Czy poślubiłam/em właściwą osobę? Słowa terapeutki Esther Perel dają do myślenia

Terapeutka par, Esther Perel, udziela rad nawet poza gabinetem: w sklepie spożywczym, a najchętniej w samolocie. Jak pomaga partnerom w kryzysie i dlaczego z terapeutą najlepiej rozmawiać w swoim ojczystym języku?

Publikacja: 22.04.2024 13:19

65-letnia terapeutka wyraża ubolewanie nad tym, że szczere rozmowy na tematy intymne nadal są w wiel

65-letnia terapeutka wyraża ubolewanie nad tym, że szczere rozmowy na tematy intymne nadal są w wielu związkach pomijane.

Foto: East News

Dla pochodzącej z Belgii specjalistki w dziedzinie terapii małżeńskiej nie ma tematów tabu. W serii podcastów „Where Should I Begin?” („Jak Mam Rozpocząć?” – przyp. red.) analizuje problemy zasłyszane podczas sesji z pacjentami. Nagrane rozmowy przytacza w długich fragmentach, bardzo wnikliwie przysłuchując się obu stronom, poświęcając im ogrom uwagi, przekazując swoje komentarze i wyjaśnienia. Minuta po minucie, ton rozmówców łagodnieje, słychać płacz, ale i śmiech, westchnienia, ale i wyszeptane „ok, teraz już wiem”.

Słuchacie muzyki?

– Przyjmij to. Posiedź chwilę z tym. Szszszsz. Teraz nie mów – słychać często z ust terapeutki. W jednym z odcinków, zatytułowanych „I Think I Married the Wrong Person” („Chyba poślubiłem/am niewłaściwą osobę” – przyp. red.) kobieta zmaga się z trudną przeszłością związaną z przemocowym ojcem. Mężczyzna nieustannie poszukuje dla niej rozwiązań, podsuwa pomysły, racjonalizuje, bywa sarkastyczny. Nie przyjmuje tego, co ona mówi, nie okazuje współczucia. Podchodzi do jej rozterek zadaniowo. – Coś, co może wyglądać jak niechęć do partnerki, nie oznacza braku uczuć. Wręcz przeciwnie: oznacza, że uczuć jest zbyt dużo i partner czuje się nimi przytłoczony – wyjaśnia.

– Słuchacie muzyki? – dopytuje terapeutka swoich pacjentów.

– Tak – brzmi odpowiedź.

– W muzyce jest moment na wysłuchanie frazy do końca, a potem na ciszę. Następnym razem, gdy będziecie rozmawiać, włączcie muzykę. Ona nada tempo waszej rozmowie. Wypowiedzcie swoje kwestie i pozwólcie im wybrzmieć, bez natychmiastowych odpowiedzi. Bez ciętych ripost. Pomóżcie sobie odnieść sukces w tym, czego od siebie wymagacie – rekomenduje.

Witam w moim gabinecie

Czytaj więcej

Detoks po nieudanym związku. „Boysober” zyskuje coraz większą popularność wśród kobiet

W jednym z artykułów opublikowanych na swojej stronie internetowej, Esther Perel przyznaje, że każde miejsce, w którym przebywa, może spontanicznie stać się jej „gabinetem”. – Miewałam gabinety w pociągach, w taksówce, podczas długich spacerów w parku oraz w damskich toaletach – zwłaszcza tam. Tak więc witam każdego w moim gabinecie i zapraszam do rozmowy – dodaje.

Rozmowy te jest w stanie przeprowadzić w dziewięciu językach. Urodzona i wychowana w Belgii, przez 12 pierwszych lat życia uczyła się języka flamandzkiego. Jednak w jej domu posługiwano się też językiem francuskim, niemieckim, polskim oraz jidysz. Samodzielnie opanowała kolejne cztery: hiszpański, portugalski, hebrajski i angielski. Marzy o tym, by nauczyć się jeszcze arabskiego.

Nie muszę znać każdego słowa

W trakcie wywiadu dla „The New York Times”, zapytana, czy w pewnych językach łatwiej jest rozmawiać o miłości niż w innych, odpowiada, że w niektórych kulturach uczucia wyrażane są w sposób bardziej naturalny, co pozwala parom nazwać swoje emocje i swobodniej je opisać. Zawsze jednak dba o to, by osoba, z którą rozmawia, miała możliwość wypowiedzenia pewnych kwestii w swoim własnym języku. – Czasem proszę o przetłumaczenie, jeśli czegoś nie zrozumiałam, natomiast ważne jest dla mnie, by usłyszeć te zdania wypowiedziane w naturalny sposób, ponieważ różnica odczuwalna jest natychmiast. Zmienia się ton głosu, pojawia się drżenie, prawda – wymienia. – Wtedy następuje pełne porozumienie. Nie muszę znać każdego słowa, żeby odczytać intencję wypowiedzi. Zawsze rozpoznam, gdy osoba mówi: „tęsknię za tobą”, „nie mogę o tobie zapomnieć” – dodaje.

Światowej sławy terapeutka jest autorką książki poświęconej tematyce niewierności. Podejmując ten bolesny aspekt relacji międzyludzkich, rozpatruje go z wielu perspektyw, kwestionując panujące powszechnie uproszczenie, że zdrada sprowadza się jedynie do seksu. – Niewierność stanowi bardzo złożone doświadczenie, które może doprowadzić do rozpadu całych rodzin i zachwiania wiary w związki. Aby zrozumieć, na czym to zjawisko polega, trzeba uświadomić sobie, że dotyczy bardzo wielu aspektów związku i nie chodzi tutaj tylko o wskazanie, kto jest dobry a kto zły, kto jest ofiarą, a kto świętym. Niewierność dotyczy czasem wszystkiego poza seksem: zdrady, utraty zaufania, kłamstwa, podwójnej moralności, oszustwa. Seks może stanowić jeden z elementów zdrady, ale nie musi nim być – tłumaczy w cytowanym wywiadzie dla „The New York Times”.

Czytaj więcej

„Syndrom ostrygi”. Jakie korzyści i zagrożenia niesie popularny trend w organizacji życia po rozstaniu?

Seks z żonatymi mężczyznami

W trakcie rozmowy Esthel Perel została poproszona o odczytanie eseju pt. „What Sleeping with Married Men Taught Me About Infidelity” („Czego spanie z żonatymi mężczyznami nauczyło mnie na temat niewierności?” – przyp. red.) autorstwa Karin Jones. Autorka artykułu powołuje się na książkę Perel, „State of Affairs”. – Z książki Esther dowiedziałam się, że dla wielu kobiet seks pozamałżeństki jest sposobem na wyłamanie się z roli odpowiedzialnej matki i pani domu. Seks małżeński traktują jak obowiązek, natomiast romans jest dla nich przygodą. Tymczasem dla mężczyzn, których ja poznałam, obowiązkowy seks małżeński nie stanowił żadnego problemu. Chęć przeżycia przygody nie była głównym powodem zdrady – przyznaje autorka eseju.

Karin Jones z rozbrajającą szczerością opisuje sytuację, w jakiej znalazła się po rozwodzie. Osamotniona po 23 latach małżeństwa, założyła profil na kilku portalach randkowych i umawiała się z poznanymi w ten sposób mężczyznami, również żonatymi. Jej samej zależało jedynie na seksie, nie na budowaniu związku, więc już na początku relacji wyraźnie to podkreślała. Wielu partnerów rozumiało to bardzo dobrze, wyrażając tę samą potrzebę. Każdorazowo Jones pytała ich jednak o powody zdrady. Przyznawali, że życie intymne w ich związkach całkowicie zanikło: w przypadku niektórych, za sprawą choroby partnerki. Inni mówili, że żony straciły zainteresowanie bliskością. Jeden z poznanych mężczyzn powiedział wprost, że żona wyraziła zgodę na jego okazjonalne romanse, wiedząc, że sama nie zdobędzie się już na bliskość fizyczną z nim. Tym, co zdaniem autorki eseju łączyło napotkanych mężczyzn, była potrzeba uważności i czułości, zatraconej w toku wieloletnich związków. – Mówili, że chcą zbliżyć się do swoich żon, ale brak intymności sprawia, że nie mogą pokonać tej bariery. To z kolei prowadzi do obwiniania siebie nawzajem, oddalania się od siebie i pogłębiania kryzysu – wymienia.

Czytaj więcej

Samotne podróżowanie. Kto i dlaczego powinien skorzystać z tego trendu?

Ukrywając romans, wyświadczają przysługę

Kolejna obserwacja: napotkani przez Jones mężczyźni, świadomi problemów w swoich związkach, nie potrafili podjąć otwartej rozmowy w tej kwestii ze swoimi partnerkami. – Próbowali przekonać mnie, że ukrywając romanse, wyświadczają żonom przysługę. W moim odczuciu próbowali raczej przekonać siebie samych o zasadności tego twierdzenia. Jednak niewierność i zatajanie prawdy przed partnerką są z gruntu złe i trudno tutaj mówić o wyświadczaniu żonom jakiejkolwiek przysługi – konstatuje.

Opublikowany w 2018 roku esej wywołał sporo kontrowersji, a autorkę krytykowano za niemoralne zachowanie, brak lojalności wobec innych kobiet oraz dwulicowość w traktowaniu mężczyzn: decydując się na intymne relacje z nimi, jednocześnie kwestionowała ich intencje, próbując nawracać ich na dobrą drogę. Esther Perel jest daleka od potępiania takiej postawy, podkreślając, że niewierny partner, unikając otwartej rozmowy i decydując się na zdradę, samodzielnie podejmuje decyzję co do losów związku i, być może, przyszłości całej rodziny. – Za zaburzenie relacji w związku nie należy obwiniać „tej drugiej”, w tym wypadku Karin Jones, ale tego, który decyduje się na ten krok – podkreśla.

Za mało rozmów o intymności

65-letnia terapeutka wyraża ubolewanie nad tym, że szczere rozmowy na tematy intymne nadal są w wielu związkach pomijane. – Wychowywano nas w przeświadczeniu, że seks jest tematem tabu, że należy w tej kwestii milczeć. Mamy bardzo ograniczone umiejętności w podejmowaniu tej tematyki. Niewiele mówi się o tym w szkołach, a jeśli tylko ta kwestia jest poruszana, to raczej w kontekście zagrożeń i chorób z nią związanych. Nie mówi się o intymności. I właściwie nie łączy się zagadnień dotyczących seksualności z kwestią związków – dodaje.

Mając na uwadze trudności, jakich małżonkowie doświadczają próbując podejmować tematy intymne lub, przy braku umiejętności, całkowicie rezygnując z takich rozmów, terapeutka zaleca im pisanie do siebie listów, jednak bez używania do tego długopisów czy klawiatury komputera. Jeden z małżonków siada tyłem do drugiego i kreśląc znaki na jego plecach, na głos wypowiada słowa, będące treścią nie napisanego listu. – Polecam tę metodę, to piękny sposób na ułatwienie rozmowy i przełamanie bariery w komunikacji między partnerami – dodaje.

Czytaj więcej

Situationship. Na czym polega nowy trend w tworzeniu związków?

Gdy na rozmowę brak odwagi, czasu lub pomysłu, z pomocą przychodzą autorskie karty z serii „Where Should I Begin?” Wypisane na nich pytania, kontrowersyjne tezy, a także początki zdań mogą posłużyć za dobry punkt startowy do rozpoczęcia ciekawej konwersacji. Jeśli natomiast ta przybierze niebezpieczny obrót, zawsze warto powrócić do rady udzielonej przez terapeutkę podczas jednej z opisanych sesji i wspólnie posłuchać muzyki.

Źródła:
https://www.nytimes.com/
https://www.estherperel.com/

Dla pochodzącej z Belgii specjalistki w dziedzinie terapii małżeńskiej nie ma tematów tabu. W serii podcastów „Where Should I Begin?” („Jak Mam Rozpocząć?” – przyp. red.) analizuje problemy zasłyszane podczas sesji z pacjentami. Nagrane rozmowy przytacza w długich fragmentach, bardzo wnikliwie przysłuchując się obu stronom, poświęcając im ogrom uwagi, przekazując swoje komentarze i wyjaśnienia. Minuta po minucie, ton rozmówców łagodnieje, słychać płacz, ale i śmiech, westchnienia, ale i wyszeptane „ok, teraz już wiem”.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Psychologia
Breadcrumbing, czyli okruchy związku. Co to za manipulacja i jak się z niej uwolnić?
Psychologia
Fizycznie zdrowa 28-letnia Holenderka dokona eutanazji. Psycholożka krytycznie o decyzji lekarzy
Psychologia
Shannen Doherty opowiedziała, jak przygotowuje się do śmierci. "Ma do tego pełne prawo"
Psychologia
Lubię siebie - to da się zrobić. Psycholożka o budowaniu samoakceptacji
Psychologia
"Zrobiony" piątek. Niedoceniany sposób na lepszą organizację czasu
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił