Remigiusz Mróz o tym, jakie kobiety go inspirują, żyją w jego wyobraźni i książkach

Sprzedał ponad 10 milionów egzemplarzy książek, a pomysły na kolejne powieści pojawiają się u niego w nadmiarze. Jaki gatunek byłby dla niego największym wyzwaniem i czy zdecyduje się po niego sięgnąć? Remigiusz Mróz wyjaśnia.

Publikacja: 23.05.2024 10:59

Remigiusz Mróz: gdy siadam do klawiatury, dostaję bilet do zupełnie innego świata..

Remigiusz Mróz: gdy siadam do klawiatury, dostaję bilet do zupełnie innego świata..

Foto: WYDAWNICTWO_POZNANSKIE

Bohaterkami jego powieści bywają charyzmatyczne kobiety, które z pełnym zaangażowaniem wykonują powierzone im przez autora misje – fascynujące na tyle, że trudno przestać czytać. Grono odbiorców rośnie, a egzemplarzy sprzedano dotychczas ponad 10 milionów, co czyni Remigiusza Mroza najpopularniejszym żyjącym polskim autorem. Wśród tytułów dominują powieści kryminalne i thrillery, jednak autor nie stroni od innych gatunków literackich, jak choćby political fiction, powieści historyczne czy science-fiction. Po jaki gatunek sięgnie w następnej kolejności, czy ma już pomysł na nową powieść i co znajduje w folderze „Idee piechotą nie chodzą”? Te kwestie Remigiusz Mróz wyjaśnia w rozmowie z kobieta.rp.pl.

Milena Hauer, Kaja Burzyńska, Karolina Siarkowska i oczywiście Joanna Chyłka: silne kobiety, które uczynił Pan bohaterkami swoich serii. Czy pracując nad rysem charakterologicznym tych postaci, bazował pan na bieżących obserwacjach, czy puścił wodze fantazji, tworząc postaci czysto fikcyjne?

Właściwie ani jedno, ani drugie. Te postacie niejako same powołują się do życia – a jak to robią, na jakiej podstawie, dlaczego w taki a nie inny sposób, nie mam pojęcia. Siadając do pisania, nie wiedziałem o tych bohaterkach absolutnie nic – i stopniowo dowiadywałem się o nich kolejnych rzeczy dopiero, kiedy zaczynały mówić, reagować na zdarzenia i snuć swoje autonomiczne myśli. Przypuszczam, że powstawały na jakimś podświadomym fundamencie, wylanym przez kobiety, które spotkałem na swojej drodze, ale działo się to wszystko trochę obok mnie.

W wielu książkach pana autorstwa znajdują się referencje do bohaterów, którzy pojawili się już w innych seriach: Joanna Chyłka występuje na przesłuchaniach innych postaci; śledczy znani z serii o Chyłce – Paderborn czy Karolina Siarkowska - pojawiają się również w innych książkach. Czy tworzy pan mapę postaci / przewodnik, który pozwala swobodnie poruszać się między poszczególnymi wątkami oraz zapewnić ich ciągłość i konsekwentne zastosowanie?

Ha, chciałbym! Nie musiałbym od czasu do czasu zastanawiać się, kto u kogo pojawił się na kilka minut z krótkim cameo. Ale jeśli chodzi o pełnoprawne występy gościnne, to raczej nie ma problemu – zapomnieć o tym to tak, jakby zapomnieć, że jacyś nasi znajomi się ze sobą poznali. Tak zresztą traktuję moje postacie – i może właśnie dzięki temu pamiętam, co i gdzie nabroili poza swoim poletkiem.

Czytaj więcej

Przerywanie lektury książki to nie grzech. Wiadomo, jakie woluminy warto odkładać bez wahania

Z jaką częstotliwością powstają pana powieści?

Dobre pytanie. Tak dobre, że chyba nigdy się nad nim nie zastanawiałem. Nie mam jakiegoś odgórnego planu publikacji, najczęściej nie wiem nawet, o czym będę pisać w następnej kolejności, nie wspominając już o tym kiedy. Moi wydawcy nigdy więc nie wiedzą, co ode mnie dostaną – ani czy w ogóle dostaną. Siadam do pisania danej historii wtedy, kiedy nie mogę już dłużej jej nie pisać.

Czy pracując nad powieścią o jednym charyzmatycznym bohaterze/bohaterce można jednocześnie opracowywać kolejną serię? Na przykład opisując przygody Joanny Chyłki i Kordiana Oryńskiego pisać symultanicznie o Milenie Hauer i Wiktorze Forście? Czy jednak skupia się pan na konkretnej serii w danym czasie i dopiero po zakończeniu sięga po kolejną?

