Przez dekady Betty Cartledge nie brała udziału w żadnych wyborach. Kiedy była młoda, polityka wydawała się jej odległa, a wpływ pojedynczego głosu – znikomy. Ale przede wszystkim to jej mąż nie pochwalał idei, aby głosowała, a ona, jako młoda żona, nie chciała się temu sprzeciwiać. Dopiero po jego śmierci, która miała miejsce w ubiegłym roku, zaczęła rozważać możliwość udziału w wyborach.
81-letnia Betty Cartledge po raz pierwszy przy urnie
- Mam 81 lat, w niedzielę skończę 82 – powiedziała Cartledge lokalnej stacji telewizyjnej WSB-TV 2 z Atlanty. Jak przyznała, samo wejście do kabiny wyborczej było dla niej przeżyciem wyjątkowym i emocjonującym. - Byłam młoda, kiedy się pobraliśmy i po prostu nigdy o tym nie myślałam. A potem się zestarzałam i myślałam, że to i tak nie ma znaczenia – wspominała Betty. Dziś wie, że każdy głos się liczy.
Dla Cartledge dzień, w którym oddała głos, był symboliczny. Nie tylko stała się uczestnikiem procesu demokratycznego, ale poczuła, że jej decyzje mają znaczenie. To, co niegdyś wydawało się zbędne, nagle stało się dla niej dowodem siły, której wcześniej w sobie nie dostrzegała. - To było fajne, dobre. Jeśli jeszcze tu będę, na pewno znowu zagłosuję – przyznała z dumą WSB-TV 2 po wyjściu z lokalu wyborczego.
Czytaj więcej
Carol Douglas jako nastolatka chciała zostać malarką, jednak rodzice odwiedli ją od tego pomysłu. Do realizacji młodzieńczego marzenia przystąpiła po sześćdziesiątce. Z jakim skutkiem?
Na straży obywatelskiej odpowiedzialności – historia Bryanta Hairstona
W tej samej kolejce do urny, w której stanęła Betty, pojawił się również inny senior z Newton County – Bryant Hairston. Choć różni się od niej podejściem do głosowania, jego przykład także ukazuje istotę amerykańskiej demokracji. Hairston, który głosuje przy każdej możliwej okazji, od wielu lat traktuje udział w wyborach jako swój obowiązek obywatelski, bez względu na to, czy dotyczą one wyboru prezydenta, czy lokalnych władz.