W Japonii na przykład od lat funkcjonuje tzw. „urlop menstruacyjny”. W Hiszpanii w tym roku wprowadzono podobno rozwiązanie. Również w Polsce pracownice dopytują, kiedy pojawią się podobne rozwiązania.
Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach
Urlop menstruacyjny to cała pula różnego rodzaju rozwiązań funkcjonujących w wielu krajach i wielu organizacjach. O ile w kraju kwitnącej wiśni rzeczywiście „urlop menstruacyjny” nosi pewne cechy urlopu, jest to jednak z reguły zwolnienie niepłatne i w praktyce niemal nieużywane. W Hiszpanii również nie jest to wbrew pozorom typowy urlop na żądanie dla kobiet, a rodzaj zwolnienia lekarskiego z powodu bolesnej miesiączki. Jest ono płatne od pierwszego dnia w ramach krajowego systemu ubezpieczeń społecznych, w przeciwieństwie do pozostałych zwolnień lekarskich, które z reguły nie są płatne w Hiszpanii w ciągu pierwszych dni.
W Polsce wciąż brak jest odpowiedniej regulacji. Brak jest perspektyw na wprowadzenie ich w najbliższym czasie, więc pracodawcy coraz częściej biorą sprawy w swoje ręce. Odpowiednio wprowadzony urlop menstruacyjny dla kobiet jest ciekawym i ważnym benefitem. Pozwala zarówno wyróżnić się pracodawcom na rynku, a ponadto zadbać o wellbeing zatrudnionych kobiet.
Przykład niemal niedziałającego japońskiego rozwiązania pokazuje, że przy wprowadzaniu urlopu menstruacyjnego warto skupić się na tym, by nie tylko był on w przedsiębiorstwie oferowany, ale przede wszystkim, by był tak skonstruowany, aby rzeczywiście spełniał swój cel i był wykorzystywany w praktyce.
Czytaj więcej
Kobiety mogą w świecie prawniczym wiele osiągnąć, ale trzeba im odwagi i wsparcia ze strony samorządu – mówi prezydentka Federacji Adwokatur Europejskich.