Czasem chciałbym zajmować się paroma rzeczami naraz, ale u mnie to po prostu nie działa. Funkcjonuję na zasadzie kompletnej immersji i całkowitego oddania sprawie. Kiedy pracuję nad daną powieścią, mam trudności z tym, żeby skupić się na czymkolwiek innym, nawet na sprawach prozaicznych, jak zrobienie zakupów czy załatwienie jakichś bzdetów, które zajęłyby mi nie więcej niż kwadrans. Mam jednak jakąś blokadę w umyśle i głos podpowiadający mi: „musisz teraz zajmować się tylko tym. Spadł ci na podłogę papierek? Trudno, podniesiesz go za parę tygodni, jak skończysz pisać”. I czasem rzeczywiście tak bywa, że jakiś papierek przez miesiąc leży obok biurka.

Wśród czytelników najbardziej znane są pana powieści kryminalne i thrillery, ale sięgnął pan także po inne gatunki literackie: political fiction, powieści historyczne czy science-fiction. Czy w pana portfolio brakuje jeszcze jakiegoś gatunku i czy w najbliższym czasie planuje pan również i w nim się sprawdzić?

O, na pewno kilku brakuje. Od lat chodzi mi po głowie książka dla młodszych czytelników, ale za każdym razem, kiedy o tym myślę, odnoszę wrażenie, że to byłoby największe wyzwanie w mojej dotychczasowej karierze. Dzieci wszak są najbardziej wymagającymi odbiorcami i nie wybaczają autorowi, jeśli ten choć na chwilę sprawi, że ich uwaga uleci. Jednocześnie pomysł nie daje mi spokoju, co jakiś czas dochodzą jego kolejne elementy – przypuszczam więc, że kiedy osiągną masę krytyczną, jedynym ratunkiem będzie uwolnienie całej tej energii.

Czy istnieje konkretna tematyka, której dotychczas pan nie poruszał, a planuje to zrobić w przyszłości?

Pewnie, mnóstwo! Mam taki plik pt. „Idee piechotą nie chodzą”, w którym od dziesięciu lat zapisuję różne luźne pomysły, tematy, czasem jakieś jedno zdanie albo link do artykułu w internecie. Problem polega na tym, że nigdy niczego stamtąd nie wyciągam, przez co lista rozrosła się już do tak niebotycznych rozmiarów, że nie wiedziałbym nawet, od czego zacząć. Bo plany planami, zamiary zamiarami, ale jak nagle przychodzi idea, która nie daje człowiekowi spokoju, to odzyskać władzę nad swoim życiem może tylko, jeśli się nią zajmie.

Czytaj więcej

Umiejętnego korzystania z internetu można się nauczyć ...w bibliotece

Czy wśród licznych powieści swojego autorstwa ma pan swoje ulubione oraz te, przy których pracowało się trudniej?

Z pewnością. Bardzo lubię dwie pozycje SF, „Chór zapomnianych głosów” i „Echo z otchłani”, bo dały mi najszersze narzędzia kreacji, a pisanie ich wypływało bezpośrednio z miłości do tego gatunku. Niemal magicznie wspominam pracę przy „Iluzjoniście”, „Głosach z zaświatów”, „Enklawie”, wielu tomach z „Chyłką” i „Forstem”, „Nieodnalezionej”, „Innych tonacjach ciszy”…, a przede wszystkim chyba „Parabellum”, czyli mojej pierwszej książce. To wtedy magia tworzenia była najbardziej pociągająca, a świat, który się przede mną otworzył, był tak bezbrzeżny, że aż oszałamiający. Z drugiej strony spektrum są książki, które albo pisałem w gorszym czasie, albo które poprawiłbym pod względem warsztatowym. Ale mniej miłe wspomnienia nie mają żadnego przełożenia na ówczesne trudności przy pracy – przeciwnie, czasem tam, gdzie jest najbardziej pod górkę, występuje największa satysfakcja po dotarciu na szczyt.

Gdy pana powieści są ekranizowane, czy uczestniczy pan w procesie decyzyjnym w kwestii wyboru aktorów do poszczególnych ról, selekcji danych wątków z książek czy kolejności ich przedstawienia na ekranie?

Dotychczas starałem się nadto nie wtrącać, ale po ostatnich doświadczeniach uznałem, że przynajmniej do pewnego stopnia trzeba trzymać rękę na pulsie jako jeden z producentów. Czy też raczej próbować to zrobić – umowy ekranizacyjne są bowiem zawsze konstruowane tak, by jak najlepiej chronić wolną rękę twórców. To z jednej strony całkiem zrozumiałe, z drugiej trochę niebezpieczne dla pierwowzoru, bo można właściwie wziąć li tylko nazwisko autora i zrobić z historią, co się żywnie podoba.

