Jest wielki problem z ludzkimi emocjami wyrażanymi w internecie. Toczą się tam dyskusje, w których często dochodzi do zniesławiania i obrażania rozmówców. Nieraz kończy się to ludzkimi dramatami. Chcemy z pomocą influencerów nagrać audycje z wykorzystaniem nowych mediów o tym, jak walczyć z sieciowym hejtem. Bo czasem taka walka może się skończyć w sądzie i wymaga wsparcia prawnika. Chcemy też opowiedzieć, czym różni się takie obrażanie od ironii czy złośliwości. Bo przecież nie wszystkie cierpkie komentarze łamią prawo.
Zajmuje się pani nie tylko nowymi mediami, ale też nowymi technologiami i prawem ich dotyczącym. Czy łatwo było prawniczce nauczyć się, co w świecie informatyki oznacza migracja, konwersja i parametryzacja oprogramowania?
Teraz, po kilkunastu latach współpracy z informatykami już łatwiej mi to przychodzi, niż kiedyś (śmiech). Zawsze mnie te sprawy interesowały. Dziś twórcy programów sami zapraszają mnie do udziału w naradach, na których je kreują. Moją rolą jest określić, jakie ryzyka prawne mogą się pojawić przy używaniu takich czy innych rozwiązań informatycznych. To ważne, bo według polskiego prawa nie można opatentować oprogramowania. Można jedynie zastrzec wygląd interfejsu. Trzeba też znać prawo konkurencji, by się zabezpieczyć przed kopiowaniem zmaterializowanych pomysłów informatyków przez konkurencyjne firmy. Więc jeśli pan pyta o to, jak prawnik może zrozumieć informatyka, to odpowiem, że możemy być wręcz niejako współautorami projektów informatycznych i strategii ich używania.
No dobrze, pani rozumie o co chodzi z tymi interfejsami, ale czasem trzeba poprowadzić spór na tym tle w sądzie i wytłumaczyć to sędziemu. Jak sobie z tym radzić?
Od 2020 roku działają w Polsce wyspecjalizowane sądy własności intelektualnej, w których orzekają sędziowie całkiem dobrze przygotowani do tych spraw, także w kwestiach informatycznych. Gorzej jest, gdy trzeba sprawy technologiczne i informatyczne tłumaczyć rozmaitym urzędom, które kontrolują firmy stosujące nowe technologie. Niedawno prowadziłam sprawę, dotyczącą branży turystycznej i technologii w niej używanych. Dziś często rezerwuje się hotele czy wycieczki za pomocą platform internetowych. W tej mojej sprawie ktoś zarezerwował sobie wczasy, przyjechał do hotelu, a tam okazało się, że nie ma dla niego miejsca. Było, ale gdzieś indziej. Spór toczył się o to, czy był błąd w oprogramowaniu rezerwacyjnym na stronie internetowej czy też pomylił się wczasowicz.
Kto wygrał?