Zofia Czekalska ps. Sosenka: Żyjcie mądrze, by jeden drugiego nie nienawidził

Zofia Czekalska odeszła w wieku 100 lat. Pośmiertnie została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Pytana w wywiadach o najtrudniejsze wspomnienie z powstania, „Sosenka” bez chwili zastanowienia odpowiadała zawsze: „rozpacz po kapitulacji”.

Publikacja: 01.09.2024 10:13

Zofia Czekalska wielokrotnie podkreślała, że dystansuje się od polityki.

Zofia Czekalska wielokrotnie podkreślała, że dystansuje się od polityki.

Foto: PAP

Słynna „Sosenka” odeszła w maju 2024 roku, zaledwie 3 miesiące przed 80. rocznicą insurekcji, która na zawsze odmieniła życie całych pokoleń warszawiaków. - Pani Zofia uczyła nas, jak przez proste rzeczy można osiągnąć radość życia. Uczyła nas szacunku do drugiej osoby. Muzeum Powstania Warszawskiego poniosło olbrzymią stratę, kiedy zabrakło naszej ukochanej druhny "Sosenki". Była jednym z filarów opowieści o tym, co znaczy być powstańcem warszawskim w codziennym życiu – powiedział po śmierci kombatantki dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.

Dziewczyna z prostego domu

Zofia Czekalska przyszła na świat 6 lipca 1923 roku jako Zofia Sosnowska (to właśnie panieńskiemu nazwisku zawdzięczała swój uroczy pseudonim) w Tomaszowie Mazowieckim. Dzieciństwo i młodość naznaczone było piętnem biedy. Rodzice Zofii - robotnik i hafciarka - nie byli w stanie zapewnić edukacji swoim dzieciom. Warunki, w jakich przyszło jej dorastać, Zofia opisywała następująco: „Skończyłam tylko podstawową szkołę. Naturalnie dalej nie mogłam się uczyć. Musiałam zająć się domem. Mama pracowała, tatuś robotnik. Na dwunastą musiałam zrobić obiad, żeby trzy kilometry do fabryki taty zanieść. Marzyłam o szkole, ale było to niemożliwe, bo trzeba było płacić. A że brat był młodszy i bardziej zdolny, to brata się szykowało, że on pójdzie do szkoły. A ja – do krawcowej. Musiałam iść na dwie, trzy godziny do krawcowej, przylecieć, zrobić obiad i zanieść trzy kilometry. Takie życie wiodłam przed wojną”.

Wybuch II wojny światowej diametralnie zburzył trudne, lecz ustabilizowane życie nastolatki. Jej rodzinny Tomaszów był jednym z pierwszych polskich miast, na które spadły niemieckie bomby. Wielu mieszkańców, w tym również Sosnowscy, podjęło decyzję o ewakuacji z zagrożonego terenu. Rodzice Zofii postanowili przedostać się do Warszawy, gdzie mieli krewnych. Wierzyli także, że większe miasto zapewni im względne bezpieczeństwo i lepsze możliwości znalezienia zatrudnienia. Droga do stolicy okazała się jednak jedną z najcięższych podróży w życiu rodziny.

Czytaj więcej

Irena Gut-Opdyke. Historia kobiety, która brawurowo ratowała ludzkie życie

„Sosenka” wspominała wyjątkowo groźny moment tej przeprawy, który o mały włos nie zakończył się tragicznie: „Nagle – to były pierwsze dni wojny – nadleciały samoloty i myśmy… Nigdy nie zapomnę tego momentu. Jest za Tomaszowem Mazowieckim na skraju lasu szosa. Myśmy kładli się; gdzie kto mógł, uciekał do tego lasku. To było tak wielkie przeżycie. Byliśmy tak zdezorientowani. Wojsko się całe rozpierzchło, bo te samoloty tak niziutko krążyły. Myśmy się tak strasznie bali. I z tymi małymi tobołkami to wszystko się rzucało i uciekało. Aby dalej, gdzie – nikt nie wiedział. Aby dalej, aby w kierunku Warszawy. Po co? Na co? Nie wiedzieliśmy. Nikt nie rządził, każdy tak sobie, na intuicję, leciał."

