- Proszę podkreślić, żeby nie powtarzać strategii blogerów finansowch, one są dobre głównie dla tych blogerów – to była jedna z głównych uwag doświadczonego maklera, z którym rozmawiałam ostatnio o tym, jak tworzyć własną strategię inwestowania. Tamta rozmowa była akurat o inwestowaniu w fundusze ETF, czyli exchange traded fund, o tyle atrakcyjniejsze od akcji poszczególnych firm, że w jednym funduszu można znaleźć udziały w akcjach wielu firm, także z wielu regionów świata, co sprawia, że są mniej narażone na duże wahania kursów.
Ale ta sugestia ekonomisty – by nie słuchać blogerów, dotyczyła ogólnie rad licznych w internecie doradców, którzy chętnie komentują sprawy finansowe, i zarabiają na tym, że mają zasięgi, albo często także na mniej lub bardziej oficjalnej sprzedaży jakichś instrumentów finansowych. Wreszcie: na sprzedaży marzeń.
Przyjrzałam się blogerom i mam takie skojarzenie, że część z nich to finansowy odpowiednik doktora Zięby, który ani nie jest doktorem nauk medycznych, ani nie leczy, jego nazwa „dr Zięba” to jedynie nazwa marketingowa, bo jest inżynierem, a jego porady wpędziły wiele osób w poważne kłopoty.
Ile zarabia złota rybka?
Oto jedna blogerka pisze „bądź własną złotą rybką i manifestuj wszystko, czego pragniesz”, w poście obok dodaje, że „hipnoza to nie kwakanie jak kaczka”. Blogerka erikaoley pisze o jakiejś „Alice”, która dzięki jej wsparciu przeszła drogę od zarabiania 100 tys. funtów rocznie do zgromadzenia 250 mln funtów na fundusz inwestycyjny w ciągu zaledwie 6 miesięcy. To dowód na to, że zmiana wewnętrznych przekonań i spokojne działanie mimo obaw mogą otworzyć drzwi do niewyobrażalnych możliwości – pisze erikaoley i dodaje, że „Przemiana Alice świadczy o sile, jaką niesie ze sobą przeprogramowanie mózgu – od pokonywania głęboko zakorzenionych lęków po tworzenie nowej, obfitującej w sukcesy rzeczywistości”. I śmieszno – i straszno, a straszno głównie dlatego, że obserwuje ją 10 tys. osób i ktoś tych rad posłucha.
Czytaj więcej
Czy z biedą mi do twarzy? To pytanie niebawem trzeba będzie sobie zadać, chyba że… zgodzimy się na trochę dyskomfortu i przestaniemy czekać.