Pani film „Przyszła do mnie” jest zapowiadany jako komedia romantyczna. Ale przecież jest on czymś więcej niż opowieścią o miłosnych perypetiach.
Rebecca Miller: Rozmaite formułki reklamowe są często przylepiane do filmów przez dystrybutorów, a określenie „komedia romantyczna” ma swoją siłę przyciągania widzów. Mnie generalnie dziwią kategoryzacje i próby wpisywania wszystkiego w jakieś ramy, gatunki, style. Życie jest jednocześnie zabawne i smutne, ciekawe, niejednoznaczne. W „Przyszła do mnie” chcieliśmy po prostu pokazać prawdziwą sytuację, niezależnie od tego, jak ją nazwiemy.
Podobno najpierw napisała pani opowiadanie.
Tak, o pisarzu, który cierpi na blok twórczy i odradza się podczas krótkiego romansu w czasie wieczoru spędzonego w knajpie. Ale potem pomyślałam, że to za mało na film. Dodałam granemu przez Petera Dinklage’a bohaterowi żonę-psycholożkę – Anne Hathaway, psa, wymyśliłam kobietę – kapitana barki, którą zagrała Marisa Tomei. I pisarza zamieniłam w kompozytora, który nie jest w stanie dokończyć pracy nad operą.
Blok twórczy to ciekawy temat dla kina. Pamiętam mordęgę autora z „Przejrzeć Harry’ego” Woody’ego Allena, jego rozbicie i ból.