Walka o przetrwanie

Sosnowscy po dotarciu do Warszawy znaleźli schronienie u krewnych. Niezwłocznie przystąpili też do poszukiwania pracy, która w warunkach wojennych stanowiła nie tylko źródło dochodu, lecz bywała po prostu sprawą życia i śmierci. Polakom – zwłaszcza młodym i zdrowym - nieposiadającym dokumentów poświadczających zatrudnienie groziło wywiezienie na roboty przymusowe. Szczęśliwie każdy z członków rodziny zdołał znaleźć odpowiednie dla siebie zajęcie. - Mój ojciec pracował jako robotnik w ogromnej fabryce włókien sztucznych […]. Mama utrzymywała się z haftu. Ja robiłam na drutach sweterki za żywność. Do wsi się jeździło i chodziło – za ziemniaki, za kawałek jakiegoś tłuszczu te sweterki wymieniało. A później nawiązałam kontakty z panią, która miała sklep z mięsem i takie jakieś odpady mięsne, podroby – ona nam to dawała, ja jej robiłam za to sweterki. Poszłam potem do fabryki. W dzień w fabryce, w nocy sweterki, w niedzielę na wieś po ziemniaki, co się dało - relacjonowała okupacyjną rzeczywistość „Sosenka”.

Praca w fabryce niespodziewanie przyniosła jednak kolejne zagrożenie dla 16-letniej dziewczyny

- Później, jak pracowałam w fabryce, trzeba było kontyngent oddawać, fabryki musiały oddawać kontyngent ludzi, tych robotników, na roboty do Niemiec. I ja w tym kontyngencie byłam naznaczona, że mam jechać do Niemiec. To trzeba było jechać. Jak nie pojedziesz, to wezmą brata, siostrę – łapanki były okropne. Nauczyli mnie znajomi, jak udawać chorą. Udawałam chorą. Na co miałam udawać? Najwięcej na tyfus, że brzuch i dużo napojów. Zwolnili mnie z tego transportu - wspominała Zofia. Szybko jednak okazało się, że znajomi, którzy wówczas pomogli jej uniknąć nieszczęścia, byli już zaprzysiężonymi członkami konspiracji. Sosnowska nie wahała się długo, gdy zaproponowali jej dołączenie do swoich struktur. Od 13 roku życia była harcerką i czuła się gotowa stanąć do walki o wyzwolenie swojego kraju.

Na razie jednak akty buntu przeciwko nieprzyjacielowi musiały ograniczać się do sabotażu i dywersji. Zofia i cała warszawska młodzież czekała dopiero na nadejście godziny, w której oficjalnie i otwarcie, z bronią w ręku staną do walki o swoje miasto, a także wymierzą wrogowi sprawiedliwość za 5 lat bestialskiej okupacji. Sosnowska wspominała, że przygotowywali się do tej wielkiej chwili nie tylko w 1944 roku, ale przez całą okupację: „Właśnie, co się działo. Lęk ogromny, ale jednocześnie patriotyzm. Myśmy wiedzieli, że to już niedługo, że to ostatnie święta. Ciągle o tym myśleliśmy…”

Na barykadach stolicy

Gdy nadszedł 1 sierpnia 1944 roku, a te myśli wreszcie stały się rzeczywistością, Zofia przebywała akurat w mieszkaniu wuja na ulicy Siennej. Pierwsze strzały usłyszała na pl. Grzybowskim. Chociaż ona sama nie miała jeszcze żadnych rozkazów, postanowiła za wszelką cenę włączyć się do walki. Niestety, nie znalazła w tej kwestii wsparcia w swoim wuju, który okazał się jawnym przeciwnikiem powstania: „Mój wujek przeklinał powstańców, bo mu jego majątek zabrali, bo prowadził dezynfekcję. Miał biuro dezynfekcji i te wszystkie chemikalia trzymał w piwnicy. Trzeba było je wyrzucać; ludzie już chowali się w piwnicach i on otrzymał rozkaz, aby udostępnić na ten cel również swoją”. Zofia nie mogła liczyć także na zrozumienie innych członków rodziny, gdyż rodzice i brat przebywali akurat w Tomaszowie. Dziewczyna musiała zupełnie samodzielnie podjąć decyzję, czy zaangażować się w czyn, którego konsekwencje mogły być tragiczne.

21-latka nie zastanawiała się jednak nad grożącym jej niebezpieczeństwem. „Pomyślałam: będzie, co będzie” wspominała w jednym z wywiadów, gdy została zapytana o towarzyszące jej w kontekście powstania psychiczne nastawienie. Zofia wykorzystała moment, gdy na jej podwórzu pojawili się powstańcy ze zgrupowania Chrobry II. Od razu podeszła do żołnierzy z pytaniem, czy może im się przydać.

