Dominika Buczak od początku rozmowy podkreśla, że „Parasolki” były dla niej wewnętrzną koniecznością. Jak mówi: – „Chciałam ją napisać i taki miałam imperatyw od wielu lat”. Książka dojrzewała w niej długo, zmieniała formę, aż w końcu stała się powieścią – najbardziej pojemną formą opowiedzenia kobiecej historii.
Powieść, która skleja to, co było porozrywane
Autorka zaznacza, że to nie jest książka wyłącznie o przeszłości: – „Ona tak naprawdę jest nie tylko o przeszłości, ale o tym wszystkim, co dzieje się z nami teraz”. Parasolki mają prowokować pytania o to, co uznajemy za normalne, a co nie i w jakim miejscu jako kobiety jesteśmy dziś.
Jednym z największych wyzwań było połączenie postaci historycznych z fikcyjnymi. Buczak przyznaje: – „Mieszanie tych fikcyjnych i historycznych postaci to był największy znój tej książki, największy trud”. Autorka podkreśla, że sufrażystki w powieści mówią i działają zgodnie z tym, co naprawdę przeżyły lub mogły przeżyć, bo wiedza o nich jest fragmentaryczna i porozrywana.
Fikcyjne bohaterki miały z kolei oddać atmosferę epoki. – „One powstały po to, żeby pokazać atmosferę, w jakiej kobiety dochodziły do takiego pomysłu, żeby walczyć o swoje prawa”. To dzięki nim czytelniczki mogą poczuć napięcie, ograniczenia i codzienność kobiet z początku XX wieku.