Kiedy pojawiła się informacja, że od nowego roku obejmie pani funkcję wicedyrektora Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) podkreślała pani, że po raz pierwszy będzie pełniła ją kobieta. Dlaczego właśnie na ten aspekt zwróciła pani uwagę?
Przede wszystkim dlatego, że przez całe 30-letnie istnienie tej instytucji żadna kobieta nie pełniła funkcji jej szefa ani wiceszefa. Chciałabym, żeby to się zmieniło. Bardzo ważne jest, żeby kobiety nie bały się startować w konkursach na kierownicze stanowiska, choć oczywiście najważniejszym wyznacznikiem powinno być merytoryczne przygotowanie do ich sprawowania. Sam fakt bycia kobietą nie sprawia, że to zawsze ona powinna wygrać w rywalizacji z mężczyzną. Jednak to w nas wciąż tkwi przekonanie, że nawet jeśli okażemy się lepsze i wygramy, to nie udźwigniemy ogromu obowiązków zawodowych i domowych.
Te obawy naprawdę dziś nadal przekładają się na decyzje zawodowe?
Warto przyjrzeć się choćby tegorocznemu konkursowi na stanowisko dyrektora wykonawczego EUIPO, w którego ścisłej trójce znaleźli się sami mężczyźni. A trzeba pamiętać, że pula kandydatów mogących ubiegać się o takie stanowiska jest ograniczona. Aby ubiegać się o funkcję, którą teraz obejmuję, trzeba było bowiem wykazać się 15-letnim doświadczeniem w pracy zawodowej, w tym pięcioletnim na stanowisku kierowniczym. Wierzę, że jedynym kryterium, które zdecydowało o wybraniu mojej kandydatury był fakt, że dziedziną własności intelektualnej zajmuję się od prawie 25 lat, a w samym urzędzie pracuję ponad dwie dekady. Dlatego mam nadzieję, że moja historia zachęci inne kobiety do działania.
A zatem przez pięć lat na stanowisku szefowej Urzędu Patentowego RP przekonała się pani, że to "męski świat"?