałam sama – wyznaje cytowana w raporcie 73-letnia Kateryna Demchenko, mieszkająca we wsi niedaleko Sum.