"Prawda, nie bezstronność". Wybitna reporterka CNN Christiane Amanpour o swojej pracy

Główna międzynarodowa korespondentka CNN podsumowuje cztery dekady relacjonowania przełomowych wydarzeń na całym świecie.

Publikacja: 29.09.2023 09:51

Christiane Amanpour od 40 lat jest zagraniczną reporterką CNN.

Christiane Amanpour od 40 lat jest zagraniczną reporterką CNN.

Foto: Materiały prasowe

40 lat to sporo czasu. To, co działo się w pani życiu zawodowym przez te lata, z pewnością trudno opowiedzieć w kliku zdaniach. Spróbuje pani jednak to zrobić?

Dołączyłam do CNN niemal na samym początku i przypominało to wówczas pracę w start-upie, aczkolwiek wtedy jeszcze tak o tym nie mówiono. Przeniosłam się do Atlanty i zaczęłam pracować w pierwszym newsroomie, do którego zresztą niedawno wróciliśmy po długiej przerwie. CNN zapoczątkowało rewolucję w mediach i ten zapał wyraźnie dało się odczuć. Sieć wywarła ogromny wpływ na krajobraz medialny – przede wszystkim za sprawą koncepcji przekazywania wiadomości 24 godziny na dobę oraz Teda Turnera, prawdziwego wizjonera i indywidualisty, który stał na czele tej zmiany. Od początku mojej kariery wiedziałam, że chcę być korespondentką zagraniczną – nigdy nie myślałam inaczej – dlatego powoli, ale konsekwentnie pięłam się po szczeblach kariery właśnie w tej organizacji. Po drodze spotkałam mnóstwo niesamowitych osób, które mnie wspierały i jestem naprawdę dumna z tego, co razem osiągnęliśmy.

Który ze swoich materiałów uważa pani za najważniejszy?

Moje pierwsze poważne zlecenie w terenie miało miejsce w 1990 roku, podczas I wojny w Zatoce Perskiej – od tamtego momentu relacjonowałam wydarzenia z całego świata. Z perspektywy czasu uważam, że każde z nich było ważne, ale tym najważniejszym była najprawdopodobniej wojna w Bośni. Możliwość pokazania jej przebiegu, ujawnienia okrucieństw, takich jak masakra w Srebrenicy, i przedstawienia całej prawdy przyczyniły się do zmiany. Zmiany sposobu postrzegania konfliktu przez ludzi, a w rezultacie także zmiany polityki. To jest dla dziennikarza największym osiągnięciem.

Czego nauczyła panią Bośnia?

To w Bośni narodziła się moja mantra „prawda, nie bezstronność”. Tam zrozumiałam, że poznanie prawdy zobowiązuje cię do pokazania jej na zewnątrz – i stałego przypominania o niej. W Bośni nauczyłam się odróżniać ofiarę od agresora, to co moralne od tego, co niemoralne. Uważam, że dla dziennikarza ogromnym niebezpieczeństwem jest próba stworzenia „neutralności” tam, gdzie jej nie ma. Prowadzi to do tworzenia fałszywych odpowiedników rzeczywistości i przysłaniania prawdy.

Czytaj więcej

Na Bałkanach najlepiej być turystą. Lana Bastašić o życiu w "trudnym miejscu"

Jakie wydarzenia ostatnio pani relacjonowała?

Niedawno wróciłam z tygodniowej podróży do Ukrainy. Pozwoliło mi to zorientować się, gdzie aktualnie toczy się wojna i opowiedzieć o tym ludziom na całym świecie. Była to moja czwarta wyprawa od początku inwazji. Podczas pierwszej – w marcu 2022 roku – obserwowałam, jak rosyjskie wojska były odpychane tuż po pierwszych atakach na terytorium Ukrainy. Byliśmy tam świadkami ewidentnych zbrodni wojennych. Zjednoczenie świata we wsparciu dla Ukrainy wydawało się przełomowym momentem. Od tamtej pory miało miejsce wiele zwrotów akcji, a ludność Ukrainy doświadczyła ogromnego cierpienia. Ostatnia wyprawa również okazała się znamienna, ponieważ mogłam na własne oczy zobaczyć, jak przebiega kontrofensywa. Jest ona faktem. Choć sytuacja nadal jest niezwykle trudna, widać postępy Ukraińców. Co dla nas ważne – codziennie przez tydzień nadawaliśmy godzinny wieczorny program. Udało nam się również udokumentować życie zwykłych ludzi – choćby kobiety plażujące z dziećmi w Odessie – co przypomniało nam, że życie toczy się dalej. Bez względu na to, co dzieje się wokół, ludzie zawsze znajdują sposób, by po prostu żyć.

Reportaże z terenu są ważne?

