Dziś wspominamy to z rozrzewnieniem. Ale wtedy zrobienie wrzawy wymagało trochę odwagi.
Doradca podatkowy musi czasem mówić rzeczy niepopularne, bo podatki w ogóle bywają kontrowersyjną materią. Myślę, że sporo odwagi pozostawił mi wuj, który w czasie II wojny Światowej był Cichociemnym. Nazywał się Edwin Scheller. Przeszkolono go w Wielkiej Brytanii do zadań dywersyjnych i wywiadowczych, a potem, podobnie jak 316 innych Cichociemnych przerzucono do kraju. Inni członkowie mojej rodziny, pochodzący z Litwy, Halina z Narkiewiczów i Wacław Szuksztowie, otrzymali medal Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata za ratowanie Żydów. Tacy ludzie nie mogli się poddawać strachowi.
A w relacjach z klientem jak to bywa? Też bywa pani do bólu szczera? Przecież może to oznaczać, że klient musi sięgnąć głębiej do kieszeni, by zapłacić słony podatek?
Tu nie ma miejsca na ukrywanie prawdy. Trzeba się opierać na przepisach, interpretacjach i orzecznictwie sądowym. Choć oczywiście wszędzie tam, gdzie mój klient może skorzystać z ulg podatkowych czy innych udogodnień, wskazuję mu te możliwości. W końcu państwo po to takie ulgi wprowadza, by służyły one podatnikom.
Czasem się zdarza, że klient doradcy, na przykład dyrektor finansowy, ma jakiś biznesowy plan i chce, żeby go „pobłogosławić” od strony podatkowej. Chodzi o to, by miał „podkładkę” dla swojego prezesa, że to znakomity plan i skutków w podatkach nie będzie…