Nie zwrócimy komuś uwagi, jeżeli jest trochę dziwny, a jego styl życia odbiega od normy. Ty robisz swoje i ja robię swoje. Jeśli nie robisz nikomu krzywdy, to możesz żyć po swojemu. Pod tym względem Finlandia jest bardzo tolerancyjna.
Zostałam też nauczona tego, żeby nie chwalić się sukcesami. Coś mi się udało? Nie będę się tym dzielić z innymi. W Finlandii żywe jest przeświadczenie: „Dzisiaj świętuję sukces, ale za rok mogę być na dnie”. I co wtedy? Chwalenie się jest rodzajem sabotażu.
A może kuszeniem złego?
W dzisiejszych czasach dzielimy się swoimi osiągnięciami w internecie. To takie niefińskie. Kiedy dostałam pracę w Polsce, poinformowałam o tym tylko moich najbliższych, nie napisałam „chwaliposta” na Facebooku. Tak zostałam nauczona.
Mogę powiedzieć, że społeczeństwo w Finlandii działa, jeśli chodzi o różne usługi dla społeczeństwa. W Polsce, żeby załatwić czy coś w urzędzie, czy w banku, czy w telefonii komórkowej, trzeba czasami trochę powalczyć. Pamiętam, że kiedy całkiem niedawno poleciałam do Finlandii, żeby ogarnąć różne sprawy i byłam w podwyższonym stanie gotowości: „To teraz walczymy”. A wszystko zostało szybko i sprawnie wyjaśnione i załatwione. Nie dowierzałam. Nie musiałam głośniej mówić? Nie musiałam udowadniać swoich racji? Ale oczywiście wszystko zależy od człowieka, bo czasami też można trafić na osobę, która zamiast pomóc, utrudni życie.
Jak oceniasz opiekę medyczną w tych dwóch krajach?
W Finlandii służba zdrowia działa trochę inaczej. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że w Polsce otrzymałam więcej pomocy niż w moim rodzinnym kraju. Potrzebuję skierowanie na badanie? Proszę bardzo! Skarżę się na ból nogi? Już lekarz rodzinny wypisuje skierowanie do ortopedy. W Finlandii nie jest z tym tak łatwo, bo przecież każde skierowanie na badanie to publiczne pieniądze. No, ale z drugiej strony na wizytę do ortopedy w Polsce trzeba trochę poczekać, bo kolejki są długie.
Kontakt z przyrodą jest dla ciebie ważny? Za czym tęsknisz?
Mieszkam blisko lasu, wieczorami słyszę śpiew ptaków, a gdy chcę oczyścić głowę, idę na spacer i wracam jak nowo narodzona. Las Oliwski to magiczne miejsce.
Brakuje mi śniegu. Gdy mama pisze mi, że u niej jest śnieg aż do kolan, ogarnia mnie tęsknota. Staram więc radzić sobie tak, jak potrafię. W grudniu na przykład nakleiłam sobie na okna papierowe śnieżynki, żeby choć trochę poczuć zimową aurę.
Polka w Meksyku: Tutaj marzeniem każdej kobiety jest mąż lekarz
Ponad 55 proc. Meksykanek nie pracuje zawodowo i wciąż pokutuje przekonanie, że kobieta musi znaleźć sobie dobrego męża, który będzie ją utrzymywał – mówi Barbara Piotrowska, wiolonczelistka, która od siedmiu lat mieszka w Veracruz nad Zatoką Meksykańską.
Przyznam, że będąc w Finlandii, kiedy kończy się lato i z dnia na dzień zaczyna robić się ciemniej, ogarnia mnie niepokój, odczuwam pewien rodzaj dyskomfortu.
Zimą staram się odganiać od siebie tę ciemność i melancholię. Lubię delikatne oświetlenie, które wprawia mnie w dobry nastrój. Lamp solarnych nie używam, mam od nich migreny, ale w fińskich bibliotekach można sobie pod nimi usiąść i korzystać z ciepłego światła imitującego słońce. Gdy bywało już bardzo ciemno, to właśnie śnieg pozwalał mi przetrwać, bo rozjaśniał mrok. A w Polsce śnieg to towar mocno reglamentowany.
Pamiętam jeden z takich grudniowych dni. Byłam akurat na stacji paliw, godz. 19.00, a było tak ciemno jak w środku nocy. I wtedy usłyszałam od pracownika, że jest „dzień bez dnia”. Ani to dzień, ani to noc, czyli co? Dzień bez dnia. Bardzo mi się spodobało to określenie.
My, Polacy, żyjemy w przeświadczeniu, że wszędzie jest lepiej tam, gdzie nas nie ma. Przyzwyczaiłaś się do naszego narzekania?
Nie zauważyłam, żeby Polacy dużo narzekali. Finowie też narzekają. Powiedziałabym raczej, że Polacy są krytyczni. Trudno tryskać optymizmem, gdy podjęło się jakieś działania, a te spaliły na panewce. Na wiele spraw – w tym na pogodę - nie mamy wpływu.
