Założycielka Fundacji lab Rescue o adopcji zwierząt wykorzystywanych do badań laboratoryjnych

Ludzkość ma olbrzymi dług wobec zwierząt wykorzystywanych w laboratoriach – mówi Zofia Pawelska, założycielka Fundacji Lab Rescue oraz członkini Krajowej Komisji Etycznej do Spraw Doświadczeń na Zwierzętach

Publikacja: 29.11.2023 12:55

Zofia Pawelska: Odbierałam z laboratoriów „niepotrzebne” już i wysłużone zwierzęta, dla których twor

Zofia Pawelska: Odbierałam z laboratoriów „niepotrzebne” już i wysłużone zwierzęta, dla których tworzyłam dom tymczasowy.

Foto: Adobe Stock

Założona przez panią Fundacja LabRescue zajmująca się odzyskiwaniem z laboratoriów zwierząt będących po eksperymentach i poszukiwaniem dla nich nowych domów, kończy w tym roku 7 lat. Jak wyglądały początki tej inicjatywy?

Zofia Pawelska: Już od dzieciństwa nie był mi obojętny los zwierząt. Jako nastolatka przepracowałam wiele godzin w wolontariacie w schronisku dla zwierząt. Wyprowadzałam zwierzaki na spacery, spędzałam z nimi czas. Mój zapał do tego typu aktywności nie był jednak odosobniony. Przez lata zaobserwowałam, że liczba wolontariuszy w schronisku stale rośnie. To była oczywiście bardzo pozytywna zmiana, ale skłoniła mnie również do wysnucia pewnej refleksji. Poczułam, że powinnam skoncentrować swoją uwagę na takim polu pro-zwierzęcej działalności, które nie cieszy się popularnością i wciąż jest zbyt mało znane. Zainteresowałam się wówczas losem zwierząt wykorzystywanych do doświadczeń przeprowadzanych w laboratoriach. Z dużą przykrością odkryłam, że po spełnieniu swojej roli te zwierzęta są przez laboratoria uśmiercane, gdyż instytucje badawcze zwyczajnie nie mają możliwości ani środków na to, aby utrzymywać przy życiu dziesiątki czy nawet setki zwierząt. Byłam jednak przekonana, że te istoty, które tak bardzo dopomogły człowiekowi w jego badaniach, zasługują na lepszy los. Zasługują na spokojną „emeryturę”, na ciepły, przyjazny dom, a przede wszystkim – zasługują na życie. Tym bardziej, że nierzadko po zakończeniu badań te zwierzaki są nadal w dobrej kondycji i formie, bo np. eksperymenty były mało inwazyjne. Chcą nadal żyć. Nie potrafiłam zatem przejść obojętnie obok faktu, że są one tej szansy z samego założenia pozbawione i po prostu skazane na zagładę.

Zofia Pawelska

Zofia Pawelska

Polina Turko

Zaczęłam więc działać – początkowo w pojedynkę. Odbierałam z laboratoriów „niepotrzebne” już i wysłużone zwierzęta, dla których tworzyłam dom tymczasowy, jednocześnie stale poszukując dla nich rodzin docelowych. Bywały momenty, kiedy po moim mieszkaniu hasało po 60 szczurków albo 70 świnek morskich! Nie było mi łatwo, ale na szczęście zaczęli pojawiać się obok mnie ludzie, którzy zainteresowali się moją działalnością. Z czasem oni również zaangażowali się w te zadania, tym samym powiększając liczbę naszych wolontariuszy. Teraz, po 7 latach, naszą Fundację tworzy aż 70 oddanych sprawie, pełnych energii i zapału wolontariuszy.

Kim zwykle są te osoby i na czym dokładnie polega ich praca?

Muszę powiedzieć, że największą grupę wolontariuszy tworzą kobiety w przedziale wiekowym 20-36 lat. Większość z nich mieszka w Warszawie lub jej okolicach, gdyż centrala LabRescue mieści się w stolicy, chociaż oczywiście charakter jej działalności wymaga współpracy na terenie całej Polski, a nieraz również poza jej granicami. Pochodzące z Warszawy zwierzaki są przecież czasami adoptowane przez ludzi mieszkających setki kilometrów od metropolii. Naszym zadaniem jest wówczas zorganizowanie dla nich bezpiecznego transportu. Na tym polu często korzystamy z życzliwości wspaniałych ludzi dobrej woli, którzy akurat wybierają się w podróż do miejsca, do którego musimy dostarczyć podopiecznych. Zazwyczaj wygląda to w ten sposób, iż na naszej stronie ogłaszamy, że potrzebujemy przewieźć zwierzaki z punktu A do punktu B i pytamy, czy ktoś przypadkiem nie wybiera się w taką trasę i nie chciałby zabrać ze sobą małego pasażera. Odzew jest zazwyczaj bardzo duży i pozytywny, a ludzie z wielką otwartością przyjmują do swoich aut czy innych środków komunikacji futrzastych pasażerów. Taki „grzecznościowy” transport doskonale się sprawdza.

Czytaj więcej

Natalia Klima-Piotrowska: Powinniśmy uwrażliwiać siebie nawzajem na problem przemocy

Oczywiście możliwość pracy zdalnej sprawia, że w naszej Fundacji mogą działać również osoby mieszkające daleko od Warszawy. Praca wolontariuszy polega też m.in. na tym, że tworzą oni podzespoły dedykowane edukowaniu przyszłych właścicieli na temat specyfiki określonego gatunku zwierzęcia. Najczęściej mamy do czynienia z gryzoniami – myszami, szczurami, świnkami morskimi oraz królikami – gdyż to właśnie te stworzenia są przeważnie wykorzystywane w laboratoriach. Chociaż może się wydawać, że pozornie te niewielkie gryzonie nie różnią się zbytnio od siebie, to zdecydowanie nie jest to prawdą. Każdy z tych gatunków ma nieco inny charakter, inne wymagania (chociażby przestrzenne czy żywieniowe), potrzebuje innego podejścia opiekuna. Z żalem stwierdzam, ze niestety w mediach krąży wiele nieprawdziwych i potencjalnie szkodliwych informacji o tych zwierzętach. Wolontariusze LabRescue starają się temu niekorzystnemu zjawisku zaradzić, edukując zainteresowanych w temacie naszych podopiecznych.

