Była prezentem dla świata - wspomina Elżbietę Zającównę aktorka Beata Kawka

Weszła w spektakl „En Vogue” praktycznie z dnia na dzień i uratowała przedstawienie. Była niesamowita. Niezwykle sprawna aktorsko. Nigdy nie traciła poczucia humoru, nawet w obliczu choroby. Żartowała z siebie i swoich leków – tak wspomina Elżbietę Zającównę Beata Kawka.

Publikacja: 30.10.2024 13:02

Beata Kawka o Elżbiecie Zającównie: Ela nie była osobą, która zabiegała o role. Nigdy nie słyszałam,

Beata Kawka o Elżbiecie Zającównie: Ela nie była osobą, która zabiegała o role. Nigdy nie słyszałam, żeby dzwoniła gdziekolwiek prosząc o angaż. Ale jeśli ktoś ją zaprosił, to z radością przyjmowała propozycje.

Foto: Bartosz Krupa/ East News

- Trudno mi jest pozbierać się po wiadomości o śmierci Eli – mówi aktorka Beata Kawka, która przez kilka lat jeździła z Elżbietą Zającówną ze spektaklem „En Vogue” po Polsce. - Po raz pierwszy widziałyśmy się prawdopodobnie w studio dubbingowym, ale tak naprawdę i na dobre spotkałyśmy się podczas spektaklu „En Vogue”. Ela weszła w zastępstwo praktycznie w ciągu jednego dnia i uratowała przedstawienie – z poprzednią aktorką miałyśmy kłopoty. Była bardzo sprawna aktorsko, ale też uważna i uparta – miała wszystkie te cechy, które sprawiały, że udało jej się tak szybko, z marszu wejść w rolę. Nauczyła się tekstu w domu, jednego dnia zrobiliśmy pełną próbę, a następnego Ela musiała już grać – wspomina Kawka.

Elżbieta Zającówna miała wyjątkowe poczucie humoru

Doświadczenie pracy na scenie połączyło je na lata. Zespół złożony z Zającówny, Beaty Kawki, Darii Widawskiej i młodego aktora Kamila Prubana jeździł z tym spektaklem po całej Polsce w latach 2013-2016. Wspólne podróże stały się przestrzenią do żartów i głębszych rozmów. - Jeździliśmy jednym samochodem, Ela zawsze prowadziła. Była wspaniałym kierowcą, bardzo lubiła jeździć i świetnie sobie z tym radziła. Czuliśmy się przy niej bezpiecznie. Siadaliśmy z tyłu, otwieraliśmy kupione wino, a ona odwracała się i pytała: „Czy patologia rozpoczęła już wycieczkę?” – wspomina ze wzruszeniem Kawka.

Ma w pamięci wiele wspólnych wspomnień, ale jedno szczególnie zapadło jej w pamięć. - Kiedyś, podczas podróży na Podkarpacie, zabłądziłyśmy i nagle znalazłyśmy się przed stadem łosi. Śmiałyśmy się do rozpuku, bo nie wiedziałyśmy, w którą stronę jechać – wszędzie były łosie! Ela, jak zwykle, potrafiła rozładować sytuację. Kiedy o niej myślę, słyszę śmiech i widzę szeroki uśmiech z wielkimi zębami. Uwielbiałam jej poczucie humoru – było wyjątkowe, a przy tym miała ogromny dystans do siebie. Jej dobroć i troska o wszystkich wokół były niezwykle ujmujące. Zawsze pytała, czy wszyscy mają się dobrze, czy wszystkim jest wygodnie. Dbała o każdego – opowiada Beata Kawka.

Czytaj więcej

Małgorzata Potocka o zmarłej Elżbiecie Zającównie: Była nieziemsko empatyczna

Mimo choroby, Elżbieta Zającówna nigdy nie traciła dystansu do siebie. - Wiedzieliśmy, że Ela jest chora, że wozi ze sobą leki, zwykle żartowała na ten temat. My też żartowaliśmy, że „jedzie Ela, a za nią przyczepka z lekarstwami”. Śmiała się z tego, nigdy się nie skarżyła. To był cudowny, dobry człowiek. Nie było w niej nic, do czego można by się przyczepić” – opowiada wzruszona Kawka.

Dodaje, że podziwiała Zającównę jako utalentowaną aktorkę, ale też to, że Elżbieta stanowiła wsparcie dla młodszych kolegów po fachu. - Kiedy zaczęłam pracować w Teatrze Miejskim w Lesznie, Ela przyjechała i zagrała w dwóch spektaklach. Przepięknie wcieliła się w Królową Śniegu, a potem zagrała główną bohaterkę w „Wiśniowym Sadzie”. W „Królowej Śniegu” grali właściwie tylko młodzi ludzie, prosto po szkole. Ela była dla nich opoką, wprowadzała na scenę, otaczała opieką, jak prawdziwa mentorka. To było bardzo piękne. Kiedy przyjeżdżała do Leszna, zostawała na tydzień albo dwa. Wtedy spędzałyśmy ze sobą dużo czasu. Wspólne wieczory, spacery i obiady na rynku – wspomina Beata Kawka.

Elżbieta Zającówna była wspaniałą matką i opiekunką

W ostatnich latach Elżbieta Zającówna nie była często angażowana do nowych ról, ale też nigdy nie narzekała ani nie próbowała na siłę wracać na scenę. - Ela nie była osobą, która zabiegała o role. Nigdy nie słyszałam, żeby dzwoniła gdziekolwiek, prosząc o angaż. Ale jeśli ktoś ją zaprosił, to z radością przyjmowała propozycje – mówi Kawka. Dodaje, że Elżbieta była też wspaniałą matką i opiekunką. Opiekowała się swoją panią profesor ze szkoły teatralnej, jeździła do niej do Krakowa. A po śmierci siostry, która zmarła na raka, Zającówna przejęła opiekę nad jej dziećmi. - Jeździła do nich do Krakowa. To były również jej dzieci – wspomina Kawka.

Ostatnie lata wydawały się dla Elżbiety Zającówny trudnym czasem. Choroba, a potem pandemia sprawiły, że coraz bardziej wycofywała się z życia zawodowego i towarzyskiego. - W ostatnich latach dzwoniłam do niej, chciałam coś wspólnie zaplanować, ale mówiła, że woli odpocząć, że sobie odpuszcza. A potem nadeszła pandemia. Ela bardzo się wtedy chroniła, bo przy jej chorobach było to zagrożenie – opowiada Kawka.

Śmierć Elżbiety Zającówny pozostaje dla bliskich ogromnym ciosem. - To nie jest wiek na umieranie – podsumowuje z żalem Beata Kawka. I dodaje: - Była prezentem dla świata.

Ludzie
Rzadki element w stylizacji księżnej Charlene. "Symbol siły i niezależności"
Ludzie
Kate Bush ma szansę na pierwszą w karierze nagrodę Grammy. Wielki powrót?
Ludzie
Heidi Klum krytykowana za wygląd. Jak radziła sobie z kąśliwymi uwagami?
Ludzie
Miss Universe 2024. Pierwszy raz w historii konkursu zwyciężyła Dunka, Victoria Kjær Theilvig
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Ludzie
Whoopi Goldberg założyła kanał transmitujący wyłącznie kobiecy sport