Co dla ciebie znaczy tytuł Warszawianki Roku 2025?
Jeszcze nie wiem, co będzie znaczył. Na pewno jest to ogromne wyróżnienie i docenienie tego, co w Fundacji po DRUGIE robimy od ponad 14 lat. Nie chcę powiedzieć, że to zwieńczenie ciężkiej pracy, bo tej pracy jeszcze nie finalizujemy. Działamy i będziemy działać dalej. Natomiast jest to zauważenie naprawdę mozolnych wysiłków, które polegały na stworzeniu pewnego dzieła od absolutnej podstawy. Od zera.
Pamiętam nasze rozmowy sprzed 14 lat, kiedy zakładałaś fundację, i to, jak było ci wtedy ciężko. Dlaczego w ogóle ją założyłaś? Czy w twoim prywatnym życiu wydarzyło się coś, że zdecydowało o pomaganiu młodzieży z domów poprawczych?
Historia jest o wiele bardziej skomplikowana. W moim życiu, czy to w dzieciństwie, czy kiedy byłam dorastającą dziewczyną, wydarzyły się same dobre rzeczy. Miałam wspaniały dom, cudownych rodziców, czułam się jak pączek w maśle, byłam kochana. Niczego mi nie brakowało. I nie mówię tu o rzeczach materialnych, bo nie byliśmy szczególnie zamożną rodziną, ale miałam uwagę i bezpieczeństwo. To dobro, troska i miłość, których doświadczyłam, były dla mnie największą inspiracją do podjęcia późniejszych działań. Nie mieściło mi się w głowie, że ktoś może tego nie mieć. Dla mnie to było takie oczywiste! A jednak, jak się okazało na przestrzeni lat mojej pracy, to było coś wyjątkowego.
Kiedy zaczynałam tworzyć organizację, nie miałam nic. Nie miałam doświadczenia i wiedzy o NGO-sach, o tym, jak działa system, jak się pisze projekty, jak się je rozlicza. Nie jest tak, że przychodzi człowiek znikąd i mówi: „Ja teraz będę robił dobre rzeczy”, i wszyscy od razu wykładają swoje pieniądze i mówią: „Super, masz świetny pomysł, będziemy cię wspierać”. Tak nie było. Przez wiele lat sama musiałam dojrzeć i wielu rzeczy się nauczyć: zacząć mówić o problemie, a przede wszystkim zdefiniować problem. Bo kiedy zaczynałam, nie miałam zdefiniowanego problemu, którym się będę zajmowała. Miałam hasło, że będę pomagać dzieciakom z zakładów poprawczych, bo one potrzebują wsparcia.
Zaczynając pracę z młodzieżą z zakładów poprawczych, nie wiedziałam, że spotkam się z bezdomnością młodzieży i że to jest tak szerokie zjawisko. Nie zdawałam sobie sprawy, że zdemoralizowana młodzież, która wychodzi z zakładów poprawczych nie ma dokąd pójść. Że z domów dziecka też wychodzą ludzie którzy często nie mają dokąd iść. I że jest mnóstwo osób, które dorastają w rodzinach, gdzie występują różne problemy, różne trudności i nikt tego nie widzi. I nagle ci ludzie mając 18-19 lat nie mają dachu nad głową. Najpierw więc zdefiniowaliśmy problem, ale to zajęło jakiś czas. Dopiero potem zaczęliśmy powoli tworzyć narzędzia wsparcia dla młodych osób doświadczających bezdomności. Mówiliśmy: „Hej, czy wy wiecie, że w Polsce są bezdomne osoby mające 18, 19, 20 lat?”. Dlatego, że to my, dorośli, zaniedbaliśmy ten temat.
Czytaj więcej
Zrozumiałam, że jeśli mam narzędzia, żeby pomagać, to powinnam z nich korzystać - mówi zwyciężczy...