Daria Abramowicz: Wymagania współczesnego świata często dociskają nas do ściany

- Moja praca nie jest po to, aby osiągać szczyty. Najcenniejszym, co mogę robić, to wykonywać ją skutecznie oraz jakościowo niezależnie od tego, kto do mnie przychodzi: wielki mistrz z pierwszych stron gazet, junior czy dziecko - mówi Daria Abramowicz, psycholożka sportu współpracująca na co dzień z Igą Świątek.

Publikacja: 03.09.2023 19:22

Abramowicz: Edukacja w zakresie psychoterapii, psychologii czy zdrowia psychicznego jest ogromną war

Abramowicz: Edukacja w zakresie psychoterapii, psychologii czy zdrowia psychicznego jest ogromną wartością dojrzałych i rozwiniętych społeczeństw.

Foto: GettyImages

Gra pani w tenisa?

Daria Abramowicz: Moja trenerka postanowiła zająć się wygrywaniem turniejów Wielkiego Szlema- bardziej niż pracą szkoleniową- więc szukam nowej. Mówiąc jednak poważniej: potwierdzam, uczę się grać, bo lubię ten sport, ale też po to, aby jeszcze lepiej zrozumieć jego specyfikę i dynamikę. Gram ponadto w squasha - długo, bo od dziesięciu lat. To zainteresowanie, które łączy mnie oraz mojego męża.

Uprawianie sportu to element warsztatu oraz efekt przekonania, że jego znajomość w praktyce wpływa na efektywność pracy psychologa sportowego?

Nie podporządkowuję wszystkiego pracy. Sport to jednak moja pasja- zawsze nią był. Lubię aktywność fizyczną nie tylko z perspektywy hobby, ale także dbania o zdrowie i równowagę w życiu. Możemy więc jego aktywne uprawianie nazwać skutkiem ubocznym, bo poniekąd pozwala mi lepiej rozumieć sportowca i skuteczniej łączyć kropki w tym, czym zajmuję się zawodowo.

Takie doświadczenie uwiarygadnia psychologa w oczach sportowca?

Mam przekonanie, że psychologowie sportu, którzy rozumieją i czują sport, a pracując z konkretną dyscypliną znają także jej specyfikę, dynamikę funkcjonowania na danej arenie oraz żargon, mogą działać skuteczniej. Przyczynia się to także do budowania merytorycznego autorytetu.

Praca z Igą Świątek, czyli liderką światowego rankingu, to szczyt kariery zawodowej dla psychologa sportu?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo mam przekonanie, że moja praca nie jest po to, aby osiągać szczyty. Najcenniejszym, co mogę robić, to wykonywać ją skutecznie oraz jakościowo niezależnie od tego, kto do mnie przychodzi: wielki mistrz z pierwszych stron gazet, junior czy dziecko. To nie truizm. Nie kokietuję, właśnie z takim przekonaniem wychodzę każdego dnia do pracy.

Kobiecie w tej branży łatwiej czy trudniej?

Wszystko zależy od tego, z kim pracuje, bo w naszej profesji bardzo ważna jest relacja terapeutyczna. Istotne, żeby między psychologiem a sportowcem „kliknęło”. Wyobraźmy sobie sytuację, w której postawny rugbysta przychodzi do psycholożki mającej doświadczenie w łyżwiarstwie figurowym: owo „kliknięcie” może, ale wcale nie musi nastąpić. Ważne jest więc zarówno dopasowanie, jak i kompetencje - także społeczne. Wydaje mi się, że obecnie na rynku pracy w naszej profesji jest więcej kobiet, choć to się powoli zmienia. Widzimy to także w sporcie.

Jak dużo nauczyła się pani przy współpracy ze Świątek?

