Strażak Agnieszka Wojciechowska: Rodzina jest jedyną odpowiedzią na kruchość życia

Od ponad dwóch dekad służy w Państwowej Straży Pożarnej. Zdobyła tytuł „Najtwardszego Strażaka Europy”, przełamuje stereotypy dotyczące miejsca kobiet w mundurze. Agnieszka Wojciechowska, mama trzech synów, pokazuje, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych.

Publikacja: 17.06.2025 21:21

Agnieszka Wojciechowska: Ogień mnie fascynuje. Gdy zdarza nam się z mężem rozpalić duże ognisko obok

Agnieszka Wojciechowska: Ogień mnie fascynuje. Gdy zdarza nam się z mężem rozpalić duże ognisko obok domu, to mogę godzinami patrzeć w ogień.

Foto: Archiwum prywatne

25 sekund. Tyle czasu mają strażacy, żeby dotrzeć do garażu, wsiąść do samochodu i ruszyć do gaszenia pożaru. Gdy słyszysz dzwonek wzywający na akcję, czujesz przypływ adrenaliny czy ogarnia cię strach?

Gdybyś codziennie szła do pracy i paraliżowałby cię strach, to nic dobrego by to nie wniosło. Prawda? Zdecydowanie włącza się u mnie adrenalina.

Ale ta adrenalina bywa uzależniająca. Często masz w oczach sceny z interwencji, w których brałaś udział?

Bardzo rzadko je miewam. Przez tyle lat pracy w straży nauczyłam się przepracowywać ciężkie akcje po swojemu. Wychodzę ze służby ze spokojną głową. Czasem, gdy mijam dworzec Wapiennik, przypominam sobie, że tutaj mieliśmy jakąś akcję. Wspomnienia wracają, ale to nie są traumatyczne przeżycia. Nie staje mi serce, nie drżą mi ręce ze stresu. To część mojej codzienności.

Jak utrzymać się po właściwej stronie życia?

Ostoją jest dla mnie rodzina. To dzięki niej zachowuję równowagę życiową. Kiedy jestem na służbie, to w 100 procentach działam na rzecz innych ludzi, ale później skupiam się na moich synach i mężu. Rodzina jest jedyną odpowiedzią na kruchość życia, z którą spotykam się na co dzień w pracy.

Urodziłaś niedawno trzeciego syna. Jak udaje ci godzić macierzyństwo z tak trudną pracą?

To kwestia logistyki, choć przyznam, że przy dwójce dzieci było łatwiej, przy trójce jest ciężko. Wróciłam do pracy i mój mąż mnie mocno wspiera.

Praca w zawodzie strażaka sprawiła, że staliśmy się realistami. Nie mogę przy trójce dzieci polegać tylko na pracy mojego partnera, bo w życiu zdarzają się przecież różne sytuacje. Jeśli cokolwiek stałoby się mojemu mężowi, a może stać się codziennie, to zostanę sama z trójką dzieci bez środków do życia, dlatego uważam, że kobieta powinna być w miarę aktywna zawodowo.

Inna kwestia jest taka, że do normalnego funkcjonowania potrzebuję tej pracy, bo daje mi naprawdę dużo satysfakcji. Człowiek powinien się realizować i być wewnętrznie spełniony. W pewnym momencie chłopcy dorosną, zostanę sama wśród czterech ścian i nie będę już miała czasu na tę realizację.

Czytaj więcej

Dlaczego niektórzy chcą tylko zadowalać innych? Psycholog wyjaśnia

Teraz masz 40 lat. W swojej książce piszesz, że to trudny wiek w straży, ciało kobiety się zmienia. Trudniej też wrócić do formy po trzech ciążach. Do tego dochodzi jeszcze presja środowiska.

Moje początki w straży były ciężkie. Byłam sprawdzana, czy stanę na wysokości zadania. Teraz mając już na swoim koncie sukcesy sportowe, trenując ze strażakami z mojej jednostki czy grając z nimi w piłkę nożną, nikt mi pytań nie zadaje. Co roku mamy też testy sprawności strażaka. Co trzeba robić, to robię. Trzeba się podciągnąć 25 razy? Proszę bardzo.

Po trzeciej ciąży udało mi się pozbyć zbędnych kilogramów. Miesiąc intensywnych treningów wystarczył, żebym wróciła do formy. Jeśli ciało jest wytrenowane, to pamięta. A wiek? Daje o sobie znać.

