Joanna Parafianowicz: Cieszący się renomą adwokat nie wykupi standu na targach rozwodowych

- Potrzeba zorganizowania targów nie stanowi odpowiedzi na potrzebę klienta, lecz jest o niego wołaniem - uważa prawniczka.

Publikacja: 30.10.2023 11:20

Targi rozwodowe - hit czy kit?

Targi rozwodowe - hit czy kit?

Foto: Adobe Stock

Kiedy przeczytałam o pierwszych w Polsce targach rozwodowych, pomyślałam: „oho, brzmi jak sprytny pomysł na biznes dla ludzi, którzy chcą zarobić na cudzym nieszczęściu”, ale nie ma co się uprzedzać. Dlatego sięgnęłam do źródła i poszukałam informacji o organizatorze. 

W opisie fanpage'u na Facebooku przeczytałam: „Założeniem Targów Rozwodowych jest pomoc osobom, przechodzącym przez to bolesne czy wręcz traum”. Tak, zdanie jest niedokończone, ale nieco zgrabniej rozwinięte w informacjach o wydarzeniu: „Założeniem targów jest pomoc osobom, przechodzącym przez to bolesne czy wręcz traumatyczne przeżycie, aby w możliwie łagodny, jak najmniej stresujący sposób odnalazły się w nowej sytuacji. Niestety nikt nie nauczył nas jak przejść przez ten trudny czas dlatego Przejdźmy to razem" (pisownia oryginalna).

Upewniłam się, że organizator nie ma strony internetowej (choć domena nie jest już dostępna do sprzedaży) i przetarłam w niedowierzaniu oczy po zapoznaniu się z informacją, że twórca wydarzenia to „Prawnik specjalizujący się w branży rozrywkowej”. Mam już wyrobione zdanie: „Oho, wygląda jak sprytny pomysł na biznes dla ludzi, którzy chcą zarobić na cudzym nieszczęściu”.

Czytaj więcej

Miłość miłością, ale warto zbierać faktury

Rynek ślubny to od lat prężnie rozwijająca się branża. Choć organizacja tego rodzaju imprez od zawsze skłaniała ludzi do wydawania pieniędzy, od jakiegoś czasu można zaobserwować wręcz aberracyjne skłonności w tym obszarze - z pewnością w wielu wypadkach prowadzące do wypaczenia istoty uroczystości. W miejsce celebrowania miłości mamy wyścig w pokazie zaproszeń, serwetek, girland, dań ze wszystkich stron świata, sal udekorowanych pod kolor tasiemek na włosach panny młodej, lampionów o przedziwnych kształtach, czy przeglądu wysublimowanych prezentów dla gości, o listach darów oczekiwanych przez państwa młodych nie wspominając. Tak opisaną rzeczywistość nakręcają też media, a w nich programy: o ślubach od pierwszego wejrzenia, randkach seniorów i rolników z jednej strony, z drugiej zaś - relacje z zaślubin celebrytów czy odnawiania przysięgi, organizowane (jakże by inaczej) na odległych krańcach świata.

Czy małżeństwo zapoczątkowane wielomiesięcznymi przygotowaniami i zaciągniętym na organizację zaślubin kredytem przetrwa dłużej i będzie lepsze niż to, na które nie wydano fortuny i przy którego planowaniu nie wypruto sobie żył? Z pewnością nie.  Wie o tym nie tylko każdy rozsądnie myślący człowiek, ale i niemal wszyscy prawnicy rozwodowi. Szczęśliwe pożycie zależy bowiem zwykle od poczucia odpowiedzialności za drugiego człowieka, umiejętności poszukiwania kompromisu i konsekwencji. Śmiem zatem twierdzić, że potrzeba zorganizowania targów nie stanowi odpowiedzi na potrzebę klienta, lecz jest o niego wołaniem. Podobnie zatem jak targi ślubne kreują zapotrzebowanie na określone dobra i usługi nastawione są na sprzedaż, tak targi rozwodowe stanowić będą w istocie apel o skorzystanie z usług: prawników, detektywów i specjalistów od asekuracji majątku skierowany do potencjalnych rozwodników.

Czy lekarza do przeszczepu serca szukalibyśmy na targach? Z pewnością nie, bo w tak delikatnych kwestiach oczekujemy pozytywnych rekomendacji stanowiących potwierdzenie doświadczenia i kwalifikacji. Myślę, że podobne kryteria warto odnosić do prawników i choć z pewnością zdarzyć się mogą rodzynki – cieszący się renomą adwokat nie wykupi standu na targach rozwodowych po to, by swym urokiem przyciągnąć do kancelarii nowych klientów, a realizujący się zawodowo radca nie wydrukuje ulotek na temat swojej praktyki, aby rozdawać je przy kasach.

Czytaj więcej

Przy rozwodzie pracę kobiety w domu trudno wycenić. Jaką przyjąć stawkę?

Organizowanie biznesu wokół tego, co dla wielu ludzi stanowi jedną z największych życiowych porażek i kreowanie zapotrzebowania na narzędzia, które w miejsce uciszania konfliktu będą go w wielu wypadkach niepotrzebnie eskalować, nie można ocenić inaczej jak negatywnie. Bazując zaś na kilkunastoletnim doświadczeniu zawodowym i codziennym przyglądaniu się temu jak profesjonaliści burzą, a nie budują mosty między ludźmi, stwierdzam, że żyłki do interesów nie mam za grosz. Z tej przyczyny na targach się nie spotkamy.

Kiedy przeczytałam o pierwszych w Polsce targach rozwodowych, pomyślałam: „oho, brzmi jak sprytny pomysł na biznes dla ludzi, którzy chcą zarobić na cudzym nieszczęściu”, ale nie ma co się uprzedzać. Dlatego sięgnęłam do źródła i poszukałam informacji o organizatorze. 

W opisie fanpage'u na Facebooku przeczytałam: „Założeniem Targów Rozwodowych jest pomoc osobom, przechodzącym przez to bolesne czy wręcz traum”. Tak, zdanie jest niedokończone, ale nieco zgrabniej rozwinięte w informacjach o wydarzeniu: „Założeniem targów jest pomoc osobom, przechodzącym przez to bolesne czy wręcz traumatyczne przeżycie, aby w możliwie łagodny, jak najmniej stresujący sposób odnalazły się w nowej sytuacji. Niestety nikt nie nauczył nas jak przejść przez ten trudny czas dlatego Przejdźmy to razem" (pisownia oryginalna).

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarz
Paulina Szewioła: Szkodliwy trend na "bycie panią domu”
Komentarz
Joanna Parafianowicz o oskarżeniu Pauliny Smaszcz: Nawigacja wyłącznie pod wpływem emocji
Komentarz
Joanna Parafianowicz o tragedii w Andrychowie: Za śmierć dziewczynki w takim samym stopniu nie odpowiada nikt, jak i wszyscy
Komentarz
Joanna Parafianowicz o zabieraniu dziecka do pracy: Na tym można zyskać
Komentarz
Joanna Parafianowicz: Świat jest zły. Można go jednak naprawić