Astronauci będą jeść w kosmosie pierogi Polek. „Trzeba było je specjalnie nakłuwać”

Z kuchni spod Kielc prosto na orbitę. Ich pierogi lecą w kosmos razem ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim i robią furorę nie tylko w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Współwłaścicielka polskiej marki Lyofood, która stworzyła międzygalaktyczne menu, opowiada, jak rodzinny biznes sięgnął gwiazd.

Publikacja: 25.06.2025 10:00

Laura i Wioletta Godek stworzyły pełnowartościowe posiłki – tylko bez wody.

Laura i Wioletta Godek stworzyły pełnowartościowe posiłki – tylko bez wody.

Foto: Materiały LYOFOOD

Jak medialny rozgłos po ogłoszeniu misji kosmicznej wpłynął na codzienność firmy?

Laura Godek, współwłaścicielka marki Lyofood: Priorytety są takie same. Zajmujemy się tym, co wcześniej, ale oczywiście informacja, że nasze produkty polecą w kosmos, rozbudziła świadomość marki. To pozytywnie wpływa też na atmosferę w zespole – ludzie czują dumę, że są częścią czegoś wyjątkowego.

Czy to prawda, że ta kosmiczna historia ma korzenie w PRL-u?

Tak, wszystko zaczęło się od naszego taty. Odszedł z pracy w stacji krwiodawstwa, żeby założyć firmę zajmującą się liofilizacją. To był bardzo odważny i nowatorski krok jak na tamte czasy. Działał na rynku eksportowym, zanim Polska weszła do UE. Nie był to sprzyjający moment na rozwijanie startupów, ale rodzice dali radę. Tata wymontował siedzenia z malucha, by przewozić skrzynki z cebulą lub truskawkami – tym pachniał dom.

Siostry zarządzające firmą technologiczną – taki miałyście plan na życie?

Szczerze? Nie planowałyśmy takiej ścieżki. Studiowałam kulturoznawstwo Dalekiego Wschodu, a siostra produkcję filmową i ekonomię. Zaczęło się od pomocy tacie przy zapytaniach od podróżników i tak nas wciągnęło, że postanowiłyśmy wykorzystać swoje umiejętności i rozwijać rodzinny biznes. Nie było żadnej presji. Wszystko wypływało z potrzeby chwili. To nasza świadoma droga, a teraz wykorzystując technologię, ocalamy truskawki od zapomnienia.

Od ziół do kosmosu – jak wyglądał ten przeskok?

Zaczęło się od przygotowania żywności dla himalaistów. W 1996 roku przygotowywaliśmy jedzenie na wyprawę K2 z Krzysztofem Wielickim. Potem były kolejne ekspedycje, m.in. Marka Kamińskiego i Jaśka Meli. Informacja o tym, że potrafimy zrobić wysokiej jakości posiłki, które zdają egzamin w ekstremalnych warunkach, szybko się rozeszła.

A kiedy to przestała być tylko „odnoga” biznesu?

Gdy zapytań było tak dużo, że nie mogliśmy już ich ignorować. Zaczęłyśmy produkcję detaliczną i sprzedaż internetową w 2009 roku. Robiłyśmy wszystko ręcznie, etykiety drukowałyśmy na drukarce przemysłowej. Siostra miała magazyn w Niemczech, ja obsługiwałam Polskę. Technologia, do której miałyśmy dostęp, była kluczowa.

Foto: PAP

Technologia, czyli…?

Liofilizacja, czyli suszenie próżniowe w niskiej temperaturze. Nasz tata opracował własne maszyny. Inspiracją były urządzenia laboratoryjne z przemysłu medycznego. Proces jest długi i energochłonny, ale pozwala zachować wartości odżywcze i smak. To pełnowartościowe posiłki – tylko bez wody. I co ważne – nie używamy sztucznych dodatków.

„Send pierogi" – skąd pomysł, żeby wysłać je w kosmos?

Inspiracją był mural przedstawiający astronautę z szyldem „send pierogi”. Na wydarzeniu w Kielcach poznałyśmy Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego – i to nie był przypadek! Opowiedział nam, że został astronautą projektowym ESA. Wspomniał, że zna nasze produkty i... że brakuje mu pierogów. Tak powstał pomysł na „comfort food” realizowany z myślą o branży kosmicznej.

Czytaj więcej

Drugi Polak w kosmosie. Misja Axiom-4: Kapsuła Dragon ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim leci na ISS

Faszerowane pierogi… Technologicznie to musiały być Himalaje?

