Dziś wieczorem w jednej ze stacji telewizyjnych zostanie wyemitowany pierwszy odcinek nowego show – „The Traitors. Zdrajcy”. Nadawca anonsuje ten format jako uwielbiany przez miliony ludzi na całym świecie, wyjątkowy i oryginalny. Jakie są pańskie – jako psychologa społecznego – refleksje na jego temat? Sądzi Pan, że program wniesie coś ciekawego i wartościowego do przestrzeni społecznej?
Wojciech Kulesza: Z punktu widzenia dobra społecznego, a nie telewizyjnego, bo na tym się nie znam, nie sądzę, aby tak się stało. Nie widziałem żadnego odcinka tego formatu – również w wersji obcojęzycznej, ale z tego, co mi wiadomo o formule programu, wynika, że bazuje on na najniższych ludzkich instynktach. Tłumaczenie nadawcy, że jest uwielbiany na całym świecie, można porównać do tego, w jaki sposób zachwala się media społecznościowe. Mówi się o nich, że dostarczają ludziom rozrywki i możliwości podejmowania interakcji społecznych, a prawda jest taka, że najbardziej żerują one na depresji, ludzkich uzależnieniach i szczuciu. Jeśli chodzi o rzeczonych "Zdrajców”, na pewno znajdą się osoby, które przyklasną programowi i będą go śledzić. Nie zmienia to jednak faktu, że w kontekście społecznym jedyny pożytek, jaki będzie z niego płynął, to zyski nadawcy i ewentualnie zdobycie popularności przez uczestników – bo chyba na tym im zależy, skoro zdecydowali się na udział w show.
Wyraźnie mówi pan, że korzyści z emisji „Zdrajców” raczej nie można się spodziewać. A co z zagrożeniami? Czy tutaj można coś przewidywać?
Tak, jak najbardziej. W psychologii i socjologii bardzo wiele uwagi poświęca się ważnym zagadnieniom, jakimi są zaufanie i kapitał społeczny. Badania dowodzą, że ich budowanie i wzmacnianie opłacają się – w szerokim kontekście. Wiadomo też, że narody różnią się pod względem zasobów, o których mowa. Polacy nie są w czołówce tych, którzy mają się tutaj czym chwalić. Warto byłoby więc wzmacniać te obszary, a nie dodatkowo je osłabiać, na przykład emitując tego rodzaju format.
Zgodnie z dobrze znanym w psychologii prawem częstej ekspozycji kontakt z określonymi wzorcami zachowań sprawia, że uznajemy je za normę. Jeśli więc mam okazję i oglądam program, w którym w pewnym sensie promowana jest zdrada, oszustwo i knucie, zaczynam myśleć, że w byciu zdrajcą nie ma nic złego. Co więcej: w tym konkretnym przypadku jest ona nawet oczekiwana i nagradzana. To może mieć daleko idące konsekwencje społeczne. Byłoby wskazane, aby nadawcy medialni dostrzegali i rozumieli w skali makro odpowiedzialność społeczną, którą ponoszą. Krótko mówiąc: lepiej byłoby promować współpracę i budowanie zaufania niż zdradę i chęć eliminacji przeciwnika. Te działania – szczególnie w programie – mogą przynieść jednostkowe i krótkoterminowe sukcesy, ale jeśli przełożyć by ja na kontekst społeczny, zdecydowanie szkodzą jednostkom i grupom.