Reklama
Rozwiń
Reklama

Psycholożka Urszula Struzikowska-Marynicz: Jak nie zepsuć świąt sobie i bliskim

Mamy prawo przeżywać różne emocje w świątecznym okresie. To może być nie tylko ekscytacja i radość, ale także nostalgia, tęsknota, złość i zmęczenie. Magię świąt nosimy w sobie – przekonuje psycholożka i autorka książek, Urszula Struzikowska-Marynicz.

Publikacja: 22.12.2025 20:54

Urszula Struzikowska-Marynicz: Często ważniejsze od wystawnej kolacji jest poczucie, że ktoś ma dla

Urszula Struzikowska-Marynicz: Często ważniejsze od wystawnej kolacji jest poczucie, że ktoś ma dla nas czas i jest emocjonalnie dostępny

Foto: Archiwum prywatne

Mimo żartów, że na Boże Narodzenie do naszego domu przychodzi nowonarodzony Jezus, a nie Sanepid, nadal wielu kobietom w okresie przedświątecznym towarzyszy pośpiech, stres, presja mycia okien i wysprzątania każdego kąta. Czy jest jakiś sposób na to, by trochę sobie odpuścić?

To, co wiele kobiet przeżywa w okresie przedświątecznym, nie bierze się znikąd. Kulturowe przekazy i rodzinne wzorce ról, oczekiwania – zarówno cudze jak i własne, zawarte w wyobrażeniu o tym, czego inni mogą od nas oczekiwać, lepią się w naszych głowach niczym świąteczne pierogi. Przeglądamy nasze ego w czystych szybach i wypolerowanych sztućcach, uruchamiając schemat o formie nad treścią, jakby czyste okna i wolność od kurzu miały być miarą naszego człowieczeństwa, gościnności, a nawet naszej wartości. To idealna pożywka dla surowego Wewnętrznego Krytyka, zacierającego dłonie za progiem naszego poczucia własnej wartości.

Własną presję wzmacniamy medialnymi pocztówkami uśmiechniętej rodziny, na tle bogato zdobionej choinki i Świętego Mikołaja pędzącego do nas z furgonetką Coca-Coli. To tylko obrazki sugerujące przekaz naszych ideałów: czysto, słodko, radośnie i obficie, tego też życzymy sobie, składając sobie świąteczne życzenia. Nie życzymy raczej nikomu przeżywania świąt po swojemu, swobodnie, w podróży do tego, co w nas najpiękniejsze czy nam najbardziej potrzebne. Próbujemy tym szumem nierzadko zagłuszać lęk przed niedoskonałością, samotnością, oceną, krytyką, przed wstydem czy poczuciem winy, że odstajemy od schematu oczekiwań. Te ideały okupujemy zmęczeniem, frustracją i większą podatnością na konfliktowanie się z innymi.

Jak zadbać o swój dobrostan przed świętami? Na co zwrócić uwagę?

Zastanówmy się, co się stanie, jeśli nie umyjemy w tym roku okien, za to nasze intencje będą czystsze od szyb? Co obok listy zakupów i menu chcielibyśmy zapamiętać z tego świątecznego czasu? Czy to, co robimy, robimy dlatego, że mamy na to ochotę czy też z lęku, że nie wypada tego nie robić? Zadbajmy o swój świąteczny dobrostan poprzez stawianie przede wszystkim sobie, nie innym, granic dotyczących naszego realistycznego wyobrażenia i działania na rzecz przeżycia świąt, a nie jedynie ich spędzenia.

