Dziesięć lat temu stać go było tylko na to, by nagrać film smartfonem. W nocy z niedzieli na poniedziałek wrócił do domu z czterema Oscarami (film, reżyseria, scenariusz oryginalny, montaż) Sean Baker właśnie przeżywa swój amerykański sen. Choć bohaterami reżysera są ci, którym się nie udało – interesuje go margines, koncentruje się na wykluczonych. „Anora”, która w tym roku rozbiła oscarowy bank, opowiada historię młodej striptizerki: dziewczyna poślubiła syna rosyjskiego oligarchy, ale tym razem dla Kopciuszka nie przewidziano szczęśliwego zakończenia. Czar pryska, kiedy do Stanów przylatują teściowie, którzy nie akceptują wyboru dziedzica. Zwiastun mami kolorami. Zapowiada się istny rollercoaster. Wygląda na to, że film cechuje teledyskowa dynamika. A – nagrodzona zresztą Oscarem – 25-letnia odtwórczyni głównej roli Mikey Madison jest sensacją. Pomimo tego nie dam się namówić.
Czytaj więcej
Biedota, mniejszości seksualne, aktorzy porno, zaniedbane dzieci i ich matki żyjące w motelach. Oto kino Seana Bakera, twórcy zakochanego w mieszkańcach gorszej Ameryki. Swoim nowym filmem „Red Rocket" potwierdza, że jest jednym z najciekawszych twórców kina niezależnego w USA. I łakomym kąskiem dla Hollywood.
Hollywood wierzy w „rosyjską duszę”
W obsadzie znalazł się m.in. Yura Borisov. Rosyjski aktor znany jest z udziału w propagandowych produkcjach (to np. „AK-47”). Współpracuje z serbskim reżyserem Emirem Kusturicą, który popiera Władimira Putina. Odwiedzał anektowany Krym. I nie sprzeciwił się rosyjskiej agresji na Ukrainę. Teraz dzięki Bakerowi zaliczył tournée po zachodnich salonach. A nawet został nominowany do Oscara w kategorii „Najlepszy aktor drugoplanowy”. Zresztą rosyjskich aktorów w „Anorze” występuje więcej. Tym samym Moskwa – a kultura jest potężną bronią w jej arsenale, za pomocą której realizuje polityczne cele – odniosła sukces.
Czytaj więcej
Wielka przegrana „Emilii Perez”, Oscar dla Kierana Culkina za rolę w polskiej koprodukcji, „Anora” z rosyjskimi wątkami.
Sean Baker jest więc albo ignorantem, albo uważa, że to wszystko bez znaczenia. A Hollywood dalej wierzy w „rosyjską duszę”. Do tej pory miała dla niego – choć to również naiwność – twarz Julii Navalnej, która w 2023 roku odbierała Oscara za dokument o swoim mężu (organizatorzy uroczystości odmówili wówczas prawa do zabrania głosu prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu; Ukraińcy nie kryli rozczarowania, przypominając o imperialistycznych poglądach rosyjskiego opozycjonisty). Teraz również Yury Borisova.