W skali od 1 do 10, w jakim stopniu fizjologia definiuje aktywność kobiet – ogólnie, ale z uważnym spojrzeniem na kontekst zawodowy?
Powiedziałabym, że około 8. Może to zabrzmi kontrowersyjnie, ale naprawdę nie możemy zaprzeczać fizjologii i hormonom. To one w ogromnym stopniu wpływają na to, jak funkcjonujemy – ile mamy energii, jak się koncentrujemy, jak reagujemy emocjonalnie, jak radzimy sobie ze stresem. Ale to, czy ten wpływ staje się ograniczeniem, czy atutem, zależy od tego, jak środowisko pracy potrafi to zrozumieć i uszanować. Jeśli pozwala na elastyczność, uważność i rytm zgodny z ciałem – fizjologia staje się sojusznikiem, a nie przeszkodą.
Prawda jest taka, że my żyjemy w cyklach. Jeżeli kobieta ma cykl menstruacyjny, to on ją prowadzi. W fazie folikularnej, kiedy dominują estrogeny, jesteśmy pełne energii, bardziej kreatywne, mamy lepszy humor i więcej motywacji. W fazie lutealnej, gdy rośnie progesteron, zwalniamy, wolimy kończyć projekty, a nie zaczynać nowe. I to jest zupełnie naturalne. Do tego dochodzi zespół napięcia przedmiesiączkowego. Niektóre kobiety są szczególnie wrażliwe na metabolity progesteronu, co może wpływać na nastrój, koncentrację czy cierpliwość.
Mamy też inne etapy: ciążę, połóg, perimenopauzę, menopauzę – każdy z nich przynosi inne wyzwania i inne możliwości. W drugim trymestrze ciąży kobiety często są niezwykle aktywne intelektualnie, w pierwszym – po prostu potrzebują więcej snu. Po porodzie cały mózg jest skoncentrowany na dziecku – i to też jest forma intensywnej aktywności, tylko skierowanej w inną stronę.
Więc tak, my kobiety jesteśmy jedną wielką fizjologią. I to nie jest powód do wstydu. To jest coś, czego warto być świadomą i czego nie trzeba się bać. Wystarczy nauczyć się współpracować ze swoją fizjologią – bo to po prostu normalne.
Od pewnego czasu mówi się co nieco o urlopie menstruacyjnym – w różnych kontekstach. Jak pani doktor ocenia tę inicjatywę?
Urlop menstruacyjny to ciekawa i potrzebna inicjatywa – szczerze mówiąc, dziwię się, że jeszcze nie została wprowadzona. Trudno jednak wymagać takich rozwiązań, skoro dopiero od niedawna zaczynamy głośno mówić o zdrowiu kobiet i o tym, jak bardzo fizjologia wpływa na nasze funkcjonowanie. Przez lata te tematy były ignorowane, spychane na margines albo traktowane jak coś wstydliwego.