Podzielmy obowiązki na rzecz rodzinnego celu. Nie startujmy w jednoosobowym konkursie na gwiazdkową bohaterkę czy męczennicę. Zauważmy, że mamy prawo przeżywać różne emocje w świątecznym okresie. To może być nie tylko ekscytacja i radość, ale także nostalgia, tęsknota czy złość, zmęczenie. Magię świąt nosimy w sobie – szacunkiem, spokojem, zgodą na bycie sobą. To my nadajemy im sens i tempo. Nie porównujmy wypieków, cieszmy się ich różnorodnością. Nie martwmy się, że ktoś się spóźni, czy nie dojedzie – człowiek pokonuje różne drogi i nie posiada swojego jednego miejsca na zawsze. Doceniajmy wzajemne spotkania, jeśli uda nam się wspólnie usiąść przy wigilijnym stole.

Czytaj więcej

Ekspertka o rodzinnej celebracji świąt: Pełni bardzo ważną funkcję psychologiczną
Reklama
Reklama

Swoistym Grinchem rozrabiającym w naszym umyśle, a może bardziej emocjach, o którym już wspomniałaś, jest Wewnętrzny Krytyk. Czy zawsze działa na naszą niekorzyść?

Wewnętrzny Krytyk nie pojawia się w święta, ale jest integralną częścią nas samych. Bywa szczególnie głośny w momentach, w których dokonujemy oceny swoich starań w oparciu o oczekiwania wobec samych siebie: „za mało się starasz”, „inne radzą sobie z tym lepiej”. To, czym wyrządzamy sobie krzywdę, to porównywanie się, przekonanie o tym, że wszyscy muszą być w naszej obecności zadowoleni, radośni i że odpowiadamy za szczęście oraz za uczucia innych ludzi.

Pamiętajmy, że miarą naszej wartości nie jest suma złożonej z siebie ofiary. Boimy się Wewnętrznego Krytyka, zapominając, że on nie jest naszym wrogiem. Taka część nas ma nas motywować, chronić przed oceną zagrażającą odrzuceniem oraz zwracać naszą uwagę na to, w co tak naprawdę wierzymy i czego od siebie oczekujemy. Problem z nim zaczyna się wówczas, gdy przejmuje ster naszej motywacji i podcina skrzydła, niewłaściwie wysłuchany i niezrozumiany.

Jak go wtedy opanować?

Opanowanie tej części siebie samej nie polega na jej uciszeniu, ale na zmianie relacji z nią. Samo oddzielenie głosu krytycznego od siebie zmniejsza jego siłę. Spytajmy samych siebie, czy w tonie takim, jakim coś sobie zarzucamy, odezwalibyśmy się do ważnej dla nas osoby, którą szanujemy. Oddzielmy ocenę od faktu: wszystko, co jest przymiotnikiem czy przysłówkiem opisującym jak coś robimy i jakie są tego efekty, to ocena – subiektywna i niekoniecznie adekwatna do rzeczywistości. Bazujmy na faktach, szukajmy rozwiązań, nie „prawdy” o sobie, świecie czy innych ludziach. Wspaniałym prezentem będącym panaceum na zarzuty Krytyka jest szacunek do siebie, do swojego zmęczenia, niepewności, emocji czy ograniczeń. Do ludzkiej natury. Podarujmy sobie nieco życzliwości. Zazwyczaj to wystarcza.

Wielu ludzi, choć marzy o tym, by raz w życiu uniknąć świąt i spędzić je na plaży, nie jest w stanie się na to odważyć. To naprawdę tak bardzo niestosowne i nietaktowne względem rodziny?

Nie sądzę, aby to było nietaktem. Święta nie są wyłącznie dla innych, są czasem wspólnym lub indywidualnym. Odpoczywamy czy celebrujemy różne wartości w rozmaity sposób. Ten przytoczony przez ciebie to jeden z nich. Nie świadczy o braku więzi z rodziną, ale o potrzebie zmiany czy o dążeniu do spokoju, równowagi z samym sobą z dala od schematu presji, etykiety goszczenia i bycia goszczonym. Trudność w podjęciu decyzji o postawieniu na własny komfort i spokój w święta nie wynika z charakteru tego przedsięwzięcia, ale z emocji, jakie budzą w nas wyobrażenia o tym, jakie te święta miałyby być.

Mamy poczucie winy, czujemy lęk przed odrzuceniem, wstyd czy stratę, boimy się naruszać tradycje rodziny i nadgryzać temat plemiennej lojalności i szacunku dla kultury rodziny. Takie trudności nie dotyczą jedynie świąt, ale tego, co narosło wokół tematu własnej autonomii, dojrzałości i niezależności, naszego radzenia sobie z faktem, że z naszych decyzji nie wszyscy muszą być zadowoleni, ale ważne, by były one zgodne z tym, w co wierzymy, czemu ufamy i co dla nas samych jest wartością. Zmiany wiążą się z przeżywaniem przez bliskich oraz nas samych różnych emocji, jednak emocje nie orzekają, czy coś jest dobre czy złe. Wskazują na to, jakie coś jest z naszej perspektywy.

Czytaj więcej

Oto aktualne świąteczne potrzeby Polaków. Na to najchętniej wydaliby ekstra 5 tys. zł
Reklama
Reklama

Jak dać sobie przyzwolenie na spędzanie świąt po swojemu?

Pamiętajmy, że nie istnieje jedna „właściwa” forma celebracji świąt. Proponuję zadać sobie pytanie o to, czy bardziej zależy nam na reakcji rodziny czy może na kontakcie z własnymi potrzebami, uczuciami i samym sobą. Bliscy sobie prędzej czy później jakoś poradzą z faktem, że podejmujemy własne decyzje, a jak my będziemy radzili sobie bez samych siebie? Tu nie trzeba wybierać „ja albo oni”, ale szukać porozumienia między tymi dwiema, wartościowymi przystaniami: odwiedzić kogoś przed lub po świętach, skrócić wizytę, wyjaśnić swoje potrzeby i intencje, pozwalając ludziom przeżyć je tak, jak potrafią, po swojemu, nawet jeśli czują złość czy obawę przed zmianą, której stali się świadkami i uczestnikami. Dojrzałość oznacza różnorodność form przeżywania, działania i charakteru naszych oraz cudzych wyborów. Święta obfitują w wiele wartości: mogą uczyć szacunku do tradycji i spotkań i jednocześnie autentyczności czy swobody.

Każdy z nas powieli wzorce wyniesione z domu? Czy jeśli miałyśmy w dzieciństwie nieszczęśliwe święta, albo po prostu brakowało nam bliskości, to będziemy umiały stworzyć ciepłą atmosferę dla swojej rodziny?

Nasza przeszłość to bardzo ważny rozdział – kształtuje nas, ale nie determinuje ostatecznie tego, kim jesteśmy oraz dokąd zmierzamy. Wzorce wyniesione z domu oraz oparte na nich schematy kiedyś były dla nas jedyną podpowiedzią na temat nieznanej przyszłości i tajemnicy świata. Dziś możemy za część podziękować, a część zostawić tam, gdzie ich miejsce – za plecami. Schematy i wzorce są podpowiedzią, jak zwykliśmy i na czym budować obraz siebie, relacji z ludźmi, świata i przyszłości, ale to tylko informacja o naszych nawykach, do których w dorosłym życiu się odwołujemy czy je stosujemy.

Dziś mamy dużo więcej okazji do budowania naszych własnych i samodzielnych zasobów wiedzy o konfliktach, napięciach, relacjach, wartościach. Jeśli wasze święta w dzieciństwie były trudne, emocjonalnie mroźne lub obfite w napięcia, nie oznacza to, że jesteście skazani na powielanie takich elementów świątecznego krajobrazu relacji. Wiele osób właśnie dzięki tym doświadczeniom w swoim dorosłym życiu buduje świadomie inny klimat dla siebie i swoich bliskich, korzystając z osobistego instruktażu „jak nie zepsuć świąt sobie i bliskim”.

Brak czegoś w przeszłości często uwrażliwia na to, co dla nas ważne. To, co nieuświadomione, ma tendencję do powtarzania się. To, co nazwane i zrozumiane, może zostać zmienione. Ciepła atmosfera nie rodzi się z temperatury lampek choinkowych oraz z perfekcji ani z odtwarzania „idealnych” świątecznych obrazków w naszych głowach, ale z autentycznej obecności, życzliwości i uważności – także na to, co trudne. Często ważniejsze od wystawnej kolacji jest poczucie, że ktoś ma dla nas czas i jest emocjonalnie dostępny. Zmiana wzorców to proces, nie jednorazowa decyzja. Czasem wymaga terapii. Doświadczenia z dzieciństwa nie odbierają ludziom zdolności do tworzenia bliskości; mogą być źródłem refleksji, empatii i uważnego partnerstwa czy rodzicielstwa.

Przy świątecznym stole spotykamy się nie tylko z tymi, których kochamy, ale też z osobami, które regularnie przekraczają nasze granice. W jaki sposób się przed nimi zabezpieczyć?

Samemu je szanując i nie próbując wychowywać innych. Budujmy dystans do tego, co myślą o nas inni – mają prawo do wszelkich ocen na nasz temat, podobnie jak my. Nie ma co szarpać się z udowadnianiem, że jest inaczej, niż ktoś to widzi. Druga ważna kwestia to, co i z jakiego powodu budzi w nas poczucie zagrożenia, wstydu, poczucia winy i różnego rodzaju emocjonalny dyskomfort. Dlaczego to, co myśli o mnie ciocia czy wujek ma dla nas takie znaczenie, dlaczego nie akceptuję tego, że ten człowiek tak myśli? Czemu ja nie godzę się na takie zdanie na swój temat?

Sami zdecydujmy, na jakie tematy mamy ochotę rozmawiać. Czasem zaczynamy stawiać granice innym, a sami je gubimy, gdy ktoś nie zamierza ich przestrzegać i komentuje nasze życie prywatne, wychowywanie dzieci czy wagę – to, czy trafi nas i w co, zależy już od nas samych. Jeśli nie czujesz się komfortowo w rozmowie z daną osobą, możesz ją po prostu zakończyć. Tak po prostu, bez uzasadniania, obwiniania czy pouczania o swoich granicach.

Reklama
Reklama

Dorosłość, gotowość i odpowiedzialność – jak powinny wyglądać w odniesieniu do świąt? Wierzyć tym, którzy mówią, że jesteśmy zbyt niedojrzali, egoistyczni czy nie dość dobrzy, by umieć urządzić dobre święta, pełne miłości?

Nie wiem, dlaczego mielibyśmy wierzyć komuś, kto coś o nas mówi, czy to w święta czy w dzień powszedni. To jego punkt widzenia i tylko tyle. Ciekawe jest to, w jaki sposób zadajesz to pytanie, a mianowicie co to znaczy „urządzić dobre” święta. Świąt nie urządzamy, bo wtedy pojawia się presja kontroli nad ich oprawą, przebiegiem, kierunkiem i obfitością. Poza tym co to znaczy „dobre” święta?

Odpowiadając na twoje pytanie: dorosłość nie polega na spełnianiu listy cudzych życzeń i przebojów, to przede wszystkim gotowość do bliskości z drugim człowiekiem, z poszanowaniem dla własnej i cudzej autonomii. Odpowiedzialność to godzenie się na następstwa naszych decyzji, z którymi zamierzamy sobie radzić bez obwiniania się czy walki. To nie kara, ale zgoda na to, co może nastąpić. Na przykład na to, że nie wszystkim będzie smakowała Wigilia, nie każdy ucieszy się z prezentu i nie z każdym rozmowa będzie się kleiła, ale to nie powinno zachwiać naszej równowagi i spokoju.

„Dobra” gospodyni świątecznego spotkania to nie maniaczka kontroli ani biorąca do siebie wszystkie uwagi męczennica. To ktoś, kto dał przestrzeń na bliskość i autentyczność i sam w niej pozostał. Reszta zależy już od gości, którzy zdecydują się lub nie skorzystać z tej przestrzeni. I na koniec wisienka na torcie – jeśli czujesz, że ktoś podważa twoje kompetencje do tworzenia przestrzeni spotkania wokół świątecznej choinki czy stołu, spytaj samą siebie, czy ów głos wykorzystasz do wzrastania czy zadręczania samej siebie. Dorosłość to także sztuka dokonywania wyboru między tymi elementami, spośród których budujesz obraz siebie i własnych możliwości.

„Nie musisz wszystkiego naprawiać” – przekonujesz tytułem swojej innej książki. Wyjaśniasz w niej choćby rolę lęku. Czy ten towarzyszący rodzinnym konfrontacjom może być konstruktywny?

Jasne, że tak, bo może pomóc nam w zastanowieniu się nad tym, w co wierzymy, gdzie przebiegają nasze granice, jakie są nasze uczucia i ukryte motywacje, potrzeby. Może nas wspomóc w stawianiu czoła ważnym i jednocześnie trudnym tematom rodzinnym czy osobistym. Problem pojawia się wtedy, gdy lęk jest nadmierny, paraliżujący. W mojej najnowszej książce „Nie musisz wszystkiego naprawiać” zapraszam, by spojrzeć na lęk jak na sygnał, a nie zagrożenie, czy coś niepożądanego. Pytałaś o dobrą gospodynię świąt: naszym zadaniem nie jest rozwiązywanie każdego konfliktu czy uspokajanie albo ratowanie wszystkich dookoła. Na lęk warto sobie pozwolić, obserwować go z ciekawością, współczuciem i szacunkiem. Jest on po coś, skądś się w nas pojawia i dokądś nas prowadzi. Nie bez powodu czujemy go w danym momencie, co ma znaczenie dla nas samych i dla dynamiki naszych relacji z innymi.

Mam wrażenie, że Boże Narodzenie pokazuje też wszelkie oblicza samotności. Jak sobie z nią radzić w tym czasie?

To prawda. Na początek dodam jednak, że istnieje różnica między osamotnieniem, a samotnością. Osamotnienie to brak satysfakcji oparty na różnicy między ilością oczekiwanych kontaktów społecznych, a stanem tych rzeczywistych. Samotność to już coś mniej zależnego od nas, stan, w którym kogoś rzeczywiście przy nas brak.

Reklama
Reklama

Tradycja kojarzy się z poczuciem naszej tożsamości, ciągłości nas samych, kiedy towarzyszyli nam ludzie, których dzisiaj już z nami nie ma. Święta – patrząc życzeniowo – kojarzą nam się przede wszystkim z bliskością, dzieciństwem, wspólnotą, obdarowywaniem. Kiedy brakuje tych puzzli w znanej układance, pojawia się wrażenie straty, obcości i poczucie osamotnienia. Świąteczny smutek, tęsknota, frustracja, czy obawy to także ważne i prawdziwe uczucia. Nie traktujmy ich jako świątecznych wygnańców, tylko dlatego, że ich nie pożądamy. Wystarczy, że szanujemy je.