Rozwinęłam się merytorycznie, bo mam dostęp do najświeższej wiedzy oraz technologii. Nauczyłam się także sporo w zakresie łączenia tego, co dzieje się na arenie bezpośredniego przygotowania do wykorzystania potencjału sportowego z aspektem biznesowo-finansowym. Widzę, jak wielki sportowiec w pewnym momencie może zostać szefem przedsiębiorstwa, którego jest rdzeniem. Czerpię także ze współpracy w świetnym zespole, gdzie nawzajem uzupełniamy swoją wiedzę. Jeden z najbardziej utytułowanych i najbardziej doświadczonych trenerów kolarstwa w historii powiedział mi zresztą kiedyś, że zawsze stara się zachowywać „otwartą głowę”, bo nawet, jeśli słyszy coś po raz tysięczny albo widzi coś dziesiątki razy, to być może wyłapie inną perspektywę lub doszuka się czegoś nowego w tej samej treści. Bardzo mądre słowa.

Psycholog sportu będący częścią zespołu czuje presję wyniku?

Wszyscy jesteśmy w pewnym sensie - zwłaszcza społecznie - rozliczani z wyniku. Moja praca jest może nieco inna, bo skupiona na procesie, ale rezultat w wielkim sporcie zawsze jest kwestią nadrzędną. Odpowiadając na pytanie: nie jestem robotem. Zdarza się, że czuję presję. Zwłaszcza gdy po przegranych meczach trochę o sobie poczytam.

Zagląda pani do mediów społecznościowych?

Tak, bo chcę znać klimat i nastrój społeczny - także po to, aby wiedzieć, z czym będzie musiała zmierzyć się zawodniczka, jeśli sama tam zajrzy. Chciałabym też podkreślić oraz sprostować: Iga nie jest „odcinana” podczas turniejów od mediów społecznościowych. To jej wybór. Pracując ze sportowcami zależy mi, aby byli silnymi jednostkami, które podejmują własne decyzje.

Presja sprawia, że pani też potrzebuje superwizji, czyli pracy z innym psychologiem?

Oczywiście, że korzystam z superwizji - to nasz zawodowy obowiązek. Sama zresztą przeszłam przez psychoterapię własną i uważam, że to ogromnie wartościowy proces dla każdego specjalisty. Usłyszałam ostatnio od jednego z psychologów, że on sam nie ma przekonania, że nadawałby się do pracy w ekspozycji, bo kontekst nieustannej oceny byłby trudny do przepracowania. To potwierdza, że mówimy o sprawie mocno indywidualnej.

Z iloma sportowcami pani dziś pracuje?

Dwunastoma-piętnastoma, ale żaden z moich obecnych podopiecznych nie dzielił się tym w przestrzeni publicznej, więc nie możemy mówić o nazwiskach. Kiedyś pracowałam z Agnieszką Skrzypulec i Jolantą Ogar-Hill, które zdobyły srebrny medal w żeglarstwie na igrzyskach w Tokio, a także kadrą narodową kolarzy torowych czy pływaków. To współprace, które były publiczne.

Miała pani w ciągu roku 65 delegacji i spędza 250-300 dni poza domem. To oznacza poświęcenie życia prywatnego dla pracy?

To duże obciążenie na wielu polach: poznawczym, emocjonalnym, społecznym i fizycznym. Poświęcam w pewnym sensie życie osobiste, ale jest ono powiązane ze sportem, a specyfika pracy mojego męża sprawia, że umiemy to łączyć. Nie mam też poczucia, że będę pracowała w takim trybie przez kolejnych 20, 30 lat. Nie byłoby to zdrowe. Sytuację oczywiście ułatwia fakt, że sport - odkąd pamiętam - jest moją największą życiową pasją. Uważam ponadto, że aby stworzyć satysfakcjonujące relacje i osiągać poczucie dobrostanu, kluczowe jest spełnienie osobiste, a mi ten dobrostan oraz spełnienie daje to poczucie realizowanie się w mojej pasji.