Czy doświadczyłaś polskiej gościnności?
Tak! I to bardzo. W tym roku ledwo co poznani Polacy zaprosili mnie na weekend do domków, na piwo i kawę.
Czasami żartujemy też z innymi obcokrajowcami o „small smile polish”.
Nie słyszałam jeszcze o takim określeniu.
W Polsce żyje się całkowicie inaczej niż w Stanach Zjednoczonych, bo tam zawsze szklanka jest do połowy pełna, uśmiech nie znika z twarzy Amerykanów, a Polacy w pierwszym kontakcie mogą sprawiać wrażenie bardzo poważnych, bardzo srogich, ale po bliższym poznaniu okazują się bardzo serdeczni i pomocni – stąd to określenie „small smile polish”, czyli w moim tłumaczeniu „niewielki uśmiech, wielkie serce” (śmiech).
Pamiętam, że tuż po przeprowadzce do Gdańska, w grudniu, w moim mieszkaniu przestał działać grzejnik. Były to moje początki w Polsce, znałam tylko kilka osób. Napisałam więc na Facebooku, że w moim mieszkaniu robi się zimno jak w Finlandii. Po pięciu minutach napisał do mnie kolega: „Jesteś w domu? Mam w samochodzie grzejnik elektryczny. Zaraz ci przyniosę”. Takie gesty mówią więcej niż słowa.
Trochę inaczej nas postrzegam.
Nie rozmawiałaś z Finem (śmiech). Fin jest bardziej introwertyczny, na jego twarzy nie dostrzeżesz emocji, często ma pusty wyraz twarzy. Nie wiadomo co myśli, czy zgadza się z twoim tokiem rozumowania, a może ma zupełnie inny pogląd na sprawę? Polak inaczej, najpierw jest może nieco zdystansowany, ale to co myśli, rysuje się na jego twarzy. Tak jest łatwiej i żyć, i pracować.
Myślisz, że stałaś się już trochę bardziej „polska”?
Jechałam z Parkano pociągiem do Turku. Wchodzę do przedziału, zajmuję swoje miejsce przy korytarzu i odruchowo mówię po fińsku: „Terve”, czyli „Cześć!”. A tu nic. Cisza. Całkowita ignorancja. Pasażerowie patrzą na mnie i nic. I myślę sobie wtedy: „Cała Finlandia”. Tutaj takie drobne gesty nie są mile widziane.
Zaczęłam się więc nawet w moim rodzinnym kraju zachowywać po polsku.
Jakie jeszcze widzisz w sobie cechy, które mogłabyś określić jako polskie?
Zawsze byłam towarzyska i nigdy nie miałam problemów z rozpoczęciem rozmowy z obcymi ludźmi. Większość Finów w podobnej sytuacji byłaby totalnie sparaliżowana ze strachu. Kolejna rzecz to upór. I choć Finowie słyną z sisu, co oznacza siłę i wytrwałość, to u mnie te cechy przejawiają się w inny sposób. Ja wolę walczyć „głośno i prosto do przodu”. Finowie uważają, że jeśli nie będzie wielkiej różnicy, to walka nie ma sensu.
Chinka w Polsce: Myślałam, że będzie tu trochę bardziej nowocześnie
Przyzwyczaiłam się do polskiego narzekania. W końcu mieszkam pod jednym dachem z Polakiem, który lubi sobie ponarzekać. Chińczycy inaczej. Jest problem? Szukają rozwiązania – mówi He Qingzhen, która od 18 lat mieszka w Polsce. Z sukcesem od lat prowadzi własną szkołę językową.
Skąd czerpiesz wiedzę o Polsce?
Z memów, bo w nich używany jest język potoczny. Jeszcze będąc w Finlandii, kolega pokazał mi kultowy polski film „Chłopaki nie płaczą”, a ostatnio dużą frajdę sprawił mi serial „1670”.
Jakie masz plany na przyszłość?
Na razie nie planuję wracać do Finlandii. Mam tutaj dobrą pracę. Jestem zadowolona.
Polska jest bardzo czystym, pięknym i bezpiecznym krajem. Tylko trzeba uważać na dziki (uśmiech). Publiczny transport jest dobrze zorganizowany. Tramwaje, autobusy i SKM działają bez zarzutu. Pod względem technologicznym, życie w Polsce jest łatwe. Działają płatności zbliżeniowe, często korzystam z BLIKA, takie rozwiązanie jest wygodne i szybkie.
Polacy są serdeczni, otwarci, pomocni, łatwo z nimi nawiązać kontakt.
Czuję się tutaj jak u siebie. W innym razie już dawno bym stąd uciekła, a zaczął się właśnie mój ósmy rok w Polsce. Myślę, że jeszcze trochę tu zabawię.