Czytaj więcej

Psychoterapeutka Magdalena Chrzan-Dętkoś: Pamiętajmy, że depresji nie widać

Człowiek jest istotą społeczną. W przeżywaniu osamotnienia może nam pomóc wszystko to, co odpowiada na naszą potrzebę wspólnoty, wymiany czy przynależności. Na przykład zainicjowanie czy dołączenie do spotkań z sąsiadami czy przyjaciółmi, zaangażowanie się w pracę na rzecz jakiejś grupy, tworzenie i pielęgnowanie własnej tradycji, pozwolą nam docenić przestrzeń, jaką dzięki stracie zyskujemy. Ona wyrywa dziurę w gruncie, ale ta dziura może stać się miejscem, gdzie możemy coś zasadzić. Nie chodzi tu o zastąpienie człowieka człowiekiem, ale o to, że mimo poniesionych strat relacyjnych nie zniknęliśmy i wciąż mamy coś przed sobą do przeżycia. Bądźmy wdzięczni za to, za czym dziś tęsknimy. To oznacza, że przeżyliśmy dla siebie coś szczególnie ważnego. Taka tęsknota potrafi być piękna, jeśli zdecydujemy się jej przyjrzeć z bliska.

Na koniec prośba o dobrą radę – znasz może jakieś techniki, dzięki którym można szybko się uspokoić po tym, jak ktoś nas wytrącił z równowagi?

Dobra rada cechuje dobre wróżki, nie wiem, czy chciałabym podjąć się takiej roli, ale spróbujmy. Pomocne są techniki oddechowe, jak 4:8 – cztery sekundy wdech nosem, pauza w oddechu na dwie sekundy i wypuszczanie ustami powietrza przez osiem sekund. Jest szansa, że pozwoli nam to się nie nakręcać, a uspokajając ciało również przywróci poczucie sprawczości i kontroli nad nim oraz skupienie się na sobie, a nie na problemie, którego na cito nie rozwiążemy w stanie hiperwentylacji i paniki.

Inną techniką jest zakotwiczenie, polegające na skoncentrowaniu się na sobie i najbliższym otoczeniu, a właściwie jego zasobach. Pozwala ono przywołać swoje myśli na twoje tu i teraz, a nie katastrofizować, wybiegając gdzieś w przyszłość. Innym doraźnym działaniem jest opuszczenie fizycznie miejsca, w którym czujemy intensywnie zalewające nas uczucia, a także wizualizacja bezpiecznego miejsca, w którym czujemy się dobrze. Przywołujmy wtedy szczegóły takie jak elementy jego obrazu, zapach, dźwięki, to jak byliśmy ubrani ostatnio, kiedy w nim przebywaliśmy. To miejsce może być rzeczywiście istniejące lub fikcyjne, ale chodzi o to, by na chwilę z pomocą wyobrażenia czy wspomnień zafundować sobie chwilę relaksu i oderwać myśli od tego, co nas emocjonalnie obciążyło.

Reklama
Reklama

Urszula Struzikowska-Marynicz

Psycholożka, socjolożka. Czerpie inspiracje z nurtu terapii poznawczo-behawioralnej, systemowej oraz pozytywnej. Jej zainteresowania zawodowe skupiają się wokół tematów przemocy w rodzinie, konfliktów, interwencji kryzysowej oraz zaburzeń lękowych. Autorka książek: „Nie wszystko musisz naprawiać. O akceptacji siebie i mitach wokół psychoterapii”, „Wszystkiemu winni są twoi starzy. Jak zacząć żyć po swojemu”, współautorka książek: „Odzyskaj kontrolę nad swoim życiem. Gaslighting i inne formy przemocy psychicznej” (z Szymonem Żyśko), „Mnie też zabrakło sił. O kryzysie, psychoterapii i odzyskaniu siebie” (z Katarzyną Glinką).

PODCAST „POWIEDZ TO KOBIECIE”
Ekspertka od świadomego przywództwa: Urlop to nie luksus, to liderski obowiązek
PODCAST „POWIEDZ TO KOBIECIE”
Sekrety Paryża – kolekcjonerka opowieści o mieście miłości
Wywiad
Szefowa Szlachetnej Paczki: Uwierzyłam, że różni ludzie potrafią działać razem
Wywiad
Mł. insp. Małgorzata Sokołowska: Oznaką siły jest też proszenie o pomoc
Wywiad
Dr Grażyna Bastek: Aby zająć się sztuką, wystarczy fascynacja i ciekawość
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama