Pamięta pani moment, kiedy po raz pierwszy poczuła, że aktorstwo to za mało albo że to nie wszystko?
Dokładnie pamiętam ten dzień. Obudziłam się rano i zupełnie nieoczekiwanie postanowiłam zdawać na Akademię Sztuk Pięknych. Za oknem jesień, trochę późno na składanie dokumentów na studia, ale decyzja została podjęta. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę poza aktorstwem nie potrafię nic innego. W razie „awarii” nie posiadam żadnych innych umiejętności, które pozwoliłyby mi zarabiać na życie. Pomyślałam więc, że dobrze byłoby znaleźć sobie zawód, który w jakiś sposób formalnie uprawni mnie do jego wykonywania, da mi podstawy i pozwoli być kimś innym – formalnie i pełnoprawnie.
Aktorką również była pani formalnie i pełnoprawnie.
Tak, ponieważ skończyłam studia aktorskie. Tylko że w tej profesji bywa różnie – raz są propozycje, innym razem ich nie ma. To nie jest stabilny zawód, na tyle pewny, żebym mogła liczyć na to, że zawsze będę z niego żyć, że pozostanę samodzielna i samowystarczalna, mając dwoje dzieci na utrzymaniu. Trzeba było więc rozejrzeć się za alternatywą – czymś, co pozwoliłoby mi czuć się pewniej i być niezależną. Studia zaczęłam w 2009 roku, a skończyłam w 2014. Mój młodszy syn miał wtedy dwa lata. Akurat byłam świeżo po wykończeniu domu, w którym zamieszkałam. Architektura wnętrz interesowała mnie od zawsze. To również jest zawód artystyczny, pozwalający na twórczą pracę. Ale w przeciwieństwie do aktorstwa – gdzie oczywiście można wystawiać monodramy, ale na to potrzeba funduszy – architektura wnętrz daje mi możliwość pracy samodzielnej. Architektem wnętrz można być w pełni niezależnie – wystarczy komputer, programy do projektowania i, oczywiście, klienci. Jestem z takiej rodziny, w której wszyscy ukończyli studia i wykonują zawody wyuczone, zgodne z wykształceniem. Więc i ja potrzebowałam zdobyć rzetelną wiedzę oraz umiejętności, które pozwolą mi wykonywać ten zawód profesjonalnie.
Zawód architektki wnętrz ma coś jeszcze wspólnego z aktorstwem?
Nawet moją pracę licencjacką pisałam, nawiązując do wykształcenia aktorskiego. Pomyślałam sobie, że właściwie jedyna różnica polega na tym, że w aktorstwie pracuję na sobie, na żywym organizmie, a tutaj pracuję na materii. Po mojej pracy pozostaje materialny ślad – przestrzeń, którą wykreowałam. Można ją zobaczyć, fizycznie w niej przebywać. Natomiast aktorstwo, jeśli nie zostanie uwiecznione na trwałym nośniku, jest ulotne. Spektakl teatralny trwa chwilę – i znika. I myślę, że to była dla mnie taka najbardziej namacalna różnica w ocenie efektów mojej pracy. Zawsze jednak czułam, że aktorstwo przenika się z tym, co robię teraz. Często łapię się na tym, że dzięki doświadczeniu aktorskiemu łatwiej mi pracować z klientami. Dzisiaj rzadziej pracuję jako aktorka, choć nie zrezygnowałam z zawodu. Myślę, że aktorem czy aktorką jest się dożywotnio. Nie zamierzam z tego rezygnować, ale też mniej zabiegam o role – sytuacja się tak ułożyła, że angażuję się w inne projekty. A one są poważne, bo wspólnie z zespołem pracuję teraz nad projektami hoteli. To wymaga dużej uwagi.
O to właśnie chciałam zapytać – co dokładnie pani robi i od czego zaczynała?
Zaczynałam od prostych projektów. Pierwszym większym projektem było mieszkanie – i tutaj otrzymałam wsparcie od mojej koleżanki ze studiów. Ten pierwszy projekt stworzyłyśmy razem, a potem zaczęłam realizować kolejne już samodzielnie, projektując wnętrza mieszkań. Praca od zera daje większą swobodę, ale to tak naprawdę kwestia możliwości klienta i tego, co da się zrobić. Moim zadaniem jest zaproponowanie najlepszych rozwiązań, aby ktoś mógł się czuć dobrze w nowej przestrzeni. Często zdarza się, że ktoś chce zupełnie nowoczesne mieszkanie, ale nieświadomie przenosi do niego elementy z poprzedniego lokum. Pamiętam projekt mieszkania dla klientki, która miała mnóstwo obrazów i bibelotów, z którymi była bardzo związana. Mimo że pierwotnie mieszkanie miało być nowoczesne i minimalistyczne, wiedziałam, że z czasem te wszystkie przedmioty się w nim pojawią. Dlatego stworzyłam dla nich odpowiednie tło – wnętrze było jasne, w bielach i drewnie, tak by stanowiło harmonijną przestrzeń dla jej dotychczasowego życia. To nauczyło mnie, że architekt wnętrz musi mieć ogromną empatię i wyczucie. Trzeba zrozumieć, kim jest klient, jak żyje, jak spędza czas w domu. I tutaj dochodzimy do czegoś, co dla mnie jest istotne – pewnego „daru”, który, jak sądzę, wyniosłam z aktorstwa. Jako aktorka zawsze wcielałam się w postaci, próbowałam je zrozumieć i stać się nimi na scenie czy przed kamerą. W projektowaniu wnętrz jest podobnie – muszę na chwilę stać się tą osobą, dla której tworzę przestrzeń, poczuć jej potrzeby. Myślę, że to pomaga mi w tym zawodzie.