Nie ma pani poczucia, że coś traci? Wielu sportowców opowiada o tym, jak trudno łączyć sport i życie osobiste, zwłaszcza w kontekście założenia rodziny…

Różnicą między mną a zawodnikiem jest to, że nie używam ciała jako narzędzia pracy, doskonaląc się w sporcie. Uprawianie sportu zawodowo dyskwalifikuje na pewien czas, pod pewnymi względami odbiera możliwość założenia rodziny, bo wymaga przerwy. Trzeba więc podkreślać, że mamy coraz więcej wspaniałych przykładów zawodniczek, które wracają do startów po urodzeniu dziecka: Serena Williams, Allyson Felix, Alex Morgan, Laurę Kenny czy ostatnio tenisistki: Elina Switolina oraz Karolina Woźniacka. Niemniej pozostaje to wyzwaniem, o czym od pewnego czasu mówi chociażby Ons Jabeur. Ja mam większy komfort, bo zawsze mogę zaplanować moją pracę nieco inaczej: zmniejszyć liczbę wyjazdów czy zmodyfikować jej intensywność.

Ma pani poczucie, że dzięki narzędziom, w jakie jest wyposażona jako psycholog, optymalnie łączy pracę z życiem prywatnym i nie czuje zniechęcenia, wypalenia, zmęczenia?

Grupa zawodowa psychologów i psychoterapeutów jest mocno narażona na syndrom wypalenia, więc przywiązuję dużą wagę do równowagi oraz jakościowej regeneracji na wszystkich polach. Nie mam zbyt wielu dni urlopowych - może dziesięć, dwanaście w ciągu roku. Myślę jednak, że moim work-life balance zarządzam efektywnie. Jestem zadowolona zwłaszcza ze swojej aktywności fizycznej. Mamy dziś w sztabie Igi fajny rytm, bo kiedy ona jeszcze śpi, my idziemy razem na siłownię. To także spaja relacje w zespole.

Kto jest w waszym sztabie dobrym, a kto złym policjantem?

Nie ma takiego podziału. Uzupełniamy się, budujemy efektywną komunikację, pracujemy na relacjach. Naszym zadaniem jest stanowić skuteczną sieć wsparcia dla zawodniczki.

Trudniej w przypadku Igi zarządzać sukcesem czy porażką?

Większe wyzwanie to zarządzanie sukcesem, ale tylko dlatego, że - nie chcę brzmieć arogancko, ale takie są raczej fakty - zwycięstw ma dziś więcej niż porażek. Sukces jest więc w jej karierze bardziej obecny. Praca z niepowodzeniami w pewnym sensie wynika zaś z tego, co już osiągnęła.

Ona sama po Australian Open przyznała, że bardziej obawiała się wówczas porażki niż chciała wygranej…

Zarządzanie presją i oczekiwaniami zewnętrznymi to obecnie największe wyzwanie. Wynika ono zarówno z osobowości oraz temperamentu zawodniczki, jak i skali sukcesu. A także z tego, że w Polsce często postrzega się sportowców jako dobro narodowe. Właśnie tak nazywają Igę nawet sami kibice. Mówią: „Jesteś naszym skarbem”. To dla sportowców bardzo obciążające, bo pokazuje duże oczekiwania dotyczące dostarczania ludziom tego, czym chcą żyć i co ich cieszy.

Mówienie o tym otwarcie, w przestrzeni publicznej, jest także sposobem radzenia sobie z presją?

Nie traktujemy takich wypowiedzi jako narzędzia. To po prostu cała Iga, która chce być transparentna. Pewnym skutkiem ubocznym może być oczywiście fakt, że w pewien sposób przełamuje i destygmatyzuje tabu. Pokazuje, że sportowiec też jest człowiekiem. Faktycznie jest to zgodne z moją filozofią pracy, ale nie mamy tu do czynienia z wykalkulowanym zachowaniem.

Jak dużym wyzwaniem jest dla pani oddzielenie w tej relacji życia prywatnego od zawodowego?

Pracujemy od czterech lat i mamy jasno wyznaczone granice - od tego zaczynam każdy proces w mojej pracy. Wyznaczamy standardy oraz reguły. Dotyczą one tego, czym, w jakim zakresie i jak się dzielimy. Oczywiście - w sporcie na najwyższym poziomie ludzie często spędzają ze sobą nawet po 280-300 dni w roku i wówczas nie sposób być dla siebie obcym. Mieszkamy przecież w tych samych hotelach, spotkamy na śniadaniach, nasze życia do pewnego stopnia się przenikają. Najlepsze teamy budują w ten sposób swoją siłę, co jest istotne zwłaszcza w tenisie, czyli sporcie osamotniającym, ale z punktu widzenia mojej profesji bardzo ważne jest trzymanie się granic.