Zastanawia mnie, jak wygląda państwa współpraca z laboratoriami. Czy te ośrodki nie traktują czasem Fundacji jako potencjalnego „wroga”? Czy nie boją się, że jesteście nie tylko organem próbującym poprawić los zwierząt laboratoryjnych, ale również zadeklarowanym przeciwnikiem jakichkolwiek badań prowadzonych na żywych istotach i będziecie starać się utrudniać laboratoriom pracę na tym polu?

Owszem, na początku laboratoria odnosiły się do naszej inicjatywy nieufnie. Nie do końca rozumiały, o co właściwie nam chodzi i może rzeczywiście obawiały się jakichś aktów sabotażu z naszej strony. Na szczęście to zupełnie się zmieniło. Z pewnością pomógł tutaj fakt, że z czasem nasza inicjatywa zyskała status fundacji. Obecnie coraz więcej laboratoriów wręcz szuka z nami kontaktu, a ich pracownicy przyznają, iż lżej im się pracuje z myślą, że nie będą zmuszeni uśmiercać podopiecznych. A same badania na zwierzętach? Cóż, one pewnie nigdy do końca nie znikną, ale najważniejsze, aby były przeprowadzane zgodnie z przepisami prawa oraz zasadami etyki. Dwie najważniejsze z nich głoszą: istot żywych używamy do badań tylko wówczas, gdy jest to absolutnie konieczne i w sposób minimalizujący maksymalnie ich zbędne cierpienie. Zawsze uczulam na to wszystkich pracowników laboratoriów – teraz już także jako członkini Krajowej Komisji Etycznej do Spraw Doświadczeń na Zwierzętach, do której zostałam niedawno wybrana.

Jakie wyglądają plany LabRescue na przyszłość?

Chociaż fundacja odniosła wielki sukces, to nie zamierzamy spocząć na laurach. Duża liczba uratowanych zwierząt, która bardzo nas cieszy, nadal pozostaje niestety tylko kroplą w morzu potrzeb. Musimy pogodzić się z tym, że nie wszystkie stworzenia jesteśmy w stanie ocalić. Mimo tego, stale staramy się powiększać nasz zespół wolontariuszy, znajdować domy dla podopiecznych oraz edukować opiekunów. Na razie koncentrujemy się na adopcjach, ale zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Biorąc pod uwagę dotychczasowe rezultaty naszych działań, które przekroczyły moje oczekiwania – spoglądam w nią z dużą dozą optymizmu.

Założona przez panią Fundacja LabRescue zajmująca się odzyskiwaniem z laboratoriów zwierząt będących po eksperymentach i poszukiwaniem dla nich nowych domów, kończy w tym roku 7 lat. Jak wyglądały początki tej inicjatywy?

Zofia Pawelska: Już od dzieciństwa nie był mi obojętny los zwierząt. Jako nastolatka przepracowałam wiele godzin w wolontariacie w schronisku dla zwierząt. Wyprowadzałam zwierzaki na spacery, spędzałam z nimi czas. Mój zapał do tego typu aktywności nie był jednak odosobniony. Przez lata zaobserwowałam, że liczba wolontariuszy w schronisku stale rośnie. To była oczywiście bardzo pozytywna zmiana, ale skłoniła mnie również do wysnucia pewnej refleksji. Poczułam, że powinnam skoncentrować swoją uwagę na takim polu pro-zwierzęcej działalności, które nie cieszy się popularnością i wciąż jest zbyt mało znane. Zainteresowałam się wówczas losem zwierząt wykorzystywanych do doświadczeń przeprowadzanych w laboratoriach. Z dużą przykrością odkryłam, że po spełnieniu swojej roli te zwierzęta są przez laboratoria uśmiercane, gdyż instytucje badawcze zwyczajnie nie mają możliwości ani środków na to, aby utrzymywać przy życiu dziesiątki czy nawet setki zwierząt. Byłam jednak przekonana, że te istoty, które tak bardzo dopomogły człowiekowi w jego badaniach, zasługują na lepszy los. Zasługują na spokojną „emeryturę”, na ciepły, przyjazny dom, a przede wszystkim – zasługują na życie. Tym bardziej, że nierzadko po zakończeniu badań te zwierzaki są nadal w dobrej kondycji i formie, bo np. eksperymenty były mało inwazyjne. Chcą nadal żyć. Nie potrafiłam zatem przejść obojętnie obok faktu, że są one tej szansy z samego założenia pozbawione i po prostu skazane na zagładę.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Reżyserka obsady Ewa Brodzka: Szukając bohaterów serialu, zwracam uwagę nie tylko na talent
Wywiad
Polka w Tajlandii: Tutaj można zmienić imię, jeśli ktoś uzna, że przynosiło mu pecha
Wywiad
Córka Beaty Tyszkiewicz o życiu w Szwajcarii: Bogaci czy biedni – wszyscy mamy takie same widoki
Wywiad
Profesor Katarzyna Pisarska o roli kobiet w dyplomacji. "Dorównują mężczyznom"
Wywiad
Polka w Wenezueli: Alimentów nikt tutaj nie płaci. Kobieta zostaje z kilkorgiem dzieci z różnych związków