Początkowo wszyscy uważali, że to się nie uda. Na szczęście na pokładzie nie zabrakło determinacji. Liofilizacja polega na zamrożeniu i odparowaniu wody z produktu bez przechodzenia przez stan ciekły. To długi proces, który trwa od kilkunastu do 24 godzin. W przypadku pierogów musieliśmy uważać, żeby lód ich nie rozsadził. Farsz w pierogach powodował, że ciasto pękało. Musieliśmy je specjalnie nakłuwać. Potem wymyśliliśmy, że zalejemy je bulionem i astronauta wypije rosół, zanim zje pierogi. To działa!

Jak wyglądała współpraca z Mateuszem Gesslerem przy tym projekcie?

Bardzo dobrze, choć było dużo stresu. ESA dała nam tylko kilka miesięcy. Mateusz Gessler stworzył receptury, a Sławosz Uznański-Wiśniewski próbował i zgłaszał poprawki. Finalna wersja poszła do NASA w pół roku.

Czy to prawda, że w kosmosie potrawy tracą smak?

Rzeczywiście niektóre relacje astronautów wskazują, że jedzenie w mikrograwitacji smakuje inaczej niż na Ziemi – jest mniej wyraziste, ale nie dlatego, że potrawy tracą smak. Odczucia są zupełnie inne, głównie za sprawą zatkanego nosa i osłabionego węchu. Dodatkowo w kosmosie cząsteczki zapachowe nie unoszą się swobodnie w powietrzu, więc aromaty nie docierają do nosa tak efektywnie, jak na Ziemi. To dalej ogranicza wrażenia smakowo-zapachowe. Dlatego nasze kosmiczne potrawy są odpowiednio doprawione, żeby zaspokoić kubki smakowe astronautów – o to też zadbał Mateusz Gessler.

Loty na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS)

Loty na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS)

Foto: PAP

Rynek jest głodny innowacji?

Tak. Potencjał tej technologii jest ogromny. Liofilizacja to najlepsza metoda utrwalania żywności pod względem bezpieczeństwa i wartości odżywczych. Na razie skupiamy się na niszy sportowej, ale coraz więcej osób sięga po nasze produkty. Doceniają wygodę i szybkość przygotowania posiłku, a także jego wartość odżywczą.

Skąd pozyskiwane są produkty do liofilizacji?

Większość składników pozyskujemy bezpośrednio od lokalnych rolników, z którymi współpracujemy. Staramy się też o to, by jak największa część składników posiadała certyfikat ekologiczny. Zdrowe odżywianie i bliskość sportu to dla nas priorytety. Chcemy, by nasi klienci nie tylko zaspokajali głód, ale również czerpali przyjemność z jedzenia. Dlatego też dbamy o to, by każdy posiłek był smaczny i aromatyczny.

A co z aspektami ekologicznymi?

Produkujemy mniej odpadów, bo nie marnujemy żywności. Używamy mniej wody, mniej energii – np. odzyskujemy ciepło z procesu. To naprawdę zrównoważony rozwój, krok po kroku.

Czy liofilizacja sprawi, że zapomnimy o tradycyjnym gotowaniu?

Nie zastąpi całej kuchni, ale może być jej rozsądnym uzupełnieniem. Przede wszystkim to bezpieczna, zdrowa i trwała forma żywienia. Idealna dla tych, którzy nie mają czasu, ale nie chcą jeść byle czego.

Branża spożywcza jest na to gotowa?

Jestem przekonana, że liofilizacja ma ogromny potencjał i może odegrać znaczącą rolę w przyszłości żywności. Pozwala ona na rozwiązywanie wielu globalnych problemów, takich jak marnowanie żywności i niedobory żywności w niektórych regionach świata. Oczywiście produkowana przez nas żywność nie zastąpi w całości tradycyjnego jedzenia, ale może stanowić wartościowe uzupełnienie naszej diety.

Czy ta technologia ma sens tylko w kosmosie?

Absolutnie nie. Nasze jedzenie sprawdza się wszędzie – od gór, przez biuro, po dom. Nadaje się też do długiego przechowywania – bez prądu, bez lodówki. To idealna żywność kryzysowa.

W niepewnych czasach warto mieć w domu zapas żywności, która pozwoli przetrwać trudne chwile?

Zdecydowanie tak. Posiadanie takiego zapasu to nie sianie paniki, ale raczej działanie zapobiegawcze, które pozwoli nam uniknąć stresu w obliczu kataklizmów, takich jak powodzie, które ostatnio nawiedziły Niemcy i Szwajcarię. W takich sytuacjach utrata domu i brak dostępu do żywności stają się dotkliwym problemem. Posiadanie liofilizowanych dań może być ratunkiem w takich sytuacjach.

Pandemia COVID-19 również pokazała, jak ważne jest posiadanie zapasów żywności. W tamtym czasie zaobserwowaliśmy wzrost zainteresowania naszymi produktami, szczególnie wśród osób spoza Polski, które kupowały tygodniowe zestawy żywności. Oferujemy również gotowe menu tygodniowe, które ułatwia planowanie posiłków w sytuacjach kryzysowych.

Wspólnie z siostrą wkroczyłyście do męskiego biznesu, jakim jest kosmos i macie apetyt na więcej, ale firma opiera się na kobiecej energii… To atut?

Rzeczywiście, w naszej firmie pracuje wiele kobiet. Chociaż mamy też w zespole mężczyzn, to kobiety nadają firmie ludzki charakter. Pozwala to nam na większą emocjonalność i intuicyjność w podejmowaniu decyzji.

Cieszę się, że coraz więcej kobiet jest widocznych w biznesie i odnosi sukcesy. To pokazuje, że można łączyć życie zawodowe z rodzinnym.

Uważam, że niedoskonałości są ciekawsze niż perfekcyjne obiekty. To one motywują nas do rozwoju, kreatywności i ciągłego doskonalenia. W pasmie samych sukcesów nie ma już miejsca na wyzwania i ekscytację.

Wasze najbliższe plany?

Nasze „astro menu” trafiło do osiedlowych sklepów. Jeśli się sprawdzi, wejdzie do regularnej sprzedaży. Pracujemy też nad nowymi produktami i usługami dla innych marek.

Czytaj więcej

Co Polak będzie robił w kosmosie? 13 ważnych eksperymentów

Jakie argumenty zachęciłyby Polaków do zmiany nawyków żywieniowych i spróbowania liofilizowanych dań?

Zdajemy sobie sprawę z tego, że ceny naszych produktów mogą być barierą dla niektórych osób. Jednak warto wziąć pod uwagę liczne korzyści płynące z liofilizacji. Po pierwsze, pozwala ona na znaczne wydłużenie terminu przydatności do spożycia, co oznacza mniejsze marnowanie żywności. Po drugie, liofilizowane dania są lekkie i łatwe w transporcie, co czyni je idealnym rozwiązaniem dla osób aktywnych i podróżujących. Po trzecie, proces liofilizacji zachowuje większość wartości odżywczych produktów.

Dzieci mogą spożywać te produkty?

Jak najbardziej. Posiłki liofilizowane mogą być spożywane przez dzieci w każdym wieku. Oczywiście nie wszystkie dania będą odpowiadać gustom najmłodszych, ale oferujemy szeroki wybór produktów, które z pewnością przypadną im do gustu. W naszej ofercie znajdują się również zupy i desery.

A co z seniorami, dla których gotowanie może być uciążliwe?

Już teraz podejmujemy pierwsze kroki, aby zaznajomić seniorów z naszymi produktami. Jesteśmy przekonani, że łatwość ich przygotowania (wystarczy zalać je gorącą wodą) i długi termin przydatności do spożycia czynią je idealnym rozwiązaniem dla tej grupy odbiorców. Planujemy również rozszerzyć naszą ofertę o dania dostępne w automatach vendingowych, które cieszą się dużą popularnością w Azji i powoli zyskują uznanie również w Europie.

Z rodziną nie powinno się robić interesów…  W waszym przypadku potwierdza się to powiedzenie, czy jest inaczej?

W naszym przypadku współpraca z rodziną się sprawdza. Nasze dzieci wiedzą, co robimy i są z nas dumne. I na razie to wystarcza, bo nie ma złotego przepisu na sukces… Trzeba próbować, działać odważnie i małymi krokami realizować swoje cele. Potrzeba determinacji, cierpliwości i wiary w ludzi. Bo kiedy działa się razem, naprawdę można wszystko. Nie należy od razu wizualizować sobie wielkiego sukcesu i luksusowego życia. Lepiej skupić się na następnym kroku i czerpać satysfakcję z pokonywania kolejnych etapów. To właśnie one prowadzą nas wysoko w górę.

Wywiad
Saperka z Ukrainy: Na polu minowym czuję się bezpieczniej niż w mieście
Wywiad
Anna Szewczyk: Nie sądzę, by sztuczna inteligencja miała zastąpić inżynierów
Wywiad
Strażak Agnieszka Wojciechowska: Rodzina jest jedyną odpowiedzią na kruchość życia
Wywiad
Dr Anna Topol o przyszłości komputerów kwantowych: Nastąpi coś na wzór „momentu ChatGPT”
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Wywiad
Karolina Goerigk: Naszym największym osiągnięciem jest to, że ciągle istniejemy