„Jak w redakcji The Independent narodziła się Bridget Jones?” – to tytuł artykułu opublikowanego w serwisie internetowym rzeczonego magazynu i poświęconego historii dość chaotycznej, choć pełnej optymizmu bohaterki, która w bieżącym roku obchodzi swoje trzydzieste urodziny. W połowie lat 90., w zatłoczonej redakcji „The Independent”, wypełnionej dymem papierosowym, odgłosami faksu i przekrzykującymi się publicystami omawiającymi tematykę wojny w Czeczenii, początkująca dziennikarka, Helen Fielding, dostała zgoła odmienne zadanie. Miała tworzyć felietony poświęcone wyzwaniom czyhającym na młodą kobietę stanu wolnego, poszukującą miłości i borykającą się z własnymi słabościami, jak choćby tendencja do nałogów czy zamiłowanie do słodkich przekąsek.
Zadanie wydało się przyszłej autorce na tyle skomplikowane, że początkowo odmówiła jego wykonania, w obawie przed tym, że opisywanie przygód bazujących na własnych doświadczeniach będzie, jak to ujęła, „żenujące i eksponujące”. Do podjęcia wyzwania namówił ją jednak bardziej doświadczony redaktor, Charles Leadbeater, proponując młodszej koleżance, by zamiast własnych przeżyć, przedmiotem felietonów uczyniła potyczki fikcyjnej postaci. Kiełkujący w głowie Fielding pomysł tworzenia opowieści zatytułowanych „30s Panic”, który kilka lat wcześniej nie doczekał się realizacji, miał szansę rozwijać się na łamach poczytnego magazynu. Przekazywane w zabawny sposób opowieści o dalekiej od ideału, choć budzącej sympatię bohaterce, okazały się dla czytelników na tyle atrakcyjne, że felietony ukazywały się regularnie w latach 1995-1997. Przeniesione na karty powieści „Dziennik Bridget Jones” w 1996 r., a następnie publikowane w ukazujących się cyklicznie kontynuacjach „Bridget Jones: W pogoni za rozumem”, „Bridget Jones: Szalejąc za facetem” i „Dziennik Bridget Jones. Dziecko”, przeplatały się z ekranizacjami poszczególnych części serii. Targaną wątpliwościami, walczącą z nałogami i dokonującą wątpliwych wyborów miłosnych bohaterkę pokochał cały świat, a jej wizerunek nierozerwalnie kojarzy się z odtwórczynią roli tytułowej bohaterki, Renée Zellweger. Odsłonięcie pomnika Bridget Jones trzydzieści lat po tym, jak pierwszy felieton z jej udziałem został opublikowany na łamach „The Independent”, nie mogłoby odbyć się bez amerykańskiej aktorki, perfekcyjnie imitującej brytyjski akcent na potrzeby nagrań. Podczas ceremonii nie zabrakło też autorki serii, skorej do snucia odważnych planów na temat kontynuacji losów kultowej bohaterki.
Helen Fielding o Bridget Jones: miałam obawy, że nikt nie będzie traktował mnie poważnie
– Zawsze będę wdzięczna redakcji magazynu za wyrażenie zgody na publikację przygód fikcyjnej postaci, spisywane w formie pamiętnika – wspominała Helen Fielding w wywiadzie dla „Vogue” w 2016 r.. Popularność stworzonej przez nią bohaterki była zaskakująca tym bardziej, że sama autorka nie pokładała wiary w powodzenie projektu, tworząc teksty poświęcone szalonej trzydziestolatce w tajemnicy przed redakcyjnymi kolegami i nie podpisując ich własnym nazwiskiem. – Miałam obawy, że nikt nie będzie traktował mnie poważnie. Nigdy nie przypuszczałabym, że ta przygoda potrwa dłużej niż kilka tygodni. Nie przyznałam się nikomu, że to ja jestem pomysłodawczynią Bridget. Pracowałam u boku niezwykle elokwentnych dziennikarzy, którzy tworzyli rzetelne materiały na temat wojny w Czeczenii czy powstania Nowej Partii Pracy pod wodzą Tony’ego Blaira i czułam się nieswojo pisząc o liczbie spożytych kalorii i wyjaśniając czytelnikom, dlaczego wyjście z domu zajmuje kobiecie zwykle około trzech godzin – wspomina w cytowanej rozmowie dla „Vogue”.
Niezliczone listy od czytelników z niecierpliwością wyczekujących kolejnych opowieści z pamiętnika Bridget Jones stopniowo dodawały Fielding pewności siebie i utwierdzały ją w przekonaniu, że warto ujawnić autorkę poczytnych felietonów. – Nadszedł czas, gdy zaczęłam się chwalić swoim osiągnięciem i podawać do publicznej wiadomości informację, że owszem, to ja jestem twórczynią Bridget Jones – przyznaje.