Rzeczywiście szacuje się, że do 2030 roku klasa średnia osiągnie poziom ok. 80 proc. społeczeństwa. Natomiast z oficjalnych statystyk wynika, że najbiedniejsi stanowią ok. 5,5 proc., co daje nam liczbę 80 milionów. Ta liczba z roku na rok jest coraz mniejsza, rosną pensje, ale podatek dochodowy płaci jedynie 7 proc. Gdzie jest reszta? Z czego żyje? Ostatecznie tego nie wie nikt, dlatego co pewien czas przeprowadzane są rewaloryzacje i na przykład wycofywane są z obiegu banknoty o wysokich nominałach, jak np. banknot 2 tys. rupii (ok. 97 zł). Wtedy dopiero okazuje się, ile naprawdę mamy miliarderów.
Jak żyje klasa średnia w Indiach?
Z jednej strony podobnie jak w Polsce, a z drugiej… stać ją na kucharza, pomoc domową, kierowcę. Gdy kupione z popularnego sklepu meble postanowiłam złożyć sama, usłyszałam: „Ale jak to? Przecież są od tego ludzie. Twoja polska rodzina nie miała nikogo, kto pomagał sprzątać, gotować czy wyprowadzić psa?”.
Z perspektywy klasy średniej jeśli jest potrzeba, to się kogoś zatrudnia. Indusów stać na to, żeby mieć kucharza czy prasowacza. W garażu naszego bloku znajduje się ich stanowisko. Tam też oddajemy przykładowo koszule męża. Mało kto korzysta z myjni samochodowej. W garażach osiedli takie usługi są świadczone przez mężczyzn, którzy codziennie lub kilka razy w tygodniu pucują auto z zewnątrz i wewnątrz.
A czy ma pani pomoc domową?
Tak, teraz mamy. Zatrudniliśmy ją zanim pierwszy raz przyjechała teściowa. Od lat zmaga się z artretyzmem i potrzebowała kogoś do pomocy. Wychodzę z założenia, że nikt nie posprząta tak dobrze jak ja, jednak przy dziecku to spora oszczędność czasu.
Przychodzi do was codziennie?
Tak, średnio na godzinę, dwie, do trzech. W zależności od tego, ile jest pracy do zrobienia w domu.
Co jest gwarancją sukcesu według Indusów?
Pomoc domowa, która u nas pracowała, teoretycznie zarabiała naprawdę niewielkie pieniądze, a posyłała dwójkę swoich dzieci do prywatnej szkoły, żeby zapewnić im wykształcenie. Indusi są świadomi, że drogą do sukcesu jest edukacja i dobre – w tym wypadku prywatne – wykształcenie.
Myślę jednak, że gwarancją powodzenia są kontakty, kontakty i jeszcze raz kontakty. W Indiach jest niewielka szansa żeby jednostka, która nie ma kontaktów i koneksji odniosła sukces. Wszystko, co mamy i gdzie jesteśmy, zawdzięczamy temu, że ktoś z rodziny czy znajomych nas wspierał lub komuś polecił. Indusi mają przekonanie, że jesteśmy częścią społeczeństwa, a nie samotnymi wyspami. Jeżeli więc chcemy odnieść sukces, to musimy się w tym społeczeństwie odnaleźć i do niego dopasować.
Jaki jest Indus? Zaradny czy leniwy, innowacyjny czy zacofany?
Nie mam na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi.
Kobiety na pewno są dużo bardziej świadome swoich praw. Można mówić, że kobieta jest uciśniona, bo nie chodzi do pracy, a może warto sobie zadać pytanie, czy ona chce pracować? Choć z drugiej strony sąsiadka, która „siedzi w domu” i ma cały zastęp służby, też cały czas wykonuje pracę, bo musi tym zespołem ludzi zarządzać.
Poza tym w Indiach niczego się nie wyrzuca, bo wszystko da się naprawić. Czy to jest blender kupiony 20 lat temu, czy buty z najnowszej kolekcji, zawsze znajdzie się ktoś, kto to naprawi, zrobi to dobrze i do tego jeszcze za niewielkie pieniądze.
Na pewno są pomysłowi i przedsiębiorczy, bo żeby w tak ogromnym społeczeństwie wybić się i odnieść sukces, trzeba być kreatywnym i zdeterminowanym.
I uwielbiają świętować. W książce pisze pani, że właściwie codziennie jest okazja do świętowania.
W hinduizmie co miesiąc czci się Śiwę, a raz w roku odbywa się najważniejsza celebracja tego boga zwana „mahashivratri”. Próbowałam kiedyś zebrać wszystkie hinduskie święta ze wskazaniem, kiedy konkretnie się odbywają, ale poddałam się. Nie byłam w stanie, bo z jednej strony jest ich tak dużo, a z drugiej wiele z nich odbywa się według kalendarza lunarnego, więc te daty są ruchome i się zmieniają. Poza tym każdy dzień tygodnia jest poświęcony innemu bogu.
Indusi uwielbiają świętować i każdą okazję wykorzystują by spotkać się z rodziną i znajomymi, tak jak ma to miejsce na naszym osiedlu. Czasem łapię się na tym, że gdy dostaję kolejne zaproszenie reaguję: „Znowu? Znowu kolejna impreza? Czy oni myślą, że naprawdę nie mam nic lepszego do roboty, tylko chodzić wiecznie na te imprezy?”. A po chwili dociera do mnie, że przecież w naszej zachodniej kulturze jest tak ogromny kult pracy, parcia na karierę, że rodzina i celebrowanie życia ze znajomymi i przyjaciółmi spada na piąty plan. Tutaj rodzina jest najważniejsza. Jeżeli coś się dzieje w domu, można wyjść ze spotkania biznesowego. W Indiach takie zachowanie jest powszechnie akceptowane. Trzeba więc cieszyć się bliskością i celebrować życie, bo nie wiadomo czy będzie nam to dane w kolejnym życiu.
Chinka w Polsce: Myślałam, że będzie tu trochę bardziej nowocześnie
Przyzwyczaiłam się do polskiego narzekania. W końcu mieszkam pod jednym dachem z Polakiem, który lubi sobie ponarzekać. Chińczycy inaczej. Jest problem? Szukają rozwiązania – mówi He Qingzhen, która od 18 lat mieszka w Polsce. Z sukcesem od lat prowadzi własną szkołę językową.
Czy zostanie pani w Indiach na zawsze?
Nie mówię nie, ale jeśli za tydzień czy 10 lat trafi się szansa, żeby wyjechać do innego kraju i tam zamieszkać, to pewnie z niej skorzystam. Nadal będziemy mieć tutaj rodzinę i nadal Indie będą dla mnie drugim domem, niezależnie od tego gdzie będę mieszkać. Otrzymałam ostatnio zamorskie obywatelstwo indyjskie, więc teraz będę tutaj wracać jak do siebie do domu. Ale czy zostanę w Indiach na zawsze? Nic nie jest na zawsze.
Aleksandra Zalewska
Od 2019 roku mieszka w Indiach. Z wykształcenia magister arabistyki i islamistyki. Specjalistka do spraw komunikacji międzykulturowej, mówczyni TEDx. Od 2008 roku związana z branżą turystyczną. Swoją pasją do odkrywania kultur i religii dzieli się na blogu Atelier Podróży oraz w mediach społecznościowych.