Obie wymienione postacie są raczej w typie zimnych Francuzek, ale mimo to od razu zdobyły sympatię widzów, a ich odtwórczyni stała się nową ikoną francuskiego stylu. W najnowszym wywiadzie dla „Madame Figaro” opowiada o serialowej kreacji Sylvie Grateau w „Emily w Paryżu” , a przy okazji wspomina też współpracę z Andrzejem Wajdą.
Świetna, ale wyczerpująca rola Sylvie Grateau
– Uwielbiam Sylvie, ale ona mnie wyczerpuje! Kiedy nadchodzi koniec zdjęć, na początku strasznie za nią tęsknię... A potem cieszę się, że już jej ze mną nie ma – wyznaje Philippine Leroy–Beaulieu dziennikarce Séverine Pierron z magazynu „Madame Figaro”. Trwają właśnie zdjęcia do czwartej serii hitu platformy streamingowej Netflix „Emily w Paryżu”. Aktorka wciela się w niej w postać szefowej agencji reklamowej, w której pracuje tytułowa bohaterka. Ona sama określa tę rolę jako „francuskiej suki”, kobiety dość oschłej, stanowczej i bezwzględnie dążącej do osiągnięcia swoich celów. Z sezonu na sezon Sylvie pokazuje jednak trochę więcej ludzkiego oblicza.
– Wewnątrz mam tyle samo bezbronności, co pewności siebie – przyznaje aktorka pytana, ile w niej jest z Sylvie. – Widział to Darren Star (producent serialu, ale i takich produkcji, jak „Seks w wielkim mieście”, czy „Beverly Hills 90210” – red.). Powiedział mi to po pierwszym sezonie. (…) Pisze postacie, które są bardzo wszechstronne i niestereotypowe. I naprawdę ufa aktorom.
W „Emily w Paryżu” bardzo liczy się moda. W nieco krzywym zwierciadle, wyśmiewanym przez Francuzów, bohaterowie każdego dnia wyglądają jakby zeszli z pokazu haute coutre. Ale to działa na wyobraźnię widzów, zwłaszcza młodych Amerykanek, które marzą o wyciecze do Paryża. A dla Philippine Leroy-Beaulieu kostiumy są ważną częścią wizerunku kreowanej przez nią postaci, która zawsze jest nienagannie ubrana. – Dużo rozmawiam z Marilyn Fitoussi, która projektuje kostiumy do serialu. Z biegiem czasu nawiązałyśmy prawdziwą więź. Kiedy proponuje mi jakiś element garderoby, szybko widzę, jak mam się w nim poruszać. Bo Sylvie ma swój własny sposób poruszania się. Jak zwierzę w klatce. Jest w nim niecierpliwość i ostrość. Kostium to zapewnia. Wąska talia, obcasy, duże płaszcze… Wszystko spod igły – opisuje.
Dorastanie na walizkach
Choć jest uosobieniem francuskiej elegancji, aktorka urodziła się i dorastała w Rzymie. Mieszkała tam ze swoim ojcem Philippem Leroyem, matką Françoise Laurent oraz bratem Terrence’em. Jako dziecko czuła się Włoszką. – Mój ojciec był znanym aktorem we Włoszech; moja mama nie pracowała jeszcze w Diorze (była wówczas dyrektor artystyczną marki Marc Bohan i modelką – red.), była bardzo piękną kobietą, bardzo natchnioną, bardzo kreatywną. To były silne osobowości – wspomina Philippine Leroy-Beaulieu.