Czy jako autorka spektaklu „Proszę Państwa, Wyspiański umiera” czujesz się częścią większego projektu w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie? Najpierw były „Dziady” Kleczewskiej — lata temu po raz pierwszy wystawione przez Wyspiańskiego w Teatrze im. J. Słowackiego — teraz twoja biograficzna fantazja o Wyspiańskim, z fragmentami „Wyzwolenia” i „Wesela”, które zaraz wystawi na scenie Słowackiego Maja Kleczewska?
Tak, zapewne dlatego, że Słowak, czyli dawny Teatr Miejski, jest punktem wyjścia dla każdego, kto chce zajmować się Wyspiańskim. To dom „Wesela” i „Wyzwolenia”.
Pomysł tego spektaklu przyszedł mi do głowy dosyć spontanicznie, wypierając wcześniejsze plany związane ze Słowakiem na realizację „Otella”. Powodem zaś przyspieszenia jego realizacji o cały sezon i szalonego wręcz trybu pracy, była niepewna sytuacja teatru, związana z próbą usunięcia ze stanowiska dyrektora Krzysztofa Głuchowskiego. Nikt z nas nie wiedział jak się sytuacja rozwinie. Musieliśmy więc się mocno gimnastykować, żeby wpisać się z naszymi próbami w już istniejący harmonogram pracy i zdążyć z premierą przed rozpoczęciem prób Mai Kleczewskiej do „Wesela”, w którym miał wziąć udział cały zespół aktorski.
To podobno nie wszystko, jeśli chodzi o Wyspiańskiego.
„Proszę Państwa, Wyspiański umiera”, to pierwszy z trzech planowanych przeze mnie na ten rok spektakli inspirowanych Wyspiańskim. Druga część na bazie „Akropolis” i „Powrotu Odysa”, odbędzie się na Wawelu w Komnatach Królewskich. Ten spektakl nie będzie miał klasycznego podziału inscenizacyjnego na widownię i scenę. Zamiast tego zaprosimy widzów do zwiedzania przedstawienia, tak żeby sami mogli wybrać, za którym z wątków podążyć (premiera już 23 marca) Ostatnia część tryptyku odbędzie się w Łazienkach Królewskich w Warszawie”, na bazie „Warszawianki”, „Nocy Listopadowej” oraz spinającego wszystkie części „Powrotu Odysa”. Tam z kolei spektakl będzie odbywał się równocześnie w dwóch miejscach i widz będzie musiał dokonać wyboru, w której wersji historii chce uczestniczyć.