Joanna Parafianowicz o zabieraniu dziecka do pracy: Na tym można zyskać

Posłanka Aleksandra Gajewska pojawiła się w Sejmie z dzieckiem. Wywołała tym niemałe poruszenie opinii publicznej, szczególnie tej internetowej.

Publikacja: 21.11.2023 16:48

Są takie sytuacje, w których do pracy można przyjść z dzieckiem.

Są takie sytuacje, w których do pracy można przyjść z dzieckiem.

Foto: Adobe Stock

W sieci padały nie tylko słowa oburzenia wobec traktowania sali sejmowej, jak to określano, niczym przedszkola.  Pojawiły się wątpliwości, czy to zgodne z prawem i dobrymi obyczajami, a nawet pytania o to, czy polityczka także „pokaże cyca” (dla przypomnienia: jej dziecko ma już 4 lata). Pomijając absurdalność niektórych komentarzy i fakt, że status posła nie pozwala na postawienie znaku równości pomiędzy nim a etatowym pracownikiem, warto zastanowić się, dlaczego macierzyństwo i wszystko, co z nim związane, wywołuje nadal tak wiele kontrowersji i skłania do polaryzacji. Tacierzyństwo tego rodzaju emocji przecież nie wzbudza.  Niemniej jednak warto wiedzieć, czy na gruncie obowiązujących w Polsce przepisów przyjście do pracy z dzieckiem jest w ogóle możliwe.

Zacznijmy od początku

Niejedna kobieta choć raz w życiu usłyszała podczas rozmowy o pracę mniej lub bardziej bezpośrednio zadawane pytania o to, czy ma już dzieci, czy je planuje w przyszłości oraz jak będzie łączyła obowiązki służbowe z domowymi. Prawdopodobnie mało który mężczyzna choć raz w życiu został zapytany o to samo. W świetle prawa, w odniesieniu do przedstawicieli obu płci, tego rodzaju zagadnienia nie powinny przesądzać o zatrudnieniu. Oczywiste jest jednak, że to kobietom przypisuje się większe zaangażowanie w rodzinę niż w działania zawodowe. To matki widzimy w roli rodziców wzywanych do szkoły w razie problemów, choroby dziecka, pierwszorzędnych opiekunów i zarazem osób, które mają większą łatwość w braniu zwolnienia z powodu choroby swojej pociechy, choć jako żywo także ojcowie mają do niego prawo. Przenosząc rozważania na grunt najlepiej znanej mi branży: nigdy nie słyszałam, aby moi koledzy prawnicy ubiegając się o zatrudnienie, zastanawiali się, czy uda im się pogodzić rodzicielstwo z godzinami pracy kancelarii. Nigdy nie byli pytani o to przez swoich patronów czy pracodawców. Nie są mi też znane przypadki skierowanych do ojców pochwał za to, że w sezonie przeziębieniowym zostają w domu z dziećmi. Nie raz jednak słyszałam pretensje do koleżanek o to, że zatrudnienie kobiety to problem, zwłaszcza, gdy jest mamą dziecka w wieku najbardziej skłonnym do infekcji, czyli w okresie wczesnoszkolnym.

Polskie społeczeństwo ma skłonność do przypisywania sobie przekonania o równości obu płci, zaś polscy politycy prześcigają się w deklarowaniu swego szacunku do rodziny i dostrzeganiu potrzeby wspierania tej podstawowej komórki organizacyjnej państwa. W prawdziwym życiu okazuje się jednak, że zarówno jedna jak i druga postawa mają wymiar głównie teoretyczny. Matka przyprowadzająca do pracy dziecko odbierana jest inaczej niż mężczyzna w podobnej (choć nieczęsto zdarzającej się) sytuacji. Jej łatwiej przypisać takie cechy jak brak umiejętności prawidłowego zorganizowania czasu, niepoważne podejście do obowiązków pracowniczych, a nawet konfliktowość leżącą u podstaw nienależytego ustalenia zasad współpracy z ojcem dziecka. Ojciec natomiast zasługuje czyniący to samo zasługuje na podziw. Nie dość, że odciąża matkę (kto wie, może nawet pomaga w porządkach domowych?), umie zaopiekować się własnym (sic!) dzieckiem i jest samodzielny, to na dodatek potrafi połączyć nadzór nad pociechą z pracą.

