Słynna „Sosenka” odeszła w maju 2024 roku, zaledwie 3 miesiące przed 80. rocznicą insurekcji, która na zawsze odmieniła życie całych pokoleń warszawiaków. - Pani Zofia uczyła nas, jak przez proste rzeczy można osiągnąć radość życia. Uczyła nas szacunku do drugiej osoby. Muzeum Powstania Warszawskiego poniosło olbrzymią stratę, kiedy zabrakło naszej ukochanej druhny "Sosenki". Była jednym z filarów opowieści o tym, co znaczy być powstańcem warszawskim w codziennym życiu – powiedział po śmierci kombatantki dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.
Dziewczyna z prostego domu
Zofia Czekalska przyszła na świat 6 lipca 1923 roku jako Zofia Sosnowska (to właśnie panieńskiemu nazwisku zawdzięczała swój uroczy pseudonim) w Tomaszowie Mazowieckim. Dzieciństwo i młodość naznaczone było piętnem biedy. Rodzice Zofii - robotnik i hafciarka - nie byli w stanie zapewnić edukacji swoim dzieciom. Warunki, w jakich przyszło jej dorastać, Zofia opisywała następująco: „Skończyłam tylko podstawową szkołę. Naturalnie dalej nie mogłam się uczyć. Musiałam zająć się domem. Mama pracowała, tatuś robotnik. Na dwunastą musiałam zrobić obiad, żeby trzy kilometry do fabryki taty zanieść. Marzyłam o szkole, ale było to niemożliwe, bo trzeba było płacić. A że brat był młodszy i bardziej zdolny, to brata się szykowało, że on pójdzie do szkoły. A ja – do krawcowej. Musiałam iść na dwie, trzy godziny do krawcowej, przylecieć, zrobić obiad i zanieść trzy kilometry. Takie życie wiodłam przed wojną”.
Wybuch II wojny światowej diametralnie zburzył trudne, lecz ustabilizowane życie nastolatki. Jej rodzinny Tomaszów był jednym z pierwszych polskich miast, na które spadły niemieckie bomby. Wielu mieszkańców, w tym również Sosnowscy, podjęło decyzję o ewakuacji z zagrożonego terenu. Rodzice Zofii postanowili przedostać się do Warszawy, gdzie mieli krewnych. Wierzyli także, że większe miasto zapewni im względne bezpieczeństwo i lepsze możliwości znalezienia zatrudnienia. Droga do stolicy okazała się jednak jedną z najcięższych podróży w życiu rodziny.
Czytaj więcej
W czasie II wojny światowej tysiące Polaków, ryzykując życie, zaangażowało się w akcję niesienia pomocy eksterminowanym przez hitlerowców Żydom. 22-letnia Irena Gut w domu niemieckiego majora, u którego pracowała jako pokojówka, ukrywała 10 osób.
„Sosenka” wspominała wyjątkowo groźny moment tej przeprawy, który o mały włos nie zakończył się tragicznie: „Nagle – to były pierwsze dni wojny – nadleciały samoloty i myśmy… Nigdy nie zapomnę tego momentu. Jest za Tomaszowem Mazowieckim na skraju lasu szosa. Myśmy kładli się; gdzie kto mógł, uciekał do tego lasku. To było tak wielkie przeżycie. Byliśmy tak zdezorientowani. Wojsko się całe rozpierzchło, bo te samoloty tak niziutko krążyły. Myśmy się tak strasznie bali. I z tymi małymi tobołkami to wszystko się rzucało i uciekało. Aby dalej, gdzie – nikt nie wiedział. Aby dalej, aby w kierunku Warszawy. Po co? Na co? Nie wiedzieliśmy. Nikt nie rządził, każdy tak sobie, na intuicję, leciał."