Pokrzywdzona firma z pomocą prawnika może poinformować prokuraturę i oczywiście własny bank. Na szczęście regulacje o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy dają pewne gwarancje bezpieczeństwa. Są 24-godzinne dyżury prokuratorów, którzy mogą wydać postanowienie o zablokowaniu takich przelewów. Banki też są zobowiązane przyjmować takie zawiadomienia i szybko działać. Zdarzyło mi się kiedyś uczestniczyć w takiej akcji, i to udanej, w Wielki Piątek.
Udało się odzyskać pieniądze przed Wielkanocą?
To nie jest takie proste, bo żeby pokrzywdzona firma mogła realnie odzyskać pieniądze, musi się odbyć śledztwo, a ono trwa miesiącami. Zablokowanie pieniędzy na rachunku to dopiero pierwszy krok, ale daje chociaż gwarancję, że one są już zabezpieczone. Szczególnie w sprawach osób indywidualnych zdarza się bowiem, że pokrzywdzonych jest bardzo wielu, a to w oczywisty sposób komplikuje śledztwo. Takie masowe oszustwa przybierają formę np. spoofingu. Polega to na tym, że oszust najpierw oszukuje sieć telefoniczną w ten sposób, że podszywa się pod numer banku. Dzwoni do klienta tegoż banku, a ten nie jest świadomy oszustwa, bo na telefonie wyświetla mu się numer bankowego konsultanta. Czasem oszuści namawiają osoby starsze i mniej zorientowane w bankowości nie tylko do przelewania pieniędzy na konkretne konta. Stosują nawet bardziej wyrafinowane metody. Namawiają do ściągnięcia na komputer jakiegoś oprogramowania, które rzekomo ma usprawnić obsługę bankowości, a tak naprawdę może posłużyć do kradzieży pieniędzy z konta.
Znów się zastanawiam, co prawnik ma tu do roboty? Przecież żeby rozgryźć taki spoofing, trzeba być raczej informatykiem…
Trzeba przede wszystkim znaleźć dowody na przestępstwo. Jeśli prawnik się tym zajmuje, musi się trochę nauczyć terminologii informatycznej i tego jak działają te mechanizmy. Ale dajemy radę. Niestety, pomoc prawnika na nic się zdaje, gdy dochodzi do masowych oszustw na osobach fizycznych, które nie od razu się orientują, że straciły oszczędności składane przez wiele lat. Oszuści nie tylko kradną pieniądze, ale też „wrabiają” w przestępstwo pracowników banków lub zupełnie postronne osoby, używając ich numerów telefonicznych.
Kwinto i Duńczyk też ukradli pieniądze z banku i zrobili to perfekcyjnie. Jedyny ślad, jaki zostawili wskazywał na bankiera Kramera, na którym chcieli się zemścić. Czyli to, co pani opowiada, to taki „Vabank” 90 lat później?