Agata Jagodzińska: Nie potrafię kłamać, a politycy często kłamią

Stworzyłam od zera zupełnie nowy związek zawodowy, ale nie mogłabym tego zrobić bez wsparcia kolegów i koleżanek, którym też nie podobał się skostniały styl starych organizacji – przyznaje Agata Jagodzińska, przewodnicząca Związkowej Alternatywy w Krajowej Administracji Skarbowej.

Publikacja: 29.01.2025 12:02

Agata Jagodzińska: W naszej kadrze zarządzającej w związku kobiety stanowią 70 proc.

Agata Jagodzińska: W naszej kadrze zarządzającej w związku kobiety stanowią 70 proc.

Foto: Archiwum prywatne

Ludzie na ogół nie lubią urzędników skarbowych. Mówi się, że wykonujecie jeden z najstarszych zawodów świata, bo poborcy danin byli już w starożytności. Jak się pani z tym czuje?

Myślę, że mimo wszystko i tak jesteśmy coraz bardziej lubiani. Wskazują na to sondaże opinii publicznej, zamawiane przez Krajową Administracje Skarbową. W ostatnich latach wprowadzono u nas różne nowe regulaminy, zakładające traktowanie podatników jak klientów. Nam to nie zawsze odpowiada, bo „klient” sugeruje, jakobyśmy sprzedawali jakieś usługi. Oczywiście wiele zrobiono, by poprawić jakość obsługi osób przychodzących do urzędów skarbowych. Ale wciąż pokutuje pogląd, także w mediach, że gnębimy zwykłych ludzi i małe firmy, a ty większym pozwalamy bezkarnie nie płacić podatków.

O, przepraszam – w „Rzeczpospolitej” nieraz pisaliśmy, że i dużym firmom błędnie zarzucaliście nieuczciwość.

Błędów nie robi ten, kto nic nie robi. Pracuję w administracji podatkowej prawie 22 lata, brałam udział w wydawaniu decyzji po kontrolach i nie pamiętam przypadku, by wydano decyzję niekorzystną dla podatnika zupełnie bezpodstawnie.

Niedawno kierowany przez panią związek stanął w publicznej obronie kontrolerów skarbowych, którzy spotkali się z agresją podczas swojej pracy.

Były dwa takie wypadki latem ubiegłego roku. W tym pierwszym o mało nie zlinczowano kontrolera, który odwiedzał stragany na festynie ludowym. W drugim doszło do awantury w pubie w Bielsku-Białej, gdy kontrolerzy nie dostali paragonu na zakupiony alkohol. Oba przypadki były nagłośnione w mediach, także społecznościowych. Było wiele nieprzychylnych komentarzy pod adresem tych kontrolerów. My, także w mediach społecznościowych, od razu zdecydowanie na to zareagowaliśmy, bo przecież ci skarbowcy po prostu robili swoje. Postrzegam swoją rolę jako przede wszystkim obrońcy pracowników, nawet jeśli doznają krzywdy nie od pracodawcy, a także z innych stron. W tych przypadkach doszło do publicznego oczerniania naszych kolegów za to, że po prostu robili swoją robotę. Zależy mi na tym, żeby społeczeństwo postrzegało nas jako tych, którzy dbają do dobro wspólne, jakim są finanse publiczne. A to, że szara strefa szkodzi nie tylko państwu, ale i uczciwym przedsiębiorcom, docenia coraz więcej osób.

Może ta zła opinia o skarbowych bierze się stąd, że zgarniacie setki miliardów złotych do budżetu, a więc powstaje podejrzenie, że jesteście wysoko premiowani?

To kolejny stereotyp. Owszem, są nagrody dla urzędników za wybitne zaangażowanie w swoją pracę, ale nie ma premii które by były proporcjonalne do kwot podatków nałożonych na podatników. Wynagrodzenia nie są rewelacyjne – przeciętny skarbowiec zarabia około sześciu tysięcy złotych. To nie jest wysoka kwota, zważywszy odpowiedzialność i rosnący ciężar obowiązków. Z tego powodu wielu pracowników, w tym doświadczonych kontrolerów, odeszło z pracy w ostatnich latach. Niewiele młodych osób z wykształceniem ekonomicznym czy prawniczym chce podjąć pracę w skarbówce. Bardzo to dla nas bolesne. Być może byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie nasza walka o godziwe płace.

