Urszula Abucewicz: Dlaczego zdecydowała się pani na upublicznienie informacji o zaległościach, jakie ma wobec pani kantor internetowy ?
Anna Dereszowska: Za pośrednictwem moich mediów społecznościowych postanowiłam skorzystać ze swojego głosu, który może być szerzej usłyszany niż głos innych pokrzywdzonych przez kantor internetowy. A, jak się zorientowałam, jest nas naprawdę sporo. Tymczasem strona internetowa firmy wciąż działa i sprawia wrażenie w pełni funkcjonalnej, przez co klient nieświadomy kłopotów, w jakich znajduje się instytucja, może wciąż wpłacić pieniądze celem ich wymiany na inną walutę. Nie jest wykluczone, że podobnie jak ma to miejsce w moim przypadku, jego aktywa zostaną przez firmę zamrożone i, na co wciąż mam nadzieję, zwrócone po paru tygodniach, a nawet miesiącach. Okazuje się, czego dowodem są liczne wpisy pod moim postem z 19 grudnia, że wciąż wiele osób korzystających z usług kantoru nie było świadomych potencjalnego ryzyka związanego z wpłatą środków na konta spółki. Tak, jak nie byłam tego świadoma ja, przelewając 5 listopada bieżącego roku na konto firmy znaczącą dla naszej rodziny kwotę. Być może jakaś część transakcji wymiany walut jest realizowana, tego nie wiem. Wiem, że wielu osobom po dłuższym okresie oczekiwania kantor zwrócił środki. Ja znajduję się w gronie tych, którzy jak dotąd nie doczekali się przelewu.