Jesteś Mistrzynią Europy TFA’18 i co za tym idzie, zdobyłaś tytuł „najtwardszego strażaka”. Wygrałaś też w prestiżowych zawodach w Berlinie - biegu strażaków na wieżowiec. Jak wbiega się na 40 piętro hotelu w pełnym umundurowaniu?

To efekt ciężkiej pracy i niezliczonej liczby godzin spędzonych na treningach na siłowni. Kiedy biegniesz na 40. piętro w pełnym 25-kilogramowym umundurowaniu, to do 15. jest w miarę w porządku, dopiero później zaczyna się liczenie każdego kolejnego piętra i walka z samą sobą. Myślisz, że przecież możesz się zatrzymać, skończyć ten bieg i ruszyć w dół. Ale mimo tej gonitwy myśli i walki ze sobą, nie zatrzymujesz się, tylko pędzisz do góry, żeby wygrać.

Dlaczego się nie zatrzymujesz?

Bo taka determinacja potrzebna jest w pracy. Na służbie nie ma odpuszczania. Jeśli na treningu, a później na zawodach dajesz z siebie sto procent, to już wiesz, że w akcji też nie zawiedziesz.

Udało ci się wypracować szacunek wśród kolegów z jednostki? 

Wielu strażaków obawia się, że kobieta nie poradzi sobie siłowo. Kiedy okazało się, że daję radę - wytrąciłam im argument z ręki. Nie próbowałam udowadniać, że jestem sprawniejsza od nich, bo nawet gdy byłam w szczytowej formie, byłam silna tak, jak przeciętny strażak.

Dystans strażaków wobec kobiet w podziale bojowym nie wynika tylko ze stereotypów dotyczących płci. Tak naprawdę chodzi o lęk o życie. Pojawia się obawa, że w razie utraty przytomności, przygniecenia, złamania – kobieta nie będzie dość silna, żeby wyciągnąć kumpla z opresji. Musiałam pokazać kolegom, że jestem kimś silnym i zaradnym. Tu nie chodziło o moje ambicje, a raczej o ich spokój, że na służbie będę wsparciem, a nie ciężarem.

Jak udało ci się wywalczyć pozycję wśród innych strażaków?

Znałam swoje miejsce w szeregu, a zamiast dyskusji wolałam działanie. Nie wszystkie kobiety tak mają. Jakiś czas temu do oddziału mojego kolegi dołączyła dziewczyna i z jego opowieści wynika, że ona ciągle dyskutuje, mówi „jakie to jesteśmy silne i sprawne”, a strażaków to denerwuje. „Pokaż, a nie gadaj” i udowodnij całą sobą, że nadajesz się do tej pracy. Nigdy nie próbowałam dyskutować i mówić, jaka jestem wysportowana. Po prostu robiłam swoje.

Poza tym pomaga mi poczucie humoru. Z dystansem mówię o kobiecości, a to często powoduje zabawne sytuacje.

Jakie to są sytuacje?

Jedziemy do akcji, po czym hamuje przed nami auto. „To na pewno baba i dlaczego na miłość boską jest blondynką!? Panowie, w imieniu wszystkich kobiet, przepraszam, że tak źle zachowujemy się na drodze, kiedy słyszymy sygnały wozów strażackich” – rzucam do kolegów, bo jak zapewne się domyślasz, najczęściej drogę zajeżdża nam kobieta o blond włosach. I tak też było w tym przypadku. Może przedstawicielki mojej płci uznają te żarty za żenujące, ale kiedy kobieta w męskim środowisku mówi o takich rzeczach i jeszcze przeprasza ich w imieniu wszystkich kobiet, to mężczyźni przyjmują te teksty z uśmiechem.

Mówisz o sobie, że jesteś kobietą trzmielem. 

Trzmiel ma za małą powierzchnię skrzydeł względem masy, żeby latać, ale o tym nie wie i lata. W taki sam sposób myślę o własnych ograniczeniach i zewnętrznych barierach. Dopóki nie zdajesz sobie z nich sprawy, spokojnie możesz działać i w tym działaniu się realizować. Przypominam sobie sytuację, kiedy przyjechałam na zawody, podchodzę do rejestracji, przedstawiam się i wszyscy wokół są zdziwieni: „To pani taka mała?”. Zapewne wyobrażali sobie, że przyjedzie ktoś wielki. Z tej perspektywy faktycznie dużo rzeczy w życiu zrobiłam, które w teorii nie powinny się udać.

Poza tym wychowywałam się z chłopakami. Gdy dziewczyny wzdychały do nich i kibicowały im podczas meczy, dla mnie było oczywiste, że po prostu wchodzę na boisko i gram. To były moje pierwsze kroki. Od tej pory wiem, że gdy czegoś chcesz, to po prostu to robisz.

W moim zawodzie mocne ciało, to nie wszystko. 

Opisujesz w książce z czym się zmagacie: ze zbieractwem, samotną śmiercią, próbami samobójczymi. Wspomniałaś, że ostoją jest dla ciebie rodzina. W książce piszesz o strategii, której nauczono cię w akademii, o higienie pamięci, o tym, żeby nie kolekcjonować obrazów: „Nie rusz, to nie twoje. Nie twoje ciało, nie twoja śmierć, więc tylko uszanuj, rób swoje. Pozbądź się niezdrowej ciekawości”.

Nie kolekcjonujemy obrazów, czyli nie wpatrujemy się, nie zapamiętujemy widoków, na jakie natrafiamy w trakcie służby. A gdy wydarzy się tragedia, co robią inni ludzie? Gapią się. Przyglądają. Zaczynają kolekcjonować wspomnienia. Gdy doszło do tragedii na campusie Uniwersytetu Warszawskiego, świadkowie filmowali atak studenta na niewinną kobietę, po czym przesyłali sobie nagrania messengerem. Mignęła mi rozmowa jakiejś kobiety, która mówi, że jest „cała rozdygotana, bo widziała moment morderstwa”. Obserwuję podobne sytuacje i łapię się za głowę. W jakim kierunku zmierza nasze społeczeństwo? My strażacy walczymy z tym, próbujemy pozbywać się tych obrazów, bo wiemy, czym to grozi.

Ratujesz ludzkie życie, a potem ktoś cię oskarża o zniszczenie mienia albo kradzież. Co wtedy czujesz?

Na początku czułam oburzenie, ale teraz po tylu latach pracy, wiem, że mogą zdarzyć się różne sytuacje, co nie znaczy, że do nich przywykłam. Ostatnio koledzy musieli wstrzymać ruch drogowy i jakaś kobieta zaczęła krzyczeć, że chce przejechać, bo się gdzieś spieszy. Gdy dochodzi do śmiertelnego wypadku na autostradzie i puszczamy ruch jednym pasem, wtedy przejeżdżają ludzie, którzy są zbulwersowani, że jeden pas wyłączyliśmy z ruchu. Pytają, czy nie można przesunąć samochodów? I chciałoby się wtedy rzec: „Nie, nie można, bo tam leży ciało. Może trochę szacunku!”. Spieszymy się, a nie myślimy, że w ten sposób dokonujemy profanacji. „Mnie się spieszy”, „Jestem najważniejszy”, „Mam zebranie z kimś ważnym”. A tam leży przecież czyjeś ciało, któremu należy się szacunek. Mam wrażenie, że coraz mniej tego szacunku w społeczeństwie.

Piszesz, że ogień potrafi być ekscytujący.

Ogień mnie fascynuje. Jego siła, majestat, nieokiełznanie. Miałam dwa takie pożary, które mocno zapadły mi w pamięć. Muszę ci się przyznać, że gdy zdarza nam się z mężem rozpalić duże ognisko obok domu, to mogę godzinami patrzeć w ogień.

Słyszałam o kilku przypadkach strażaków w ochotniczych strażach pożarnych, którzy sami podpalali i sami gasili pożary. To było mocno chorobliwe. Już nie działają w straży.

Kolejnym żywiołem podczas pożaru jest też człowiek. Co mamy zrobić w takiej sytuacji? Ratować dobytek? Pomagać strażakom?

Pozwolić strażakom robić swoje, nie wchodzić im w drogę.

Jeśli jest to wypadek samochodowy, nie utrudniać, nie gapić się, przejeżdżać w miarę płynnie, nie blokować ruchu. Jeśli to pożar, nie utrudniać. Im szybciej, im skuteczniej strażacy opanują sytuację, tym mniejsze będą straty.

Powiedzmy, że przebiegam dziennie 10 km, czy będzie ze mnie potencjał na dobrego strażaka? Jakie powinnam mieć cechy, żeby sprawdzać się w akcji?

Przebieganie nawet 20 km dziennie nie da pewności bycia skutecznym, dobrym strażakiem, bo potrzebny jest jeszcze pierwiastek pożarniczy strażacki.

