Światowy sukces odniosła prawie 30 lat temu i od tego czasu spektakle Sashy Waltz zawsze budzą ogromne zainteresowanie. A ona niezmiennie zaskakuje, jest jak badaczka odkrywająca nowe ziemie. – Ciągle szukam nowych inspiracji i przesuwam granicę, do której chciałabym dojść – powiedziała mi podczas kiedyś, gdy przyjechała do Polski ze swoim międzynarodowym zespołem Sasha Waltz & Guests.
Jej biografia zaczyna się podobnie jak wielu tancerek. W Karlsruhe, gdzie Sasha Waltz urodziła się w 1963 roku, była nieduża szkoła tańca. – Rodzice uznali, że ponieważ jestem strasznie ruchliwym dzieckiem, takie zajęcia dobrze mi zrobią – wspominała po latach. – Już tam na lekcjach trochę improwizowałam, bo nie było dyscypliny typowej dla szkół baletowych.
Potem jednak edukacja nie przebiegała typowo. Sasha nie ukończyła szkoły baletowej z klasycznym programem. Dorastała w tradycji niemieckiego tańca ekspresjonistycznego, który w latach 20 i 30. XX wieku był sztuką oryginalną w Europie, a w czasach nam bliższych inspirowała się nim m. in. słynna Pina Bausch.
Osiągnąwszy pełnoletność wyruszyła w świat. Najpierw pojechała do Amsterdamu do najważniejszej w Europie szkoły tańca nowoczesnego – School for New Dance Development. Celem czteroletniego cyklu nauczania nie jest tam wpojenie uczniom określonej techniki, lecz takie ich przygotowanie, by taniec pojmowali jako sztukę wielowymiarową. Stamtąd zaś udała się do mekki światowego tańca współczesnego – do Nowego Jorku, gdzie przez kilka sezonów tańczyła w kilku zespołach.
Sasha Waltz w Alei Kosmonautów
Do Niemiec wróciła w 1993 roku, nie do Karlsruhe, a do Berlina, który stał się najważniejszym dla niej miastem. Połączony po zburzeniu muru tętnił w tamtych latach życiem i optymizmem, w nim wszystko wydawało się możliwe.