Jeśli pomyślę o wszystkich miejscach, w których byłam i konfliktach, które relacjonowałam, takich jak Bośnia, Afganistan, Somalia, I wojna w Zatoce Perskiej, Irak, Rwanda czy Ukraina – najważniejsze jest opowiedzenie ludzkich historii. Należy słuchać ludzi i dawać im głos. Tak naprawdę dopiero na miejscu wydarzeń jesteśmy w stanie poznać ich bieg i możemy przekazać informacje o nich w sposób zrozumiały dla odbiorców po drugiej stronie globu. Chciałabym natomiast nieco zmienić specyfikę kręcenia ujęć na żywo, podczas których zdarza nam się utknąć w jednym miejscu, zamiast wyjść dalej i skupić się na opowiedzeniu całej historii. Robimy to, ale ja wciąż chciałbym więcej.

Christiane Amanpour - dziennikarstwo informacyjne to całe jej życie.

Christiane Amanpour - dziennikarstwo informacyjne to całe jej życie.

Materiały prasowe

Co się zmieniło od momentu, gdy została pani dziennikarką?

Ogromne zmiany zaszły w technologii – o wiele łatwiej jest teraz relacjonować z terenu, a w CNN mamy niesamowicie utalentowanych ludzi, którzy potrafią kręcić i edytować materiał na bieżąco, a także szybko przygotować się do wystąpienia na antenie. Jeśli chodzi o ciemną stronę zmian – obserwuję coraz więcej prób uciszania dziennikarzy. Coraz więcej z nich jest więzionych, ranionych, a nawet zabijanych. Jeśli spojrzymy na to, co dzieje się w Rosji, Chinach, Iranie, w miejscach takich jak Turcja, Indie czy Meksyk, gdzie działają potężne kartele – wszystko to ma tragiczny wpływ na społeczeństwo obywatelskie, uderzając przy tym w dziennikarzy. To nie przypadek, że istnieje korelacja między zdrowym, sprawnie funkcjonującym społeczeństwem a wysokim poziomem wolności prasy – idą one w parze. Jednak niewiele narodów zmierza w tym zakresie we właściwym kierunku.

Które wydarzenia wspomina pani najczęściej?

Jest ich wiele, ale wciąż powracam do historii kobiet w Afganistanie. Relacje z Afganistanu zaczęłam prowadzić w 1996 roku, więc na własne oczy obserwowałam przejęcie władzy przez talibów i byłam świadkiem tego, jaką krzywdę wyrządzili oni wtedy kobietom. Dlatego niezwykle ważna jest dla mnie sytuacja kobiet w Afganistanie i nie tylko. To niezwykle smutne i frustrujące obserwować, jak po raz kolejny kobietom odmawia się praw, a nawet niemal całkowicie się ich pozbawia – szczególnie w obliczu poczynionych wcześniej postępów. Obecna sytuacja kobiet w Afganistanie jest gorsza niż kiedykolwiek wcześniej. Dziewczęta nie mogą chodzić do szkół, odmawia się im uczestnictwa w życiu społecznym. Owszem, są w tym kraju zdumiewająco odważne kobiety, które próbują to obejść wszelkimi możliwymi sposobami. Nie można jednak zaakceptować faktu, że płacą tak wysoką cenę. Będę dokładać wszelkich starań, by zwracać uwagę świata na ich trudną sytuację.

Co niepokoi panią w dzisiejszym świecie mediów?

Oprócz kwestii związanych z bezpieczeństwem i atakami na dziennikarzy za to, że wykonują swoją pracę, myślę, że bardzo niepokojąca jest ewolucja modelu finansowego mediów. Podstawą wielu platform jest model oparty na podsycaniu złości, wykorzystywaniu i pogłębianiu podziałów w społeczeństwie. Jak pokazała sprawa Dominion Voting Systems z tego roku, wśród głównych graczy medialnych są tacy, którym kłamanie zupełnie nie przeszkadza w pogoni za zyskiem. Sam fakt, że jest to nazywane dziennikarstwem, jest zły, ale jego szerszy wpływ – napędzanie niewiarygodnie szkodliwej kampanii dezinformacji – jest bardzo szkodliwy dla demokracji i społeczeństwa. Ogólnie rzecz biorąc, na całym świecie jest tak dużo stronniczości, bez względu na to, gdzie spojrzymy, a dziennikarze, choć nie powinni, są w nią wciągani.

Czytaj więcej

Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat...

Co by pani z tym zrobiła?

Jestem jedną z tych osób, które uważają, że powinny istnieć specjalne regulacje, i mówię tu również o Stanach Zjednoczonych. Wierzę całym sercem w wolność słowa, ale uważam, że byłoby dobrze dla społeczeństwa, gdyby istniało więcej narzędzi regulacyjnych, które zatrzymywałyby jawne kłamstwa nadawane na niektórych platformach. Musimy usunąć finansową zachętę do kłamania i zatruwania sfery publicznej, zwłaszcza w czasach, gdy tak bardzo potrzebujemy większej przejrzystości i jedności w społeczeństwie. Sądzę również, że ludzie muszą być przygotowani na aktywne poszukiwanie prawdy. Wciąż mamy wokół siebie dużo dobrego dziennikarstwa, ono istnieje, ale sami musimy wziąć na siebie odpowiedzialność za jego poszukiwanie. CNN dostarcza rzetelne, oparte na faktach relacje na wszystkich swoich platformach, ale są też inne media, które wyznają te wartości.

Które z przeprowadzonych wywiadów najbardziej zapadły pani w pamięć?

Tym, który się wyróżnia jest wywiad z byłym prezydentem Iranu, Mohammadem Chatamim z 1988 roku. Był reformistą i pierwszym prezydentem, który przeprosił za wzięcie amerykańskich zakładników. Dużo rozmawialiśmy, mówił o swoim poparciu dla porozumienia pokojowego z Izraelem, o ile poprą je Palestyńczycy, obiecał więcej wolności dla zwykłych ludzi w Iranie – to był ważny moment. Oczywiście, jak dzisiaj wiemy, był to również moment ulotny i teraz wydaje się, że wszystko to się odwróciło. Innym razem atmosfera podczas rozmowy z Yasserem Arafatem stała się tak napięta, że rzucił słuchawką. Działo się to w wyjątkowo nerwowym momencie, gdy na Zachodnim Brzegu dochodziło do gwałtownych starć. Zanim się rozłączył, zaczął na mnie krzyczeć na wizji. Oczywiście wiele osób pamięta i wciąż wraca do mojego pytania do ówczesnego prezydenta Billa Clintona zadanego podczas programu w formule town hall na temat ciągłych wolt jego administracji w trakcie wojny w Bośni. Oczywiście jestem dumna z tego, jak postąpiłam, ponieważ wiedziałam, że muszę zakwestionować oficjalną narrację i znalazłam odwagę, by to zrobić. Nie jestem pewna, czy moi szefowie byli z tego zadowoleni! Kolejny wywiad, który miło wspominam, to ten z królem Jordanii Hussainem. Był wyjątkowo odważnym działaczem na rzecz pokoju w regionie i człowiekiem z wielkimi zasadami.

Z kim jeszcze chciałaby pani przeprowadzić wywiad?

W tej chwili jest całkiem sporo takich osób. Bardzo chciałbym przeprowadzić wywiad z Władimirem Putinem. Fascynująca byłaby rozmowa z Xi Jinpingiem i Kim Dzong Unem. Od dawna myślę też o Narendrze Modim. I tak naprawdę, choć wszyscy pamiętają moje pytanie do Billa Clintona podczas wojny w Bośni, nigdy nie przeprowadziłam wywiadu z urzędującym prezydentem USA. Niedawno udało mi się usiąść do rozmowy z byłym prezydentem Barackiem Obamą, co było dla mnie kolejnym bardzo pamiętnym wydarzeniem.

Christiane Amanpour na spotkaniu z Dalajlamą.

Christiane Amanpour na spotkaniu z Dalajlamą.

Materiały prasowe

Kto do tej pory najbardziej panią zainspirował?

Przeprowadziłam wywiady z wieloma niezwykłymi czołowymi postaciami, ale tak naprawdę to zwykli ludzie, których spotkałam w terenie są dla mnie najbardziej inspirujący. Głęboko w pamięć zapada zdolność ludzi do znoszenia cierpienia i trudności przy jednoczesnym prowadzeniu normalnego życia. Gdy wracam myślami do Bośni, widzę zwykłych mężczyzn i kobiety uchylających się przed ostrzałem snajperów, by zdobyć chleb z jakiejkolwiek otwartej piekarni lub wodę ze studni, którą uda im się znaleźć. Serbowie odcięli prąd, ale pamiętam też, że w momentach, gdy elektryczność została przywrócona, kobiety biegały do salonów piękności w Sarajewie. To ciekawe, że kiedy podczas konfliktu pojawia się chwila spokoju, ulice ożywają – sklepy się otwierają, a ludzie pędzą robić rzeczy, których nie mogli robić od tak dawna. Zawsze wspominam, jak kobiety, które miesiącami nie mogły pozwolić sobie na tak prostą rzecz, jak uczesanie włosów, wychodziły z domu i robiły sobie piękne fryzury. Ta prosta czynność była czymś więcej niż tylko zwykłą pielęgnacją, była aktem oporu w środku wojny, podczas której odmawiano im człowieczeństwa. Właśnie wróciłam z podróży po Ukrainie, gdzie spotkałam kobiety szkolące się na pilotów dronów. Ich determinacja, by odegrać swoją rolę w obronie kraju, domów, rodzin i społeczności przed tym wyjątkowo niesprawiedliwym agresorem, również była niezwykle inspirująca.