Trafiła pani do administracji skarbowej po studiach ekonomicznych. Dopiero po kilkunastu latach pracy zajęła się pani działalnością związkową. Skąd się wzięło to zainteresowanie?

W pewnym momencie kariery poczułam frustrację. Miałam już sporo doświadczenia, przydzielano mi najtrudniejsze sprawy z zakresu podatku dochodowego, a wciąż nie było perspektywy awansu. Zawsze znajdował się ktoś inny – może zdolniejszy, może lepiej ustawiony? A ja w 2013 roku zdałam bardzo trudny egzamin na urzędnika mianowanego i uważałam, że należy mi się adekwatna do tego funkcja. Zaczęłam się nawet rozglądać za posadą poza administracja skarbową. Właśnie wtedy pojawiło się zaproszenie do działania w NSZZ ”Solidarność” skarbowców. Zapisałam się i przyznam, że bardzo mnie to wciągnęło. Zacięcie do pracy z ludźmi mam po dziadku, który był radnym w Siemianowicach Śląskich. A w związku zawodowym wreszcie miałam możliwość patrzenia na ręce decydentom, którzy nieraz dawali awanse w nieprawidłowy sposób. Wiele takich decyzji udało się wtedy zablokować. Po kilku latach takiej pracy wybrano mnie na wiceprzewodniczącą regionu śląskiego.

Czytaj więcej

Doradczyni podatkowa: W relacjach z klientem nie ma miejsca na ukrywanie prawdy

Ale potem przyszło rozczarowanie…

Wzięło się ono stąd, że ten związek, choć oczywiście dla Polski zasłużony, ma dziś dość silnie rozbudowane struktury decyzyjne. Decyzje o rozpoczęciu sporów z władzami na tle płacowym muszą przejść przez wielopiętrowa strukturę regionalną i branżową, aż do samej Komisji Krajowej. Nie pomaga też to, że wielu ważnych działaczy piastuje swoje funkcje od dawna. Co tu dużo mówić – wielu z nich dawno już straciło wigor i wolę walki o prawa pracowników, nie są też otwarci na pomysły młodszych związkowców.

Trochę to kontrastuje z legendą „Solidarności” u jej początków. Przecież panowie Wałęsa, Bujak Frasyniuk czy Lis czy w 1980 roku byli ludźmi młodymi, żaden z nich nie miał jeszcze czterdziestu lat.

Tym bardziej szefostwo powinno wiedzieć, że młodym działaczom należy dać szansę, by się mogli rozwijać i skutecznie walczyć o prawa pracowników. Jest zupełnie inaczej. Przekonałam się o tym w 2020 roku, gdy w czasie pandemii premier Morawiecki zablokował fundusz nagród dla skarbowców. Chciałam wszcząć spór zbiorowy, a nawet zorganizować demonstrację w tej sprawie w skarbówce. Ówczesny szef regionu śląskiego „S” skutecznie zgasił mój entuzjazm i nie dopuścił do tej akcji. Podejrzewam, że była to decyzja samej góry związku, wyraźnie sympatyzującego z ówcześnie rządzącymi. Mówiło się, że „teraz, w pandemii, oszczędzamy rząd”. Tymczasem pracownicy nie godzili się z tym, by to na nich władza oszczędzała. Nie pierwszy to zresztą przypadek patologii, gdy polski związek zawodowy raczej działa na rzecz pracodawcy, a nie i pracowników.

Była pani jedną z nielicznych w tej strukturze kobiet. Czy to miało jakieś znaczenie?

Niestety, miało. Na niekorzyść. Nieraz słyszałam o sobie lekceważące epitety w stylu „ta młoda dziunia, ta młoda laska”. Co gorsza, wiele kłód pod nogi rzucały mi te nieliczne kobiety działające w „S”. Czuć było zazdrość nie tylko o młodszy wiek i urodę, ale też o popularność. Bo już wtedy byłam bardzo aktywna w mediach społecznościowych, prowadząc profile związkowe. Po nieudanej próbie zorganizowania protestu, zaczęły do mnie dochodzić informacje, ze kierownictwo związku chce się mnie po prostu pozbyć.

Mogła się pani wtedy po prostu rzucić działalność związkową i dalej być po prostu urzędniczką? Albo zostać doradcą podatkowym?

Ja nie jestem z tych, którzy po prostu podkulają ogon i chowają się. Doszłam do wniosku, że nie mogę ot, po prostu dać się wygryźć z działalności którą lubię i która jest potrzebna. Zresztą już wtedy otaczało mnie wielu związkowców, którzy tak jak ja chcieli czegoś nowego. Z ich pomocą założyłam zupełnie nowy związek zawodowy. Chyba dobrze mnie rozumieli, bo już na początku odnotowaliśmy mały lokalny sukces. Z 80 osób, które należały do „Solidarności” w katowickim urzędzie skarbowym, gdzie wówczas pracowałam, do nowo utworzonego związku przeszło aż 50.

Dziś, po zaledwie trzech latach od powstania, Związkowa Alternatywa jest największym związkiem zawodowym w KAS i liczy ponad sześć tysięcy członków. Jak się od zera tworzy taka dużą strukturę?

Czytaj więcej

Spór o wzór. Radczyni specjalizująca się w prawie patentowym o tym, co i jak można zastrzec

Być może receptą jest nowoczesna promocja. Jeszcze zanim założyłam nowy związek, zainicjowałam w mediach społecznościowych akcję „Nie ignoruj KAS”. To hasło nawiązywało do lekceważącego podejścia rządu do płac urzędników skarbowych. Profile te miały po kilkadziesiąt tysięcy obserwatorów. Wielu z nich, sfrustrowanych sytuacją, aktywnie włączało się do dyskusji. Gdy tym kanałem rozeszła się wieść o założeniu nowego związku, od razu napłynęło z całego kraju wiele głosów wspierających tę inicjatywę, a nawet kilkaset deklaracji uczestnictwa. Ale największe wsparcie miałam od kilkorga działaczy, którzy razem ze mną zajęli się założeniem związku i jego budową. To Patryk Górski, Iwona Promińska, Marta Rutkowska, Justyna Szcześniak, Agnieszka Wosik, i wszyscy ci członkowie z mojego urzędu, którzy przeszli za mną z „Solidarności”. Dostałam też wsparcie od Piotra Szumlewicza, przewodniczącego centrali Alternatywy Związkowej, czyli organizacji zrzeszającej związki z różnych branż.

Co było najtrudniejsze w tworzeniu nowej organizacji?

Żmudne budowanie struktur terenowych. Owszem, była baza w postaci fanów profilu „Nie ignoruj KAS”. Ale trzeba było wielu podróży po kraju i wielu rozmów, by w każdym województwie znaleźć osoby chętne do zajęcia się praca związkową. Wcale nie było nadmiaru chętnych, a ci którzy się zgłaszali nie zawsze wierzyli we własne siły. Sporo z nich udało się przekonać i mam nadzieję, że będzie to prężna organizacja. Mocne struktury terenowe to droga do tego, by uniknąć nadmiernej centralizacji decyzyjnej, czyli tego co nie podobało mi się w „S”. No i chcę, by ten związek robił coś konkretnego, a nie tylko ograniczał się do dawania pracownikom paczek z prezentami na święta. Działają takie związki, niestety. A my chcemy autentycznie pomagać tym urzędnikom, którzy mają swoje pracownicze problemy, np. postępowania dyscyplinarne. Dlatego tworzymy teraz zespół profesjonalnego wsparcia prawnego.

Z tego, co wiem, wśród działaczy Związkowej Alternatywy znaczną przewagę mają kobiety. Czy to nie błąd?

To poniekąd odzwierciedla fakt, że większość urzędników KAS to kobiety. W naszej kadrze zarządzającej w związku kobiety stanowią 70 proc. Ale nie było tak, że to ja wolałam namawiać kobiety do tej działalności. Liczą się przede wszystkim kompetencje i autentyczna chęć działania.

Wciąż bardzo aktywnie działa pani w internecie. I to nie tylko w sprawach związku. Wiele pani komentarzy ma charakter polityczny. Czy to na pewno właściwa droga dla liderki związku zawodowego?