Czytaj więcej

Matki adwokatki wciąż bez ochrony antydyskryminacyjnej

Z dzieckiem do pracy?

Co na to prawo? Pracodawca może umożliwić przyjście do pracy z dzieckiem, ale pracownik każdorazowo powinien poinformować przełożonego o zaistniałej potrzebie i uzyskać zgodę na przyprowadzenie dziecka do miejsca swojego zatrudnienia. Jeśli warunki na to pozwalają, pociecha powinna przebywać w pomieszczeniu, w którym pracuje rodzic - w pełni za nią wówczas odpowiedzialny. Brzmi pięknie? Z pewnością. Nie jest to jednak norma w większości firm.

Rodzicielstwo to niesamowita przygoda, ale znacznie częściej mieszcząca się w kategorii wycieczek organizowanych na własną rękę i bez znajomości lokalnego języka, niż wakacje all inclusive w znanym kurorcie i z całodobową obsługą rezydenta. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że rodzicom przytrafiają się sytuacje, niekiedy niemożliwe do przewidzenia i powodem takiego stanu rzeczy nie jest nasz błąd, lecz przyczyny losowe. Dziecku tymczasem opiekę zapewnić należy zawsze, a nie tylko w dni wolne od pracy. Być może pracodawcy, którzy wśród podwładnych mają więcej osób będących rodzicami niż beztroskimi 20-latkami, powinni dostrzec wyższość tzw. zakładowych żłobków, przedszkoli lub sal opieki nad owocowymi czwartkami i karnetami na siłownię, których w nawale codziennych obowiązków większość z nas nie ma ani siły, ani ochoty odwiedzić. Nie od dziś wiadomo bowiem, że sfrustrowany, niepewny i w gruncie rzeczy nieszczęśliwy pracownik nie jest odpowiednio wydajny, a fakt, iż nie może polegać na swoim pracodawcy w normalnych życiowych sprawach, postrzegać można w kategoriach niewłaściwych warunków pracy. Firmy wspierające równowagę między życiem zawodowym i osobistym swoich pracowników mogą zaś na tym wiele zyskać. Dosłownie i w przenośni.

W sieci padały nie tylko słowa oburzenia wobec traktowania sali sejmowej, jak to określano, niczym przedszkola.  Pojawiły się wątpliwości, czy to zgodne z prawem i dobrymi obyczajami, a nawet pytania o to, czy polityczka także „pokaże cyca” (dla przypomnienia: jej dziecko ma już 4 lata). Pomijając absurdalność niektórych komentarzy i fakt, że status posła nie pozwala na postawienie znaku równości pomiędzy nim a etatowym pracownikiem, warto zastanowić się, dlaczego macierzyństwo i wszystko, co z nim związane, wywołuje nadal tak wiele kontrowersji i skłania do polaryzacji. Tacierzyństwo tego rodzaju emocji przecież nie wzbudza.  Niemniej jednak warto wiedzieć, czy na gruncie obowiązujących w Polsce przepisów przyjście do pracy z dzieckiem jest w ogóle możliwe.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarz
Paulina Szewioła: Szkodliwy trend na "bycie panią domu”
Komentarz
Joanna Parafianowicz o oskarżeniu Pauliny Smaszcz: Nawigacja wyłącznie pod wpływem emocji
Komentarz
Joanna Parafianowicz o tragedii w Andrychowie: Za śmierć dziewczynki w takim samym stopniu nie odpowiada nikt, jak i wszyscy
Komentarz
Joanna Parafianowicz: Cieszący się renomą adwokat nie wykupi standu na targach rozwodowych
Komentarz
Joanna Parafianowicz: Świat jest zły. Można go jednak naprawić