Gdy ja pracuję nad tematyką, która na co dzień jest mi obca, sięgam po opinie ekspertów i przeglądam dostępne źródła w poszukiwaniu informacji. Czy w pana przypadku jest podobnie i czy przed przystąpieniem do pracy nad konkretną tematyką otacza się pan znawcami w danej dziedzinie: prawo, himalaizm, XX-lecie międzywojenne, etc.?

W zdecydowanej większości research wolę wykonywać sam, bo dzięki temu mam dobry rozruch przed pisaniem książki. Wchodzę powoli w nowy świat, zaczynam rozumieć ludzi, którzy zajmują się daną tematyką, przede wszystkim jednak już na tym etapie zżywam się z daną powieści. Jeśli bowiem poświęci się sporo czasu na samo przygotowanie do jakiegoś przedsięwzięcia, rośnie zaangażowanie, a wraz z nim prawdopodobieństwo, że człowiek poświęci mu odpowiednio wiele. Czasu, energii, siebie. Bywa jednak, że sięgam po pomoc ludzi z zewnątrz – tak było właśnie w przypadku himalaizmu, bo zależało mi na tym, by wyprawa Chyłki na zbocza Annapurny była maksymalnie realistyczna. Konsultowałem więc wszystkie szczegóły z rzecznikiem Polskiego Związku Alpinizmu, który pomógł mi wytyczyć wysokość, do której ktoś taki jak Chyłka mógłby dotrzeć, opisać sprawy sprzętowe i tak dalej. Koniec końców wiedziałem jednak, że ilu specjalistów bym nie zaangażował, znajdzie się część odbiorców gotowych jednoznacznie i arbitralnie przesądzić, że to wszystko wydumane i niemożliwe. I faktycznie tak było, więc może powinienem był konsultować to z nimi, a nie z himalaistami.

Sprzedał pan dotychczas ponad 10 milionów egzemplarzy książek. Czy ma pan już pomysły na kolejne powieści?

Zawsze w nadmiarze. Aktualnie kończę redakcję pewnej powieści, dzięki czemu mam w głowie wolną przestrzeń na żonglowanie różnymi ideami. Na którą ostatecznie padnie, nie mam zielonego pojęcia. W tej chwili wydaje mi się, że na żadną, bo to chyba ktoś inny sprzedał tych 10 milionów egzemplarzy, ktoś inny pisał te wszystkie książki, a ja nie będę wiedział nawet, jak się do tego zabrać. Potem jednak któraś idea zdominuje pozostałe, usiądę do klawiatury, pojawi się jedno zdanie, potem kolejne… i nagle okaże się, że dostałem bilet do zupełnie innego świata, z którego grzechem byłoby nie skorzystać.

Bohaterkami jego powieści bywają charyzmatyczne kobiety, które z pełnym zaangażowaniem wykonują powierzone im przez autora misje – fascynujące na tyle, że trudno przestać czytać. Grono odbiorców rośnie, a egzemplarzy sprzedano dotychczas ponad 10 milionów, co czyni Remigiusza Mroza najpopularniejszym żyjącym polskim autorem. Wśród tytułów dominują powieści kryminalne i thrillery, jednak autor nie stroni od innych gatunków literackich, jak choćby political fiction, powieści historyczne czy science-fiction. Po jaki gatunek sięgnie w następnej kolejności, czy ma już pomysł na nową powieść i co znajduje w folderze „Idee piechotą nie chodzą”? Te kwestie Remigiusz Mróz wyjaśnia w rozmowie z kobieta.rp.pl.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Proktolog prof. Małgorzata Kołodziejczak: Procedury utrudniają pomaganie kobietom
Wywiad
Lekarka i himalaistka Magdalena Arcimowicz: Życie jest po to, aby cieszyć się każdą jego chwilą
Wywiad
Alina Mleczko: Rynek muzyczny zdominowany jest przez mężczyzn. Jeśli przez chwilę się zawaham, zginę jako artystka
Wywiad
Polka w Szwajcarii: Tutaj świat pod wieloma względami urządzony jest na niekorzyść kobiet
Materiał Promocyjny
Jaki jest proces tworzenia banku cyfrowego i jakie czynniki są kluczowe dla jego sukcesu?
Wywiad
Prof. Janina Stępińska o pracy na intensywnej terapii: W tym zawodzie trzeba lubić ludzi
Wywiad
Polka na obczyźnie Beata Lis. Belgowie, bardziej niż Polacy panują nad emocjami