Czy w ogóle wiadomo, jak wygląda aktualnie sytuacja humanitarna w Strefie Gazy?
Draginja Nadażdin: Mamy ocenę sytuacji i świadectwa osób na miejscu, choć kontakt z ludźmi w Strefie Gazy jest bardzo utrudniony i nieregularny, ze względu na bombardowania, wywołany przez nie chaos, ale też brak dostaw prądu i uszkodzone systemy telekomunikacyjne. Siłą rzeczy informacje docierają do nas z opóźnieniem. Wiemy jednak, że sytuacja w Strefie Gazy szybko się pogarsza.
Ostatnio nasz personel donosił o bezprecedensowej skali ataków powietrznych i ich skutkach – równanych z ziemią budynkach mieszkalnych i gwałtownie rosnących liczbach rannych i zabitych. Wiemy, że ofiary liczone są w tysiącach. W zmasowanych ostrzałach ucierpiały też szkoły i placówki medyczne.
Jesteśmy w kontakcie z niektórymi naszymi kolegami, którzy pozostali w stolicy i wspierają szpitale na północy Strefy Gazy. Personel medyczny jest obecnie tak samo narażony na niebezpieczeństwo, co reszta mieszkańców Strefy Gazy: od 10 dni jest nieustannie bombardowany. Z reguły w szpitalach prócz pacjentów i personelu medycznego są też cywile szukający bezpiecznego schronienia, tak jak ludzie, którzy zginęli w wyniku eksplozji w szpitalu Al-Ahli. Nie był to jednak odosobniony przypadek, w którym ucierpiała placówka medyczna.
Pogłębiają się też skutki blokady – odcięcia dostaw wody i prądu. W całej Strefie Gazy ludzie zmuszeni są pić słoną wodę, bo nie każdy ma dostęp do odsalarki. Do Gazy nie można dziś dostarczyć jedzenia, lekarstw, środków medycznych, które szybko się kończą.