Początkowo mężczyźni potraktowali ją protekcjonalnie ze względu na fakt, iż nie urodziła się w Warszawie. „Ale jak ty się przydasz, jak nie znasz Warszawy?” zapytali. „Sosenka” bardzo szybko jednak udowodniła, że nie trzeba pochodzić z danego miasta, aby znać je od podszewki i być gotowym przemierzać jego ulice pod ostrzałem, dźwigając torbę pełną rozkazów i artykułów sanitarnych. W ciągu powstańczych dni „Sosenka” niestrudzenie pełniła bowiem zarówno rolę sanitariuszki, jak i łączniczki. W chwilach wolnych od przenoszenia meldunków zajmowała się produkcją leków w składnicy aptecznej znajdującej się niedaleko ulicy Siennej. Wielokrotnie nosiła meldunki do szpitali; za każdym razem widok cierpiących rannych wywierał na niej wstrząsające wrażenie. Była również świadkiem śmierci niektórych swoich koleżanek i kolegów i jak relacjonowała, sama również kilkakrotnie otarła się o śmierć.

„Cudownie ocalałam cztery razy. Raz przy wspomnianej bombie […] Kiedy indziej poszłyśmy po zrzuty. Koleżanka szła obok, trafił ją gołębiarz. Padła. Później szłam gdzieś z rozkazem. Słyszę: „Krowa!”. Zdążyłam wyjść z pokoju. Złapałam za klamkę, a tu trzy piętra poleciały w dół. Już po powstaniu, wieźli nas nie wiadomo gdzie, mieli rozstrzelać. Cztery razy ocalałam. Łaska boska” oceniała Zofia.

Miłość i życie

Mroczne dni powstania rozjaśniło Zofii piękne uczucie, jakie niespodziewanie narodziło się pomiędzy nią a jednym z jej towarzyszy broni, Czesławem Czekalskim ps. „Trzciński”. Zofia przeżyła dramat, gdy Czesław został ciężko ranny pod sam koniec powstania. 28 września został trafiony odłamkiem pocisku i jedynie błyskawiczna operacja w punkcie szpitalnym na ulicy Śliskiej ocaliła mu życie. Kolejny cios nadszedł kilka dni później, gdy zapadła decyzja o zakończeniu walk. Pytana w wywiadach o najtrudniejsze wspomnienie z powstania, „Sosenka” bez chwili zastanowienia odpowiadała zawsze: „rozpacz po kapitulacji”.

Czytaj więcej

"Esesmanka". Jak zrozumieć historię zła w kobiecym wydaniu?

Tej druzgocącej prawdzie trzeba było jednak spojrzeć w oczy. Zofia, pragnąc nadal opiekować się rannym ukochanym, postanowiła ubiegać się o pozwolenie na pójście do niewoli wraz z personelem i pacjentami szpitala zamiast z żołnierzami. Tę możliwość załatwił jej przełożony. Kapitan Roman Bornstein ps.”Brom” wpisał w jej dokumentach adnotację, iż dziewczyna pełniła rolę sanitariuszki. W efekcie para trafiła razem do obozu jenieckiego w Stalagu IV-B/H Zeithain. W tym miejscu młodzi zostali rozdzieleni i skierowani do części obozu przeznaczonych odpowiednio dla kobiet i mężczyzn. Dla obojga z nich było to trudnym doświadczeniem, jak zresztą urągające ludzkiej godności warunki transportu, które Niemcy stworzyli wywożonym rannym: „Organizowanie podróży dla chorych, zbieranie jedzenia, pościeli. Nas później wozami i samochodami wieźli na Dworzec Zachodni i trzeba było wszystko zorganizować. To były takie wagony, prycze, żeby ci chorzy mieli jakieś warunki. Wielu z nich umierało. Nie było środków opatrunkowych.”

Ostatecznie Zofia i Czesław przetrwali również i tę próbę. Po powrocie do Polski w 1945 roku Zofia niezwłocznie postanowiła skontaktować się z pozostawioną w Tomaszowie rodziną, która od momentu wybuchu powstania nie miała od niej żadnej wiadomości. Spotkanie z bliskimi przebiegło w atmosferze wzruszeń i trudnych do opisania emocji. Okazało się, że rodzice i brat Zofii byli przekonani o jej śmierci. Dotarła do nich bowiem fałszywa wiadomość, iż dziewczyna zginęła. Jak na ironię otrzymali tę informację w dniu ślubu brata Zofii, który miał miejsce 6 sierpnia, gdy „Sosenka” uczestniczyła w powstańczych walkach.

