Workation – wyjazd za granicę połączony z pracą – z roku na rok zyskuje na popularności. To, co jeszcze kilka lat temu co najwyżej bywało marzeniem, dziś staje się rzeczywistością coraz większej liczby Polek i Polaków. Łączenie wakacji z codziennymi obowiązkami zawodowymi przybiera różne formy i pozwala wielu ludziom na zdobywanie ciekawych doświadczeń – zarówno zawodowych, jak i osobistych.
Jak zorganizować taki wyjazd? Jak się do niego przygotować? Z czym się liczyć, planując wykonywanie obowiązków zawodowych podczas pobytu za granicą? Jakie doświadczenia w tym zakresie mają Polki? Oto historie kobiet, które zdecydowały się na tego rodzaju reorganizację swojej codzienności.
Czy pracodawcy łatwo zgadzają się na workation
– Po pierwszej zimie w pandemii spędzonej w Polsce wiedzieliśmy, że drugiej nie przetrwamy – zaczyna swoją opowieść o workation Katarzyna, z zawodu graficzka, mężatka, matka dwóch córek, warszawianka. – Myśląc o tym, co zrobić, żeby kolejny szary sezon nie dawał się naszej rodzinie we znaki tak bardzo jak ten z przełomu 2020 i 2021 roku, stwierdziliśmy z mężem, że powinniśmy poszukać sposobu na życie w miejscu, w którym będzie zdecydowanie więcej słońca niż w Polsce. I może takiego, w którym życie płynie nieco wolniej – opowiada.
Czytaj więcej:
Pomysł wyjazdu do Hiszpanii był w ich przypadku dość spontaniczny. Wynajęli kamper, zapakowali do niego siebie i dzieci – dziewczynki miały wtedy siedem i cztery lata – i ruszyli przed siebie. To, w jakim sposób pracowali już wcześniej, ułatwiło im podjęcie decyzji. Zarówno Kasia, jak i jej mąż uprawiają tzw. wolne zawody i nie byli związani z pracodawcami umowami ściśle regulującymi zasady działania. Kasia mówi wprost, że zlecenia, które realizowała, mogła przyjmować i pracować nad nimi, będąc właściwie w dowolnym miejscu na świecie. Tak samo wyglądała sytuacja zawodowa jej męża – specjalisty ds. postprodukcji w branży kreatywnej. Oboje nie musieli nikogo pytać o zgodę na wyjazd, ani negocjować warunków działania w nowych okolicznościach.