Zgodnie z danymi wynikającymi z raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny za rok 2020, około 12,5% Polaków w wieku 15-64 lat przyznaje się do regularnego nadużywania alkoholu. Oznacza to, że osoby te (we własnej ocenie) piją dużo i często, a zachowanie to ma negatywny wpływ na ich zdrowie i życie. Narodowy Fundusz Zdrowia informuje zaś, że w 2020 r. uzależnienie od alkoholu było jednym z najczęstszych rodzajów leczenia uzależnień. Faktem jest też i to, że na gruncie przepisów prawa powszechnie obowiązującego, tj. ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi na terytorium Polski obowiązuje ogólny zakaz reklamy i promocji napojów alkoholowych (nieliczne wyjątki dotyczą piwa).
Tymczasem internauci komentujący artykuły odnoszące się do postawienia prokuratorskiego zarzutu aktorce Magdalenie C., która wbrew prawu reklamowała napój alkoholowy (wódkę), piszą: „Szkoda, że prokuratorzy nie są tak gorliwi w innych, aferowych sprawach.”, „Strach wyjść na ulicę jak tacy przestępcy chodzą”, „A może prokuratura zajęłaby się poważniejszymi sprawami”, „Suplementy diety też są szkodliwe, a nikt nie zakazuje celebrytom ich reklamowania”.
Czytaj więcej
- Do adwokata mówi się „panie mecenasie”, do adwokatki – wciąż „pani Kasiu”- mówi Joanna Parafianowicz, adwokatka procesowa i mediatorka.
Czytając te opinie, trudno nie odnieść wrażenia, że zdaniem części społeczeństwa są ludzie równi i równiejsi wobec prawa, a przepisy bywają oceniane jako mniej lub bardziej trafne - w zależności od tego, czy zarzut ich łamania stawiany jest osobom darzonym sympatią, czy niechęcią. Co istotne, jeśli zjawisko to prześledzimy w szerszym kontekście, relatywizowanie reguł i usprawiedliwianie naruszeń da się zauważyć wielu innych sytuacjach. Daje o sobie znać, gdy ignoruje się zakaz parkowania na miejscu przeznaczonym dla kierowców z niepełnosprawnościami ("ja tylko na momencik"), prowadzi samochód pod wpływem alkoholu ("tak naprawdę nic nie zrobiłem, skoro nikomu nie stała się krzywda"), stosuje kary fizyczne wobec dzieci (tylko w celach wychowawczych), a wreszcie przywłaszcza sobie mienie o znacznej wartości ("przecież wszyscy kradną").
Problem polega jednak na tym, że zjawisko relatywizowania norm prawnych jest niebezpieczne, a przymykanie oka na zachowania z nimi sprzeczne może prowadzić do przesuwania granic. Raz dojdziemy do wniosku, że skoro w gruncie rzeczy nikt konkretny na tym nie ucierpiał, to można ukraść ze sklepu batonik, innym razem, że nic złego się nie dzieje, jeśli Prezes Trybunału Konstytucyjnego wpadnie do szefa rządzącej partii na obiad, o ile nie będą wówczas ustalali wiodącej linii orzeczniczej danego składu, a przynajmniej nie w najważniejszych sprawach.