W 1946 roku Zofia została żoną Czesława. Nowożeńcy osiedlili się w Warszawie, która z ogromnym trudem odradzała się z wojennych zgliszczy. Zofia, która po mamie-hafciarce odziedziczyła talent do szycia, postanowiła związać z tym rzemiosłem swoją przyszłość. Zaczęła pracę w teatrze, gdzie jej zadaniem było szycie kostiumów scenicznych. Przez dziesięciolecia pracowała w wielu stołecznych teatrach, jednocześnie wychowując wraz z mężem dwie córki. Czesław zmarł w 1985 roku. Zofia przez całe swoje życie utrzymywała bliskie relacje ze środowiskiem kombatanckim, uczestnicząc aktywnie w różnych formach upamiętniania wydarzeń z sierpnia 1944 roku, m.in. poprzez bliską współpracę z Muzeum Powstania Warszawskiego oraz innymi placówkami. W 2018 roku prezydent Andrzej Duda docenił jej działalność na tym polu, honorując bohaterkę Złotym Krzyżem za „zasługi w działalności na rzecz upamiętniania prawdy o najnowszej historii Polski”. Wartym odnotowania jest z pewnością fakt, że „Sosenka” stroniła od angażowania się w jakiekolwiek polityczne konflikty, utrzymując bliskie, pełne szacunku relacje zarówno z prezydentem Andrzejem Dudą i jego małżonką, jak i z prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim, którzy regularnie odwiedzali ją w Domu Wsparcia dla Powstańców Warszawskich. Agata Kornhauser-Duda wspominała Zofię jako osobę, która roztacza wokół siebie pozytywną energię. Z kolei Rafał Trzaskowski postrzegał „Sosenkę” jako kobietę, która „zarażała uśmiechem.

Sama Zofia kilkukrotnie podkreślała, że dystansuje się od polityki, gdyż priorytetową wartość stanowią dla niej zupełnie inne dziedziny.

- Całe życie pomagam wszystkim, bo jestem harcerką. I takie jest moje przesłanie […] Myślcie o innych, pomagajcie słabszym. Nie kłóćcie się. Widzicie, do czego prowadzą awantury. Żyjcie mądrze, by jeden drugiego nie nienawidził, bo to prowadzi do tragedii – apelowała.

Ostatnie lata

Zainspirowani osobą, życiem i postawą Zofii warszawiacy zgłosili w 2023 roku jej kandydaturę w konkursie Warszawianki Roku. Niestety seniorce nie udało się powtórzyć sukcesu, jaki dwa lata wcześniej stał się udziałem jej koleżanki i towarzyszki broni Wandy Traczyk-Stawskiej, która została Warszawianką Roku 2021. Pomimo tego, że Zofia nie zdobyła tego tytułu, do końca swoich dni cieszyła się ogromnym szacunkiem środowisk kombatanckich i mieszkańców Warszawy. Jej śmierć w dniu 14 maja 2024 roku zasmuciła tysiące ludzi, a uroczysty pogrzeb o charakterze państwowym w Bazylice Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu stał się wielką manifestacją patriotyzmu. Zofia Czekalska odeszła w wieku 100 lat. Pośmiertnie została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Z całą pewnością podczas tegorocznych obchodów 80. rocznicy powstania, nieobecność Zofii Czekalskiej będzie dotkliwie odczuwalna. Trudno wyobrazić sobie uroczyste szeregi kombatantów, wśród których zabraknie już na zawsze eleganckiej, niebieskookiej damy w charakterystycznym, stylowym kapeluszu. Do tej pory obecność Zofii stanowiła stały element każdych rocznicowych uroczystości. Wraz z jej odejściem skończyła się również pewna epoka.

Źródła:

https://www.1944.pl

Słynna „Sosenka” odeszła w maju 2024 roku, zaledwie 3 miesiące przed 80. rocznicą insurekcji, która na zawsze odmieniła życie całych pokoleń warszawiaków. - Pani Zofia uczyła nas, jak przez proste rzeczy można osiągnąć radość życia. Uczyła nas szacunku do drugiej osoby. Muzeum Powstania Warszawskiego poniosło olbrzymią stratę, kiedy zabrakło naszej ukochanej druhny "Sosenki". Była jednym z filarów opowieści o tym, co znaczy być powstańcem warszawskim w codziennym życiu – powiedział po śmierci kombatantki dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Jej historia
Klientka szeptuchy z Podlasia: Nawet kiedy Wala z Orli zmarła, czuję jej wpływ na moje życie
Jej historia
Lee Miller. Film o pierwszej fotoreporterce wojennej wkrótce w kinach. Była aniołem i demonem
Jej historia
Romy Schneider – tragiczne życie gwiazdy kina i wielkiej miłości Alaina Delona
Jej historia
Mija 27 lat od śmierci księżnej Diany. A teorie spiskowe nie umierają
Jej historia
Sigourney Weaver nagrodzona Złotym Lwem. Tak wyglądała jej droga na szczyt
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne