Joanna Racewicz: Hejter działa z poziomu gniewu i frustracji

"Próbowałam nie reagować, ale mam wrażenie, że to wcale nie wygaszało płomienia nienawiści, a jedynie dawało przyzwolenie na to, by hejtu było jeszcze więcej. Po 25 latach pracy w mediach, mam już jednak grubszą skórę niż kiedyś. Trening uderzeń sprawił, że sama nabrałam siły" - mówi dziennikarka Joanna Racewicz.

Publikacja: 16.03.2024 08:33

Joanna Racewicz: Byłoby pięknie, gdybyśmy mówili do siebie językiem porozumienia, a nie konfrontacji

Joanna Racewicz: Byłoby pięknie, gdybyśmy mówili do siebie językiem porozumienia, a nie konfrontacji.

Foto: Archiwum prywatme

Kiedy po raz pierwszy zetknęłaś się z hejtem?

Tak dawno temu, że nie pamiętam. Hejt istniał od zawsze, tylko kiedyś nie nazywaliśmy go po imieniu. Krytyka, która przekracza granice dobrego smaku, która nie polega na wymianie poglądów, na merytorycznych uwagach, spotykała mnie często. To taki rodzaj komentarzy, które na świecie określa się mianem „beauty hejtu”, bo dotyczą one wyglądu.

Zatem od jak dawna mierzysz się z komentarzami dotyczącymi twojego wyglądu?

Od momentu, kiedy po raz pierwszy pojawiła się jakaś wzmianka o mnie w jednym z portali. Dla higieny psychicznej staram się tych opinii nie czytać, ale odkąd założyłam konto na Instagramie, „dyskusja” toczy się często w mediach w społecznościowych. O ile nie mam wpływu na to co piszą i publikują portale, o tyle zasady na swoim koncie ustalam sama. Reaguję na komentarze. Mam otwarty profil i jeśli ktoś uważa, że skoro może na niego wejść, to ma prawo napisać, co zechce – jest w błędzie. To jest moja przestrzeń i nie będę na niej tolerować pewnych zachowań.

Niektórzy specjaliści twierdzą, że hejterów należy ignorować, nie pozwalać im zaistnieć. Ty wchodzisz z nimi w dialog. Dlaczego?

Są dwie szkoły: falenicka i otwocka. Jedna mówi- nie reaguj na hejtera, nie pozwalaj mu zaistnieć, on działa z poziomu gniewu, frustracji, niezadowolenia i bólu, dla którego szuka ujścia. Reakcja jest jak reflektor, który pozwala im przez chwilę zaistnieć. Próbowałam więc nie reagować, ale mam wrażenie, że to wcale nie wygaszało płomienia nienawiści, a jedynie dawało przyzwolenie na to, by hejtu było jeszcze więcej. Jeśli po chrześcijańsku nadstawiasz drugi policzek, to nie znaczy, że ktoś z tego nie skorzysta i nie przyłoży ci po raz drugi, trzeci i kolejny. Oczywiście nie chodzi mi o to by postępować wedle kodeksu Hammurabiego „ Oko za oko, ząb za ząb”, ale chcę pokazać, że po drugiej stronie stoi żywy człowiek. Nie jakaś odległa postać zza szyby, tylko ktoś, kogo można zranić, trafić w jego czułą strunę. Odwracam lustro, trochę jak w legendzie o Bazyliszku. Bazyliszek przestał być groźny, gdy zobaczył w lustrze swoje odbicie.

Jakie komentarze pojawiały się na twoim Instagramie?

Zdechnij su**, ty stara nabotoksowana du**, zdechnij ty i twój bękart, Ty smoleńska zdziro…, to zaledwie kilka przykładów. Część z nich, te, w których były groźby karalne, skierowałam na policję. Policja jednak bywa w takich sytuacjach bezsilna.

A czy publikowanie twarzy i personaliów hejterów przyniosło jakiś efekt?