Szósty zmysł?

Tak. Wezwano nas kiedyś do pożaru piwnicy. Coś zapaliło się w kotłowni. Trwa akcja gaszenia, ja razem z kolegą opatrywałam osobę poparzoną i nagle kolega, ni w pięć ni dziewięć, idzie do lasu za budynek gospodarczy. Noc, ciemny las, a on widzi człowieka. Patrzy, a ten mężczyzna ma lekko osmalone usta pod nosem. Okazało się, że rozpalał w piecu w kotłowni, nagle coś mu buchnęło i z przerażenia uciekł do lasu. Gdyby nie Adam i pierwiastek strażaka, to ten mężczyzna mógłby zginąć, a trafił na oparzeniówkę do Siemianowic Śląskich, bo miał poparzone płuca.

Inna sytuacja. Wzywają nas do wypadku w Krakowie. Czwórka młodych ludzi wracała z wesela. Sytuacja była absolutnie beznadziejna. Doświadczony lekarz, który przyjechał na miejsce, mówi: "My już tutaj nic nie zrobimy. Muszę ich mieć jak najszybciej na zewnątrz. Na już”.

W samochodzie nie było już wprawdzie dachu, ale dostęp do poszkodowanych był utrudniony. I kolega wszystkich ich wyciągnął, hop do góry, tak, jakby ważyli po 10, 20 kg. Bardzo doświadczony lekarz patrzył na to z otwartymi ustami. 

Myślę, że ja też mam pierwiastek strażaka. Zdarzyło mi się podnieść w samochodzie człowieka, którego nigdy w życiu bym nie dźwignęła.

Pamiętam jeszcze wypadek na obwodnicy Krakowa. Auto stało bokiem, od góry w pasach zwisała kobieta, a na dole utknął mężczyzna, cukrzyk i zawałowiec, do którego trzeba było jak najszybciej się dostać. Mimo tego że kobieta była sporej wagi, stojąc na aucie, przekazałam ją rosłemu koledze. Był przekonany, że skoro ja – filigranowa kobieta radzę sobie z poszkodowaną, to on bez problemu ją przejmie. Trochę się zdziwił (śmiech).

Czytaj więcej

Kierowca rajdowy Gosia Prus: W motorsporcie trzeba mieć dwie rzeczy - budżet i odwagę

Czy jest jakaś akcja, z której jesteś szczególnie dumna?

Ludzie czekają na spektakularną akcję. Wyobrażają sobie, że co drugi dzień wynoszę kogoś z pożaru. Nie, nie wyniosłam nikogo z pożaru. Nie będę z siebie robiła superbohatera. Staram się być zawsze profesjonalna i z dużym szacunkiem podchodzić do ludzi, nikogo podczas akcji nigdy nie lekceważę.

Czy można się przyzwyczaić do wypadków i pożarów? Czy można okrzepnąć?

Do zdarzeń, do których dochodzi na służbie, jesteś w stanie się przyzwyczaić, ale do tragedii ludzkiej, która wynika z tych sytuacji, już nie. Chciałabym, żeby ludzie będący świadkami wypadku, pożaru bądź morderstwa patrzyli na te wydarzenia nie przez pryzmat sensacji, ale cierpienia i nieszczęścia, które dotknęło ofiarę i jej najbliższych.

25 sekund. Tyle czasu mają strażacy, żeby dotrzeć do garażu, wsiąść do samochodu i ruszyć do gaszenia pożaru. Gdy słyszysz dzwonek wzywający na akcję, czujesz przypływ adrenaliny czy ogarnia cię strach?

Gdybyś codziennie szła do pracy i paraliżowałby cię strach, to nic dobrego by to nie wniosło. Prawda? Zdecydowanie włącza się u mnie adrenalina.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Dr Anna Topol o przyszłości komputerów kwantowych: Nastąpi coś na wzór „momentu ChatGPT”
Wywiad
Karolina Goerigk: Naszym największym osiągnięciem jest to, że ciągle istniejemy
Wywiad
Ukrainki na polskim rynku pracy. „Nie mogą tylko korzystać z dóbr państwa, które ich przyjęło”
Wywiad
Dzień Chemika 2025. „Wybierając te studia, można z optymizmem patrzeć w przyszłość”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Wywiad
1200 Polaków czeka na spotkania w FriendZone. Pomysłodawczynie inicjatywy „rozbiły bank”