W branży nieruchomości zaczęła pani działać już jako młoda dziewczyna, i została w niej do dzisiaj. Doprowadził do tego splot okoliczności, czy zawsze widziała się pani w pracy z klientem?
Joanna Czapska: Trafiłam do niej dzięki jeździectwu. Trenowałam od dzieciństwa i marzyłam o zakupie własnego konia. Mojej rodziny nie było jednak stać na taki wydatek, więc szukałam sposobu na uzbieranie niezbędnych środków i realizację tego celu. Na początku pierwszego roku studiów znajomy wspomniał, że jeden z deweloperów szuka sprzedawcy domów na osiedlu pod Warszawą. Nie wahałam się ani chwili; pomyślałam, że warto spróbować, mimo iż o branży nieruchomości nie wiedziałam prawie nic. Na szczęście na spotkaniu zaprezentowałam się na tyle dobrze, że dostałem tę pracę. I tak postawiłam pierwsze kroki w świecie nieruchomości.
Pierwsza praca w nieruchomościach była na tyle ciekawa, żeby związać się z branżą na stałe?
Na początku miałam motywację czysto finansową. Moje stałe wynagrodzenie wynosiło dwa tysiące złotych, a za każdy sprzedany dom otrzymywałam dodatkowy tysiąc. Przez kolejne sześć miesięcy sprzedałam 36 domów i odniosłam pierwszy w życiu zawodowy sukces. Inwestycje prezentowałam siedem dni w tygodniu, od świtu do nocy. Dom pokazowy stał się na kilka miesięcy moim drugim domem. W nim pracowałam, uczyłam się, a czasem też mieszkałam. Uważnie słuchałam klientów, rozumiałam ich potrzeby i oczekiwania. Od początku pracy byłam bardziej doradcą niż sprzedawcą. Pomagałam spełniać marzenia moich klientów i to było coś niezwykłego.
Kolejny etap osiedla miał być gotowy za rok, ale ja nie chciałam przerwy w pracy. Jako studentka zaczęłam dobrze zarabiać, a przede wszystkim lubiłam już rynek nieruchomości i pracę z klientem. Wysłałam CV do trzech agencji i wszystkie zaproponowały mi współpracę. Zdecydowałam się na Partners International – agencję nieruchomości wyspecjalizowaną w obsłudze ekspatów. Założycielka firmy, Karolina Niedenthal, była i jest czarującą osobą, zaś biuro, które mieściło się przy ulicy Bagatela, okazało się magicznym miejscem. Antyczne meble, sztukateria i architektura sprawiły, że zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. To był 2000 rok.