Czytaj więcej

Meghan Markle ostro o szerzeniu nienawiści w sieci

Tak. Jedna z kobiet, czyjaś żona, babcia, mama, partnerka, miłośniczka zwierząt, wolontariuszka ze schroniska dla zwierząt, przeprosiła mnie za to, co pisała, po tym jak zaprosiłam ją na kawę albo na wspólny spacer z psami, które tak kocha i zaproponowałam, żeby wtedy właśnie powiedziała mi prosto w twarz wszystko, co o mnie myśli. Zaproszenia co prawda nie przyjęła, ale uderzyła się w pierś. To jest już jakiś sukces. Hejter jest silny tylko w swoim „anonimowym” świecie. Nie każdego stać na taki akt odwagi, by powtórzyć publicznie to, co się pisało w domu na kanapie. Hejt jest bardzo złożonym zjawiskiem, ale w jego tle zawsze kryje się jakieś nieszczęście, smutek, pretensja do świata.

Mówisz o smutku, który jest przyczyną działań hejterów. A jakie emocje wyzwala u osób, do których jest kierowany? Jak bardzo cierpisz czytając o sobie negatywne opinie?

Po 25 latach pracy w mediach, mam już grubszą skórę niż kiedyś. Nie boli mnie to tak, jak bolało kiedy miałam lat 20 czy 25. Hejt towarzyszył mi od samego początku. Trening uderzeń sprawia, że sama nabierasz siły. Omówiłam ten temat na bardzo wielu spotkaniach z terapeutami. Wykształciłam w sobie warstwę ochronną. Wytłumaczyłam sobie, że hejter to nie jest ktoś kogo jutro spotkasz w realnym życiu i kto rzuci ci te same słowa, które do ciebie pisze prosto w oczy. To nieszczęśliwy człowiek, który przekazuje dalej swoją frustrację w sztafecie, ze złudną nadzieją, że tym działaniem sobie ulży.Odpowiadając więc na twoje pytanie: już nie cierpię tak jak kiedyś, ale boję się o moje dziecko. Nie chcę, żeby mój syn żył w takim świecie, nie chcę, żeby taka praktyka kiedykolwiek go dotknęła. Dlatego też wycofał się z mediów społecznościowych.

A czy kiedykolwiek „uwierzyłaś” w to, co o tobie piszą?

Były takie momenty. Miałam 30 lat a pisano, że jestem stara i powinno się mnie już wyrzucić na śmietnik. Wtedy rzeczywiście zaczęłam analizować zmarszczki i przyglądać się swojej twarzy. Warto zwrócić uwagę na to, że w Polsce mamy niemalże największy w Europie odsetek prób samobójczych wśród młodych ludzi. 7-8 na 10 osób to są ofiary hejtu, ci, którzy nie wytrzymali ciśnienia i tej krytyki ostrej jak maczeta. Rocznie w Polsce pół tysiąca młodych ludzi próbuje się zabić, z czego około 100 niestety robi to skutecznie.

Czy to właśnie dlatego postanowiłaś walczyć z hejtem, uwrażliwić ludzi na ten temat?

Tak, mam cień nadziei, że pani Iwona, która mnie przeprosiła za to, co o mnie pisała, nikogo już nie skrzywdzi, bo będzie wiedziała jak to boli. Dopóki nie obudzimy w sobie człowieczeństwa, będziemy się ranić w nieskończoność.

Co twoim zdaniem powinno być zrobione, jakie działania należy podjąć, by walczyć z hejtem skutecznie na szerszą skalę?

Gazety i portale, wszelkie media powinny wziąć odpowiedzialność za to, co piszą i mówią oraz za komentarze które publikują pod artykułami, które to komentarze często jedynie podsycają hejt.

Komunikujemy się wszyscy w niewłaściwy sposób. Dotyczy to zarówno polityków jak i dziennikarzy. Liczy się „oglądalność”, więc żeby podnieść temperaturę, nie szukamy merytorycznej dyskusji, tylko robimy wszystko, by dotknąć drugiego do żywego. Jeździmy rozżarzonym prętem po klatce, do której wsadzony jest nasz rozmówca i patrzymy jak zareaguje. Niestety istnieje ryzyko, że na końcu wszyscy będziemy się okładać po twarzach jak w koreańskim parlamencie. A byłoby pięknie, gdybyśmy mówili do siebie językiem porozumienia, a nie konfrontacji.

Czytaj więcej

Katarzyna Nicewicz, prezeska Fundacji Daj Herbatę: Kobiety w kryzysie bezdomności są nieuchwytne

Powiedziałaś, że komentarze publikowane pod artykułami w portalach, czy postami w mediach społecznościowych podgrzewają jedynie atmosferę hejtu, jeśli już on się pojawi. Dlaczego zatem nie wyłączyłaś na stałe opcji pozwalającej na dodawanie komentarzy pod publikowanymi przez ciebie postami?

Korzystam czasami z tej opcji. Zrobiłam to wtedy, gdy napisałam post w rocznicę wojny na Ukrainie czy post o zgaszeniu menory przez człowieka, którego nazwiska nie warto wymieniać, bo świat powinien o nim zapomnieć.

Korzystasz z pomocy terapeuty, żeby umieć radzić sobie z hejtem?

Tak. Warto to robić. Jeśli ktoś sobie z tym nie radzi, powinien szukać pomocy u specjalisty. To żaden wstyd. Znam też wiele kobiet, które wpadły w pułapkę poprawiania urody albo wiecznego odchudzania, bo wciąż czytały o sobie komentarze, że są za grube, za chude, za wysokie, za niskie, mają za mały biust, albo za duży….
Wojciech Eichelberger powiedział, że kobieta dopiero wtedy jest szczęśliwa, kiedy zrozumie, że w tym samym momencie i w tym samym ciele, jest za stara i za młoda, za brzydka i za ładna, za mądra i za głupia, za wysoka i za niska. Musimy zrozumieć siebie i polubić ciało w, którym żyjemy. Wyłączyć potrzebę ciągłego oceniania siebie i innych.

A ty tego nie robisz? Nie oceniasz?

Oczywiście, że to robię, każdego dnia! Ale nie każdą ocenę wypowiadam głośno. Wyobrażasz sobie świat, w którym wszyscy mówią sobie prawdę prosto w oczy? Przecież to byłoby piekło…

Wspomniałaś o tym, co musi się zdarzyć, żeby kobieta była szczęśliwa. Ty jesteś szczęśliwa?

Uczę się. Mam 50 lat i wciąż uczę się być szczęśliwa. I wcale nie jest to takie proste…

Kiedy po raz pierwszy zetknęłaś się z hejtem?

Tak dawno temu, że nie pamiętam. Hejt istniał od zawsze, tylko kiedyś nie nazywaliśmy go po imieniu. Krytyka, która przekracza granice dobrego smaku, która nie polega na wymianie poglądów, na merytorycznych uwagach, spotykała mnie często. To taki rodzaj komentarzy, które na świecie określa się mianem „beauty hejtu”, bo dotyczą one wyglądu.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Dr n. med. Justyna Dąbrowska-Bień: Mężczyźni nie chcą przekazywać swojej wiedzy kobietom chirurgom
Wywiad
Maria Deskur: Społeczeństwo, które czyta, jest bardziej stabilne emocjonalnie i psychicznie
Wywiad
Karolina Pilarczyk: Panowie mają problem z przegrywaniem z kobietą w motosportach
Wywiad
Losy kobiety zesłanej na Syberię w książce "Ludzie z kości" Pauli Lichtarowicz
Wywiad
Jak rozmawiać z dziećmi o raku? Psychoonkolog o sytuacji księżnej Kate