A kto był pani zawodową inspiracją?

Miałam niesamowite szczęście pracować z kilkoma wybitnymi osobami, z których wiele to kobiety. Ludzie tacy jak Margaret Moth, nieustraszona fotoreporterka, która została postrzelona przez snajpera w Bośni, a także inne pionierki pracujące w terenie, takie jak Cynde Strand i Maria Fleet, Jane Evans, a także serdeczne koleżanki z newsroomu, takie jak Parisa Khosravi. Szczęśliwie trafiłam również na dwóch wyjątkowych szefów – Jima Taricaniego, topowego reportera śledczego, który był moim mentorem podczas pierwszego stażu w WJAR w Providence. Zawsze był bardzo pomocny i wspierający. Ponadto miałam okazję pracować dla dwóch przełomowych postaci współczesnych mediów – Dona Hewitta z CBS 60 Minutes i oczywiście jedynego i niepowtarzalnego Teda Turnera. Niedawno widziałam Teda i z przyjemnością donoszę, że jest w doskonałej formie. Cechuje go niezachwiane zaangażowanie w robienie tego, co słuszne i dążenie do tego, w co naprawdę wierzy. Niezależnie od tego, czy chodzi o zasady, na których zbudował CNN, czy o jego pasję do ochrony środowiska, czy też wiele innych działań na rzecz społeczeństwa. Nadal bardzo cenię jego wkład w powstanie CNN, ponieważ stworzył coś, co ma prawdziwą siłę, a wykorzystanie tego we właściwy sposób jest wielką odpowiedzialnością. Kiedy po odwiedzinach wychodziłyśmy od niego z Parisą, krzyknął: „Nie zapominajcie, że macie moc!”. Wciąż w to wierzy i to prawda!

Kim by pani została, gdyby nie była dziennikarką?

Kiedy dorastałam, przez długi czas chciałam być lekarką. Nie udało mi się jednak dostać do szkoły medycznej. Mój ojciec był Irańczykiem, a matka Angielką. Dorastałam w Teheranie. Kiedy pod koniec lat 70. rozpoczęła się rewolucja islamska, obserwowanie jej przebiegu było w dużej mierze tym, co zainspirowało mnie do bycia dziennikarką. Często powtarzam, że bycie lekarzem na ostrym dyżurze i korespondentem wojennym to tak naprawdę dwie strony tego samego medalu. Obaj mają do czynienia z traumą, zmuszają do trzymania się w ryzach i wykonywania swojej pracy w otoczeniu ludzkiego cierpienia.

Co pani czuje, gdy patrzy wstecz na 40 lat pracy w CNN?

Pracowałam ciężko, ale naprawdę cieszę się z każdej spędzonej tu chwili i mogę szczerze powiedzieć, że spełniłam swoje marzenie. Wierzę, że jestem wartościowym członkiem zespołu i uwielbiam patrzeć, jak nasze dziennikarstwo coś wnosi. Jestem dumna, że mam w tym swój udział.

40 lat to sporo czasu. To, co działo się w pani życiu zawodowym przez te lata, z pewnością trudno opowiedzieć w kliku zdaniach. Spróbuje pani jednak to zrobić?

Dołączyłam do CNN niemal na samym początku i przypominało to wówczas pracę w start-upie, aczkolwiek wtedy jeszcze tak o tym nie mówiono. Przeniosłam się do Atlanty i zaczęłam pracować w pierwszym newsroomie, do którego zresztą niedawno wróciliśmy po długiej przerwie. CNN zapoczątkowało rewolucję w mediach i ten zapał wyraźnie dało się odczuć. Sieć wywarła ogromny wpływ na krajobraz medialny – przede wszystkim za sprawą koncepcji przekazywania wiadomości 24 godziny na dobę oraz Teda Turnera, prawdziwego wizjonera i indywidualisty, który stał na czele tej zmiany. Od początku mojej kariery wiedziałam, że chcę być korespondentką zagraniczną – nigdy nie myślałam inaczej – dlatego powoli, ale konsekwentnie pięłam się po szczeblach kariery właśnie w tej organizacji. Po drodze spotkałam mnóstwo niesamowitych osób, które mnie wspierały i jestem naprawdę dumna z tego, co razem osiągnęliśmy.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Jej historia
Małgorzata Szumowska wyreżyserowała film dla Prady. "Jesteśmy dumni"
Jej historia
Księżna Charlene z Monako po długiej nieobecności wraca do życia publicznego
Jej historia
60-latka Alejandra Rodríguez najstarszą zwyciężczynią konkursu piękności. Zostanie Miss Universe?
Jej historia
Nicole Kidman odebrała nagrodę za całokształt twórczości
Jej historia
90-letnia Joan Collins powiedziała, dlaczego nie rezygnuje z pracy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił