Joanna Parafianowicz o oskarżeniu Pauliny Smaszcz: Nawigacja wyłącznie pod wpływem emocji

Teoretycznie można by oczekiwać, że przeciętny obywatel będzie znał dziś podstawowe zasady posługiwania się cudzymi danymi. Życie pisze jednak nieprzewidziane scenariusze.

Publikacja: 03.01.2024 19:14

Joanna Parafianowicz: Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że przetwarzanie danych osobowych innych l

Joanna Parafianowicz: Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że przetwarzanie danych osobowych innych ludzi niż my sami co do zasady nie powinno mieć miejsca.

Foto: Adobe Stock

Od głośnego wprowadzenia w Polsce przepisów RODO minęło już kilka lat. Z początku nowe realia ochrony danych osobowych obywateli prowadziły do niekiedy zabawnych wydarzeń, jak głośny przypadek nadawania pacjentom przychodni ksywek i wywoływanie na wizytę "Bambuko", "Szoguna", "Dzidka" czy "Jogiego". Wydawać by się mogło, że obecnie sytuacja jest unormowana i przeciętny obywatel zna granice, zarówno absurdu jak i swoich powinności w zakresie posługiwania się cudzymi danymi. Rzeczywistość jednak zaskakuje.

Przykładem takiego stanu rzeczy niechaj będzie kazus pani Pauliny Smaszcz, dziennikarki i prezenterki, wobec której Prokuratura Rejonowa Warszawa – Śródmieście w Warszawie skierowała do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia w Warszawie akt oskarżenia. U jego podstaw legł zarzut „nielegalnego przetwarzania danych osobowych innej osoby w sieci Internet poprzez ujawnienie jej danych adresowych na jednym z portali społecznościowych”. Wnioskując z podanego do publicznej wiadomości komunikatu rzecznika prasowego: Prokuratura oparła swoje ustalenia i stanowisko na przepisie art. 107 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych, który przewiduje odpowiedzialność karną za bezprawne ich przetwarzanie. Jaki stan faktyczny stanowił podstawę oskarżenia? Celebrytka na swoim profilu na Instagramie opublikowała dane adresowe Katarzyny Cichopek, Marcina Kurzajewskiego i Anny Muchy.

Prywatne dane to prywatna sprawa

Nie przesądzając o wyniku postępowania sądowego w sprawie oskarżonej Pauliny Smaszcz, która nie przyznała się do winy, odmówiła składania wyjaśnień i nie ma sobie nic do zarzucenia, warto przybliżyć zagadnienie odpowiedzialności za przetwarzanie danych osobowych — po to, aby nikt nie tylko nie musiał szukać w sobie winy, ale nade wszystko, by postępować zgodnie z prawem.

Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że przetwarzanie danych osobowych innych ludzi niż my sami, co do zasady nie powinno mieć miejsca. Od tej reguły istnieje kilka, ale w istocie niewiele wyjątków. Zgodne z prawem jest bowiem posługiwanie się cudzymi danymi jedynie wtedy, gdy osoba, której one dotyczą, wyraziła na to zgodę; gdy jest to niezbędne do wykonania zawartej z tą osobą umowy; gdy działamy jako administrator danych osobowych i ciąży na nas prawny obowiązek przetwarzania danych; gdy służy to do ochrony żywotnych interesów osoby, której dane dotyczą lub innej osoby fizycznej; gdy jest to konieczne do wykonania zadania realizowanego w interesie publicznym lub do celów wynikających z prawnie uzasadnionych interesów realizowanych przez administratora danych osobowych. W opisanym wyżej zakresie nie mieści się z pewnością okazywanie danych adresowych świadka w sprawie sądowej obserwatorom na Facebooku, nagrywanie własnych wystąpień pod tabliczką adresową osoby, o której mówimy z informacją, iż mieszka pod tym oto adresem, ani przybliżanie obserwatorom z mediów społecznościowych, że matka byłego męża, rezydująca w tym samym miejscu, będącym zarazem przedmiotem podziałem majątku małżeńskiego, bardzo nas lubi.

Czytaj więcej

Joanna Parafianowicz o gwiazdach unikających fiskusa: Do doniesień mediów warto podchodzić z dystansem

Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe

Zdawać by się mogło, że niepodawanie do publicznej wiadomości cudzego prywatnego adresu lub numeru telefonu czy informacji o serii dowodu tożsamości to elementy dobrego wychowania czy zachowanie wiedzione zdrowym rozsądkiem i poczuciem smaku. Życie potrafi jednak zaskakiwać i prawdopodobnie na tę okoliczność dane osobowe wziął pod swą ochronę ustawodawca. Pewne zachowania, podjęte pod wpływem emocji, być może będące rezultatem osobistego (choćby uzasadnionego) zawodu albo owocem goryczy, która potrafi niekiedy dopaść każdego, nie tylko nie powinny mieć miejsce, ale i mogą stanowić podstawę odpowiedzialności karnej. Myślę jednak, że tak jak w wielu innych aspektach życia bez znajomości praw wystarczy kierować się zasadą: nie czyń drugiemu co tobie niemiłe. Za jej sprawą bowiem można uniknąć ujawnienia cudzych danych osobowych i nie narażać się na odpowiedzialność karną. Uchronimy małoletnie dzieci przed szczegółami toczonego medialnie sporu rodziców, oszczędzając im upokorzeń, a być może zachowamy dobre imię, które jakże łatwo utracić, zostawiając rozsądek w domu i nawigując wyłącznie pod wpływem emocji — jak to zdaje się czynić oskarżona w omawianej sprawie.

Od głośnego wprowadzenia w Polsce przepisów RODO minęło już kilka lat. Z początku nowe realia ochrony danych osobowych obywateli prowadziły do niekiedy zabawnych wydarzeń, jak głośny przypadek nadawania pacjentom przychodni ksywek i wywoływanie na wizytę "Bambuko", "Szoguna", "Dzidka" czy "Jogiego". Wydawać by się mogło, że obecnie sytuacja jest unormowana i przeciętny obywatel zna granice, zarówno absurdu jak i swoich powinności w zakresie posługiwania się cudzymi danymi. Rzeczywistość jednak zaskakuje.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarz
Paulina Szewioła: Szkodliwy trend na "bycie panią domu”
Komentarz
Joanna Parafianowicz o tragedii w Andrychowie: Za śmierć dziewczynki w takim samym stopniu nie odpowiada nikt, jak i wszyscy
Komentarz
Joanna Parafianowicz o zabieraniu dziecka do pracy: Na tym można zyskać
Komentarz
Joanna Parafianowicz: Cieszący się renomą adwokat nie wykupi standu na targach rozwodowych
Komentarz
Joanna Parafianowicz: Świat jest zły. Można go jednak naprawić