Krokiem milowym dla rozwoju GLOV® była wasza współpraca z Kim Kardashian. Jak do niej doszło?
MŻ: Uwielbiam biznesowy fenomen Kardashianów. Uważam, że te one wprowadziły ważny trend: uświadomiły światu, że kobieta też może odnieść ogromny sukces komercyjny. Nikt nie kwestionuje dziś tego, że ich rodzina to turbomiliarderzy, którzy mieli doskonały pomysł na rozkręcenie marki osobistej. Każdy z członków tej rodziny ma olbrzymi kapitał, i każdy z nich przeszedł długą drogę, by finalnie odnieść olbrzymi sukces. Wiedząc to wszystko, w mojej głowie od jakiegoś czasu pobrzmiewało dość abstrakcyjne marzenie, żeby móc z nimi współpracować. Mogło się to rzecz jasna wydawać niewyobrażalne z pozycji małej marki. Miałyśmy jednak najlepszą agencję PR-ową w USA w branży beauty. Mieszkałam wtedy w Dubaju, a Kim Kardashian opublikowała na Instagramie post, że będzie tam na masterclassie z Mario Dedivanovicem. Nasz agent z Middle East skontaktował się z miejscem, w którym miało odbywać się wydarzenie. Okazało się, że głównym menadżerem tego obiektu jest Libańczyk, tak samo jak nasz agent. Dał nam kontakt do organizatora tego wydarzenia, zaczęliśmy dość oporne negocjacje, w których pomogła nam nasza amerykańska agentka, u której ktoś z tego wydarzenia miał dług wdzięczności. Dzięki zbiegowi przypadków udało nam się wynegocjować dobre warunki współpracy. Kim Kardashian użyła naszej rękawiczki podczas wydarzenia - patrzyłam na to ze łzami w oczach.
ED: Tam też przekonałyśmy się, że dobry biznes powinien bazować na szczerych, etycznych relacjach i wartościach. Gdyby nie to, współpraca z Kim Kardashian nie byłaby możliwa. Ten sukces pokazał też, jak ważne są szalone marzenia. Początkowo podchodziłam sceptycznie do pomysłu Moniki, zastanawiając się, skąd weźmiemy na to wszystko budżet. Monika znalazła drogę do tego, żeby przekuć go w rzeczywistość. Kiedy wysłała mi zdjęcie Kim Kardashian z naszą rękawiczką, wraz z zespołem popłakaliśmy się ze wzruszenia. To był dowód na to, że mała marka bez milionów na koncie może coś takiego osiągnąć. I że będąc z małych miasteczek, działając etycznie, można cieszyć się międzynarodowym sukcesem.
Ciekawym zabiegiem marketingowym jest też niedawny udział Moniki w programie „The Real Housewives. Żony Warszawy”. Skąd taki pomysł?
MŻ: Wziął się z mojej chęci przygody i wyjścia ze strefy komfortu do zupełnie nieznanego świata, czyli do show-biznesu, który zawsze mnie intrygował. Nie byłam od początku przekonana, czy chcę brać udział w projekcie, ale produkcja skutecznie mnie do tego przekonała - podobno byłam jedną z najbardziej barwnych postaci na castingu. Przed podjęciem ostatecznej decyzji, skonsultowałam się z naszym zespołem, bo wiadomo, że taki program ma swój format i też chce zdobyć dużą "klikalność". Dziś wiem, że docelowo nie chcę funkcjonować w show-biznesie. To nie jest mój świat. Osoby, które go znają, radziły mi, żebym tam nie wchodziła, co teraz rozumiem. Ale nasz zespół GLOV® miał z tego dużo radości, a mój udział w programie bardzo nas zintegrował i wprowadził bardzo dobrą energię do firmy. Pamiętajmy, że nasza firma Phenicoptere 80 proc. obrotów generuje za granicą, a w Polsce wydajemy cztery razy więcej kapitału, niż na nim zarabiamy. Ta decyzja więc była trochę ryzykowna, ale finalnie nie zaważy na naszym biznesie znacząco. Przyznam, że są przykre momenty, kiedy w programie widzę, jak przedstawia się moją osobę w sposób, który ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Ale finalne efekty dotyczące tego, jak mój udział w programie wpłynie na naszą firmę, zobaczymy dopiero za jakiś czas.