Reklama

Aktorka Małgorzata Rożniatowska ma 75 lat i jest aktywna zawodowo: Nie rezygujmy z życia

Na starość następuje „powolne wygaszanie świateł”, ale trzeba z tym walczyć. Wyjdźmy do ludzi. W grupie jest raźniej, gdy ma się słabszy dzień, inni pociągną nas do przodu – mówi Małgorzata Rożniatowska, która zagrała w filmie „Dalej jazda”. Od dzisiaj dostępny jest na platformie Netflix.

Publikacja: 24.07.2025 14:16

Małgorzata Rożniatowska: Trzeba robić swoje i być zadowolonym z tego co się ma. Taka jest moja dewiz

Małgorzata Rożniatowska: Trzeba robić swoje i być zadowolonym z tego co się ma. Taka jest moja dewiza.

Foto: Foton/PAP

„Tych lat nie odda nikt” – śpiewa pani w filmie. To nie tylko podsumowanie, ale i manifest afirmacji życia.

Tak, bo jesteśmy bogatsi o to, co przeżyliśmy. Doświadczajmy życia, naprawiajmy błędy, jeśli to konieczne, a przede wszystkim cieszmy się życiem, bo to jest chyba najważniejsze.

Elżunia, w którą pani się wciela, zachowuje tę pogodę ducha. Czy to jednak nie wynik choroby, z którą się boryka? Bohaterka cierpi na chorobę Alzheimera.

Myślę, że jest wręcz odwrotnie. Bardzo staraliśmy się pokazać z Marianem Opanią, który gra mojego filmowego męża, jakie oni mieli wspaniałe i szczęśliwe życie. Myślę, że to było bardzo udane i kochające się małżeństwo, a Elżunia, kiedy była zdrowa, musiała być fantastyczną kobietą. Choroba nie wpłynęła na jej usposobienie, a nawet śmiem twierdzić, że gdyby bohaterka miała jakieś wady i gdyby choroba przebiegała inaczej, to mąż by tego wszystkiego nie wytrzymał. A Elżunia z Józkiem ciągle się kochają i wciąż dostrzegają pozytywne strony wspólnego życia.

Jednak choroba Elżuni daje o sobie znać. Jak przygotowywała się pani do tej roli?

Nie potrzebowałam żadnych konsultacji medycznych. Wczytywałam się w sceny i tekst wspaniale napisanego scenariusza. Wszystko było w nim jasno opisane, kiedy moja bohaterka zachowuje się normalnie, a kiedy dopada ją alzheimer. Wiadomo, że ta choroba postępuje i będzie coraz gorzej. Tego nie da się ukryć.

Czytaj więcej

Powszechne założenie dotyczące starzenia się jest błędne? Nowe odkrycie naukowców

Niemniej staraliśmy się pokazać najbardziej pozytywne momenty z ich wspólnego życia. Scena, w której solę Józkowi jajecznicę, to nie wypadek chorobowy, ale przejaw ich zdrowej codzienności. Jestem pewna, że takie kawały robili sobie od zawsze i takie właśnie zachowania ich bawiły i urozmaicały ich życie.

Reklama
Reklama

Na ekranie partneruje pani Marianowi Opani. Spotkaliście się po raz pierwszy 50 lat temu na planie filmu pt. „Awans”.

Tak, i spotkaliśmy się 50 lat później jako pełnokrwiści partnerzy głównych ról.

Mogłaby pani udać się na zasłużoną emeryturę, a jednak jest pani wciąż aktywna zawodowo.

I całe szczęście, bo kiedy człowiek jest aktywny zawodowo, to nie widzi upływu czasu, tylko cieszy się z tego, co ma. Napawa mnie radością, gdy przychodzą do mnie nowe wyzwania i nowe role, kiedy mogę pracować, a nie siedzieć.

Człowiek siedzący w domu, bez pracy, szybciej się starzeje.

Aktorstwo to miłość?

Absolutna. Zawsze chciałam być aktorką. Trzy razy zdawałam do szkoły teatralnej. Różnie bywało, ale najważniejsze było dla mnie to, żeby uprawiać ten zawód. I tak minęło 50 lat.

Były takie momenty, kiedy chciała się pani rozstać z aktorstwem i wtedy dzwonił telefon.

Czytaj więcej

Grażyna Wolszczak: Prowadzenie teatru jest jak macierzyństwo - męka i cud w jednym
Reklama
Reklama

Tak było wielokrotnie, bo aktorstwo to ciężki zawód i złośliwy – jeśli już wpuści, to nie lubi wypuszczać z niego aktorów. Chociaż ja znam bardzo dużo osób, które w pewnym momencie zrezygnowały z aktorstwa i są szczęśliwe, zadowolone, odnalazły się gdzie indziej i świetnie sobie egzystują. 

Wracając jednak do filmu „Dalej jazda”. Bohaterami obrazu są seniorzy, którzy uciekają z domu starców. Zastanawiam się, jak pani radzi sobie ze starzeniem? Kiedy zauważyła, że zaczyna się starość?

Z każdym rokiem dostrzegam, że są pewne rzeczy, których nie mogę już zrobić, ale staram się myśleć racjonalnie. Jestem wielką fanką czerwonych pelargonii, które zawsze stoją u mnie na balkonie. Jesienią zdejmowałam skrzynki z kwiatami i znosiłam je do piwnicy i nagle dwa lata temu okazało się, że nie mogę dźwignąć ani jednej skrzynki. Zamiast załamywać się, powiedziałam do siebie: "Nie będziesz tego robić. Dosyć, po prostu nie dasz rady". Przyjęłam taką zasadę, że jeśli coś lub ktoś mi mówi, że nie mogę czegoś zrobić, to należy przyjąć to do wiadomości.

Pochodzę z rodziny lekarskiej. Moja siostra jest lekarzem radiologiem i mówi, że do największej liczby złamań dochodzi tuż przed świętami, kiedy panie w pewnym wieku nagle sobie przypominają, że trzeba umyć okna. To jest nagminne, że spadają z drabinek, krzeseł czy stołów, więc ja już nawet do tego nie podchodzę. Namyłam się tych okien, nasprzątałam. Nie będę tego robić.

Idę na zakupy z wózeczkiem. Patrzę, ile sobie do niego naładowałam i po chwili przychodzi refleksja. „Przecież nie dociągnę tych zakupów do domu”. Trzeba więc nauczyć się eliminowania. To nie jest walka ze starością, tylko zdrowy rozsądek. Trzeba na siebie uważać i eliminować pewne rzeczy z życiorysu.

Bardzo się pani zmieniła fizycznie. Czy wprowadziła pani aktywność fizyczną, żeby być bardziej sprawną na starość?

Mam figurę dokładnie taką samą, jak moja babcia i mama w jesieni życia. W mojej rodzinie kobiety w pewnym wieku zaczęły szczupleć, nie robiąc absolutnie nic. Jestem więc teraz na tym etapie i bardzo się cieszę, że mam mniej kilogramów do noszenia. Oczywiście uważam na to, co jem, ale nie robię nic specjalnego w tej sprawie.

W jaki sposób dba pani o sprawność umysłową?

Żeby zagrać w filmie, trzeba nauczyć się swojej kwestii. Zauważam, że przygotowanie do roli zabiera mi dwa razy więcej czasu niż w młodości, ale to jest moja gimnastyka umysłowa.

Reklama
Reklama

Jedna rzecz, która nigdy nie sprawiała mi kłopotu, to nauczenie się tekstu piosenek. Łapałam i łapię je błyskawicznie. Nawet niespecjalnie uczę się ich na pamięć, słucham raz i wystarczy. Tutaj mnie pamięć jeszcze nie zawodzi.

Czas jest dla pani łaskawy, bo po pięćdziesiątce pani kariera przyspieszyła. Teraz ma pani 75 lat i wciąż jest pani aktywna zawodowo.

Czytaj więcej

Badanie: Polacy za mało wiedzą o chorobach otępiennych. Oto ich nieoczywiste symptomy

Trzeba cierpliwie czekać na swój czas. Talent talentem, predyspozycje predyspozycjami, ale łut szczęścia i zbieg okoliczności nigdy nie są do przewidzenia. Przynajmniej w moim zawodzie. Trzeba robić swoje i być zadowolonym z tego, co się ma. Taka jest moja dewiza.

Pani bohaterka mówi w pewnym momencie do swojego syna: „Mam ciągle wiadro marzeń.”. Czy ma pani jeszcze jakieś marzenia?

Przez to moje dosyć długie życie spełniły się moje marzenia. Jestem optymistką i mam bardzo pogodny charakter. Wydaje mi się, że to działa.

Reklama
Reklama

W jednym z wywiadów powiedziała pani, że napisze testament i planuje pobyt w Skolimowie. 

Ciągle mam z tyłu głowy, że powinnam po sobie zostawić porządek, ale niestety nie znalazłam jeszcze czasu na spisanie testamentu. Moja mama i babcia były poznaniankami, otrzymałam więc konkretne wychowanie. Nigdy tego nie zapomnę, gdy zmarła moja babcia. Byłam już dorosła, miałam 18 lat i dokładnie pamiętam, kiedy mama podeszła do szafy i mówi: „Wszystko, czego potrzebuję, już mam.”. Okazało się, że nestorka naszego rodu przygotowała ubrania do trumny, a nawet dokumenty. Wszystko leżało ułożone w szafie i nie trzeba było niczego szukać. Mam taką ambicję, żeby wszystko uporządkować, ale mi nie idzie. Mam nadzieję, że w tym roku się z tym uporam.

Czytaj więcej

Jak aktywność fizyczna wpływa na ryzyko demencji? Najnowsze wyniki badań

Myślę, że życie nie pozwala mi się wycofać i pewnie dlatego testament i szafa nie są przygotowane. Trzeba by zrobić wielką rewolucję w życiu, zamknąć się na tydzień w domu i wszystko przemyśleć. A jak na razie ciągle nie mam na to czasu.

Co pani robi, żeby móc czerpać jeszcze radość z życia?

Jestem bardzo zajęta zawodowo jak na swoje lata i to mi wystarcza. 

Wiem, że na starość następuje „powolne wygaszanie świateł”, ale trzeba z tym walczyć. Niestety starsi ludzie idą sobie przez życie coraz wolniej i co chwila wyłączają jedno światło. Nie farbują włosów. Nie wychodzą z domu. Nie spotykają się z innymi. Nie rezygnujmy z życia. Wyjdźmy do ludzi. W grupie jest zawsze raźniej, a gdy ma się słabszy dzień, to inni pociągną nas do przodu.

„Tych lat nie odda nikt” – śpiewa pani w filmie. To nie tylko podsumowanie, ale i manifest afirmacji życia.

Tak, bo jesteśmy bogatsi o to, co przeżyliśmy. Doświadczajmy życia, naprawiajmy błędy, jeśli to konieczne, a przede wszystkim cieszmy się życiem, bo to jest chyba najważniejsze.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Wywiad
Kobieta detektyw: Ta praca utwierdziła mnie w przekonaniu, że świat nie jest dobry
Wywiad
Magda Wierzycka jedną z najbogatszych kobiet w RPA: Tutaj mój głos ma znaczenie
Wywiad
Aleksandra Uznańska-Wiśniewska: Obowiązkiem Polski jest wykorzystanie misji Sławosza dla obronności kraju
Wywiad
Magdalena Rapińczuk: Dorosłe osoby z autyzmem będą mogły tu żyć do końca życia - tak, jak chcą
Wywiad
Strażak Agnieszka Wojciechowska o reakcjach ludzi na tragedie: Coraz mniej szacunku
Reklama
Reklama