Proszę zauważyć, że te komentarze formułuję na z moich prywatnych kontach, a nie związkowych. Ale uważam, że i związek zawodowy powinien zabierać głos w sprawach istotnych dla kraju, niekoniecznie związanych tylko z jego sprawami czy jego branżą. Ja się wypowiadam tam, gdzie są poruszane tematy istotne dla rozwoju kraju. To dlatego od samego początku wspierałam ideę budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Owszem, krytykuję różne poczynania dzisiejszego rządu, ale też krytykowałam tzw. Polski Ład, który przysporzył kłopotów nie tylko podatnikom i ich księgowym, ale też urzędnikom skarbowym. Przyznaję, ze czasem robię w internecie dużo szumu wokół niektórych spraw. Gdy brakuje dialogu ze strony kierownictwa KAS – a ostatnio brakuje – trzeba robić taki szum.

Delegacja waszego związku była na ostatnim Forum Ekonomicznym w Karpaczu. Wielu przedsiębiorców było zaskoczonych waszą obecnością...

Czytaj więcej

Adwokat działająca na rzecz zwierząt: To one mnie znalazły. Bronię ich, gdy dzieje im się krzywda

To była bardzo pouczająca wizyta. Usłyszeliśmy wiele cierpkich słów o działalności KAS, ale też wielu przedsiębiorców chwaliło poprawiające się podejście urzędników do podatników. Rzeczywiście, dotychczas w takich miejscach bywali ludzie w randze ministra czy wiceministra finansów. Ale nam też potrzebna jest wiedza o tym, jak działają i jak myślą przedsiębiorcy.

Wie pani, że był taki polityk, który najpierw był aktorem, potem działaczem w związku zawodowym aktorów, a wreszcie został prezydentem USA?

To Ronald Reagan. A dlaczego pan o niego pyta?

Bo też był elokwentny i też organizował kontrowersyjne akcje protestacyjne. A polityką zajął się późno, po pięćdziesiątce.

Dziękuję za porównanie do tak wielkiego człowieka. Z tego co wiem, Reagan odniósł spore sukcesy jako działacz związkowy. Ale ja nie mam planów politycznych.

On też takich planów nie miał, gdy był w pani wieku.

Wielu naszym politykom nie zależy na rozwoju kraju, a bardziej na interesach różnych grup, które ich wspierają. Nie potrafię też kłamać, a politycy często kłamią. To mnie zniechęca do działalności politycznej.

A skoro wytyka pani błędy Szefowi KAS, to może sama by pani taką funkcję objęła?

Na takich stanowiskach można mieć tylko ograniczony wpływ na zespół, z którym się pracuje. A ja miałam całkowicie wolna rękę w stworzeniu mojej drużyny. To już może lepiej zostanę tu gdzie jestem.

Ludzie na ogół nie lubią urzędników skarbowych. Mówi się, że wykonujecie jeden z najstarszych zawodów świata, bo poborcy danin byli już w starożytności. Jak się pani z tym czuje?

Myślę, że mimo wszystko i tak jesteśmy coraz bardziej lubiani. Wskazują na to sondaże opinii publicznej, zamawiane przez Krajową Administracje Skarbową. W ostatnich latach wprowadzono u nas różne nowe regulaminy, zakładające traktowanie podatników jak klientów. Nam to nie zawsze odpowiada, bo „klient” sugeruje, jakobyśmy sprzedawali jakieś usługi. Oczywiście wiele zrobiono, by poprawić jakość obsługi osób przychodzących do urzędów skarbowych. Ale wciąż pokutuje pogląd, także w mediach, że gnębimy zwykłych ludzi i małe firmy, a ty większym pozwalamy bezkarnie nie płacić podatków.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Prawo
Zofia Chylak po wygranym procesie z CCC: Dla mnie nie była to jedynie walka o sprawiedliwość
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Prawo
Zwolnienie po powrocie z urlopu macierzyńskiego: kiedy pracodawca ma do tego prawo?
Prawo
Prawo posagowe w Indiach miało chronić kobiety. Teraz to narzędzie do nękania mężczyzn?
Prawo
Najważniejsze zmiany w prawie na rzecz kobiet, które weszły w życie w 2024 roku
Prawo
Jakie specjalne prawa w pracy przysługują rodzicom dzieci do 8 roku życia?
Materiał Promocyjny
Wystartowały tegoroczne ferie zimowe