Czy cokolwiek zapowiadało tragiczne wydarzenia, które miały miejsce kilka dni temu w Izraelu?
Karolina van Ede-Tzenvirt: Absolutnie nie! Byliśmy totalnie zaskoczeni. Zresztą nie tylko my, również wojsko i wywiad. Nikt się nie spodziewał ataku. Opinia publiczna nie została w żaden sposób ostrzeżona. W tej chwili wszyscy są oburzeni tym, że izraelski wywiad przeoczył plany Hamasu. Przygotowania do tego, co się stało, rozpoczęły się podobno już rok temu, a nawet armia nie była na przygotowana na taki atak. Odwrócono uwagę, zaatakowano bardzo sprytnie, zdezorientowano siły przygraniczne. W rezultacie kontratak i obrona przyszły zdecydowanie za późno.
Czy obecnie cokolwiek działa normalnie, czy zmieniła się cała rzeczywistość?
To zależy gdzie. Na południu, tam gdzie były ataki, ewakuowano mieszkańców, którzy przeżyli. Wiele domów jest spalonych, trwa poszukiwanie ostatnich ciał. Tam w tej chwili jest tylko wojsko. Miasta bliskie granicy ze strefą Gazy są w stanie najwyższej gotowości. Ci, którzy nie uciekają w głąb kraju, siedzą zamknięci w domach – albo w schronach, kiedy wyją syreny. Po ulicach chodzi wojsko i stara się upewnić, że nie ma już na nich bojowników Hamasu. Czasem zdarza się, że są i wtedy dochodzi do walk. W głębi kraju, w Tel Awiwie, w Jerozolimie, zamknięte są wszystkie sklepy i miejsca pracy, które nie świadczą usług tak zwanej pierwszej potrzeby. Otwarte są tylko supermarkety, apteki i sklepy z ekwipunkiem sportowym – sprzętami, które można kupić dla żołnierzy i oddać do punktów zbiorek. Szkoły są zamknięte w całym kraju. W zależności od miejsca i zagrożenia wydawane są ogłoszenia o tym, jak należy się zachować – na przykład nie wychodzić z domu lub siedzieć w schronie itp. Nie wolno organizować zgromadzeń ulicznych, w których udział brałoby więcej niż 10 osób. Ruch widać jedynie w supermarketach – ludzie bardziej intensywnie niż zwykle robią zakupy – i punktach zbiorki żywności, ubrań, produktów higienicznych dla żołnierzy i rodzin z południa. Wszystko jest gotowane, pakowane, rozwożone. W Tel Awiwie częściej niż w Jerozolimie pojawiają się rakiety i uruchamiają się syreny alarmowe. Kiedy wyją, należy jak najszybciej dostać się do najbliższego schronu – często są one w każdym mieszkaniu, w starym budownictwie – w piwnicy bloku. Na północy wprowadzono stan podwyższonej ostrożności. Należy przebywać w domu i być blisko schronu.
Które miejsca najbardziej ucierpiały? Czy gdziekolwiek można czuć się w miarę bezpiecznie?