Możemy się lubić, ale nigdy nie będziemy przyjaciółmi?

Możemy spędzać razem 24 godziny na dobę, ale to nie oznacza, że stajemy się przyjaciółmi. Nie rozmawiamy o wszystkim, nie podejmujemy wspólnie pewnych aktywności. Zawodnik nigdy nie będzie kolegą psychologa.

Jak dużym wyzwaniem w pani pracy z Igą była kwestia napaści Rosji na Ukrainę?

Wszystko, co wydarzyło się od wybuchu wojny potwierdziło, że Iga ma w sobie dużo siły, aby skoncentrować się na rywalizacji i tak trudne doświadczenia czy informacje nie muszą wprowadzać jej w dystres. Wspieramy oraz akceptujemy jej wybory. Iga, jako liderka rankingu, jest silnym głosem, który wspiera tenisistki z Ukrainy.

Daria Abramowicz: "Nie rozmawiamy o wszystkim, nie podejmujemy wspólnie pewnych aktywności. Zawodnik

Daria Abramowicz: "Nie rozmawiamy o wszystkim, nie podejmujemy wspólnie pewnych aktywności. Zawodnik nigdy nie będzie kolegą psychologa".

GettyImages

Największe gwiazdy coraz odważniej i częściej mówią o swoich zmaganiach z problemami dotyczącymi zdrowia psychicznego - depresją, wypaleniem. To dowód, że zmienili się sportowcy czy sport?

Zmienił się świat. Coraz więcej mówimy dziś przecież o zdrowiu psychicznym, zaburzenia nastroju stają się chorobami cywilizacyjnymi. Wymagania współczesnego świata często dociskają nas do ściany. Zmienił się sport, a więc oczywiście także ludzie, które go uprawiają. Nikt już dziś nie mówi, że psycholog miesza w głowie zawodnikowi. Perspektywa się zmienia i będzie ewoluowała.

Sięganie do psychologii to także szukanie sposobu na przewagę. Czy to efekt skrajnej profesjonalizacji sportu na najwyższym poziomie?

Doszliśmy do punktu, w którym pod względem fizycznym, regeneracyjnym, dietetycznym czy po prostu sportowym jesteśmy bardzo zaawansowani, więc coraz częściej zaczynamy się skupiać na elemencie najmniej mierzalnym, jakim jest przygotowanie mentalne. Wielu sportowców szuka w nim przewag konkurencyjnych. Nałożył się na tę tendencję także nasz model funkcjonowania w społeczeństwie. Istotnym czynnikiem była chociażby pandemia, która stała się katalizatorem procesu przemian w zakresie dbania o zdrowie psychiczne.

Co z mediami społecznościowymi?

Mają ogromne znaczenie. Media społecznościowe - niezależnie od tego, jak świadomie byśmy z nich nie korzystali, zarządzając wywoływanym przez nie napięciem - same w sobie niebagatelnie przyczyniają się do budowania zewnętrznych oczekiwań.

Był moment, kiedy poczuła pani, że zmieniło się postrzeganie pani zawodu i ludzie zaczęli go doceniać?

Moim zdaniem ten moment nastąpił podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Pojawił się wówczas duży materiał w Sports Illustrated, gdzie Michael Phelps kompleksowo opowiedział swoją historię - włącznie z nazywaniem i opisaniem procesów terapeutycznych, w których był. Ruszyliśmy od tego 2016 roku bardzo mocno z budową świadomości w obszarze psychologii sportu.

A w Polsce?

Na pewno decyzja Adama Małysza, który włączył do swojego przygotowania pracę z profesorem Janem Blecharzem. Dopiero wtedy zaczęło się o tym mówić, choć już wcześniej wielu sportowców pracowało przecież z psychologiami. Kolejnym istotnym punktem był wywiad Justyny Kowalczyk dotyczący depresji oraz to, co mówiła i robiła później. Bardzo dużo robi na tym polu także Iga, ale dziś jesteśmy już w zupełnie innym miejscu niż kilkanaście lat temu.

Miejsce jest inne, ale edukacja czasami wciąż zawodzi…

Edukacja w zakresie psychoterapii, psychologii czy zdrowia psychicznego jest ogromną wartością dojrzałych i rozwiniętych społeczeństw. Myślę, że mamy na tym polu wiele do zrobienia.

Słysząc zawodowego sportowca mówiącego, że psychologowie są dla słabych, którzy sobie nie radzą, jest pani zaskoczona czy rozczarowana?

To papierek lakmusowy, który pokazuje stan rzeczy oraz to, jak wiele pracy wciąż przed nami. Każdy ma prawo do własnego zdania, ale niektóre wypowiedzi są szkodliwe społecznie i sprawiają, że w poziomie edukacji psychospołecznej robimy krok w tył. Nie jestem ani rozczarowana, ani zaskoczona, ale bywa, że czuję się bezsilna - to pewnie sporo mówi o mnie, a nie o świecie. Z drugiej strony dostrzegam coraz większą liczbę sportowców, rodziców, trenerów, sędziów, menadżerów oraz osób zarządzających organizacjami sportowymi, którzy dysponują coraz wyższym poziomem świadomości. A to najważniejsze. Myślę, że czas też intensywnie budować tę świadomość u kibiców sportowych.

Jak dużym problemem jest to, że do waszej profesji aspiruje coraz więcej osób bez odpowiedniego wykształcenia, opowiadających o rozwoju osobistym coachów i szarlatanów?

Jednym z największych. Nie mamy w Polsce żadnych regulacji prawnych, które byłyby egzekwowane, w obszarze zawodów dotyczących zdrowia psychicznego. Ludzie zmagający się z trudnościami często szukają pomocy i bez odpowiedniego przewodnictwa, kierując się silną potrzebą otrzymania zrozumienia, mogą być podatni na wpływy kogoś, kto nie jest merytorycznie przygotowany, aby tego wsparcia udzielić. To ogromne niebezpieczeństwo.

Powinniśmy „zdelegalizować rozwój osobisty”?

Dostałam niedawno prezent - kamień, który rzekomo pomaga „rozpalić ogniem tornado moich decyzji”. Kiedy o tym myślę, jestem zaniepokojona i zastanawiam się, jak jeszcze mocniej moglibyśmy wesprzeć psychoedukację oraz uwiarygodnić wysokojakościową pomoc, tak aby pozwalała wyzdrowieć, a nie pogłębiała chorobę. To bardzo ważne. Istnieją narzędzia, ale potrzebni są przede wszystkim ludzie zdecydowani to zrobić. I chyba najwyższy czas się nad tym aspektem pochylić.

Daria Abramowicz

Psycholożka sportowa posiadająca wieloletnie doświadczenie jako zawodniczka i trenerka. Współpracuje z Igą Świątek.

Gra pani w tenisa?

Daria Abramowicz: Moja trenerka postanowiła zająć się wygrywaniem turniejów Wielkiego Szlema- bardziej niż pracą szkoleniową- więc szukam nowej. Mówiąc jednak poważniej: potwierdzam, uczę się grać, bo lubię ten sport, ale też po to, aby jeszcze lepiej zrozumieć jego specyfikę i dynamikę. Gram ponadto w squasha - długo, bo od dziesięciu lat. To zainteresowanie, które łączy mnie oraz mojego męża.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Psychologia
Breadcrumbing, czyli okruchy związku. Co to za manipulacja i jak się z niej uwolnić?
Psychologia
Czy poślubiłam/em właściwą osobę? Słowa terapeutki Esther Perel dają do myślenia
Psychologia
Fizycznie zdrowa 28-letnia Holenderka dokona eutanazji. Psycholożka krytycznie o decyzji lekarzy
Psychologia
Shannen Doherty opowiedziała, jak przygotowuje się do śmierci. "Ma do tego pełne prawo"
Psychologia
Lubię siebie - to da się zrobić. Psycholożka o budowaniu samoakceptacji
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?