Aleksandra Wiśniewska-Uznańska: Obowiązkiem Polski jest wykorzystanie misji Sławosza dla obronności kraju

W tym momencie Europa i Europejska Agencja Kosmiczna są uzależnione od dwóch państw – Stanów Zjednoczonych i Rosji – jeśli chodzi o wynoszenie ludzkości na orbitę. W erze testowania sojuszy międzynarodowych i największych napięć geopolitycznych od czasu zimnej wojny, musimy tę sytuację traktować ekstremalnie poważnie – mówi posłanka, prywatnie żona polskiego astronauty Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego.

Publikacja: 11.07.2025 11:22

Aleksandra Wiśniewska-Uznańska: Muszę stale walczyć o rzetelną dyplomatyczną reprezentację interesów

Aleksandra Wiśniewska-Uznańska: Muszę stale walczyć o rzetelną dyplomatyczną reprezentację interesów Polski i o to, by demokratyczne zwycięstwo w 2023 roku okazało się trwale. Na prawdziwe wakacje może jeszcze kiedyś przyjdzie czas.

Foto: FOTON/PAP

Marta Jarosz: Mówi się, że świat polityki bywa trudny, zwłaszcza dla kobiet. Pani działa w nim już od dłuższego czasu, a pełni także dodatkową misję – żony Sławosza. Co jest trudniejsze: być kobietą politykiem czy żoną astronauty?

Aleksandra Uznańska-Wiśniewska: Obie role są wyzwaniem. W Sejmie odpowiadam przed wyborcami, w domu – przed kimś, kto teraz podejmuje istotne ryzyko w imię nauki. W ostatnich miesiącach staram się zachować równowagę i mądrze łączyć obie te role. Poważnie podchodzę do powierzonego mi mandatu parlamentarzystki, ale nie ukrywam, że teraz wydarzenia z udziałem mojego męża pochłaniały dużą część mojej uwagi. To, co na pewno było pomocne dla nas obojga, to, że oboje zdajemy sobie sprawę, iż każde z nas pełni jakiś rodzaj służby. Dzięki temu jesteśmy też w stanie nawzajem się wspierać.

Reklama
Reklama

Czy wchodząc w związek z mężem, wiedziała pani, „z czym to się je” i przewidywała emocje, jakie będą towarzyszyły całej misji oraz samemu startowi rakiety?

Jako rodzina na pewno byliśmy dobrze przygotowywani do tego, co miało nastąpić. Zresztą to był długotrwały proces, a nie nagłe zdarzenie. To również pomagało w oswojeniu się z sytuacją – świadomością miesięcy rozłąki i kwarantanny. ESA i Axiom dokładnie wyjaśniały procedury, a i sam Sławosz dbał o to, żebym czuła się „racjonalnie poinformowana”. Mąż pokazał mi prawie każde miejsce, w którym trenował: Europejskie Centrum Astronautów w Kolonii, NASA Kennedy Space Center na Florydzie, NASA Johnson Space Center w Houston. W każdym z nich staraliśmy się razem pogłębiać moją wiedzę na temat pewnych ryzyk, które podejmujemy jako rodzina. Wydaje mi się, że to była też pewnego rodzaju próbą odsunięcia pewnych emocji. Teraz już wiem, że tak się do końca nie da.

Czyli w momencie startu, kiedy obserwowała pani start rakiety z mężem na pokładzie, czuła pani to wszystko, co myślała, że będzie czuła, czy coś zupełnie innego?

Powiem tak: chwile, w których z odległości żegnałam męża, odprowadzając go wzrokiem, i wiedziałam, że on zaraz przebierze się w skafander i wsiądzie do kapsuły na szczycie rakiety, która jest wystrzeliwana przez serię kontrolowanych wybuchów z prędkością 28 tysięcy kilometrów na godzinę na orbitę okołoziemską, to jest taki rodzaj emocjonalnej abstrakcji, do której człowieka trudno przygotować.

Jak pani reagowała na kilkukrotne przekładanie lotu?

Było to niepokojące. Tym bardziej, że kapsuła, którą poleciał Sławosz – Grace – jest zupełnie nowa. Nigdy wcześniej nie była w kosmosie. To trochę tak, jakby wsiąść do samolotu, który jeszcze nigdy nie leciał.

Czytaj więcej

Astronauci będą jeść w kosmosie pierogi Polek. „Trzeba było je specjalnie nakłuwać”
Reklama
Reklama

Ale może to ma jakieś zalety? O nowych samochodach mówi się czasami, że są bezpieczniejsze, bo skoro nie były jeszcze używane, to znaczy, że nic nie jest w nich uszkodzone…

Z jednej strony tak, a z drugiej – to pierwsza misja w historii misji Axiom, która odbywa się z wykorzystaniem kapsuły, która nigdy wcześniej nie leciała. Przez ostatnie tygodnie otrzymywaliśmy informacje o tym, że start się opóźniał, bo na przykład systemy spadochronowe w kapsule nie przeszły testów technicznych. Doszła też jeszcze jedna kwestia, zupełnie niespodziewana: awaria rosyjskiego modułu Zvezda na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Już wróciłam do Polski, na posiedzenie Sejmu, a następnego dnia otrzymałam telefon, że jednak jest zielone światło na lot, że awaria po stronie rosyjskiej została w sposób akceptowalny dla standardów NASA naprawiona i ryzyko potencjalnej potrzeby ewakuacji załogi z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zostało zminimalizowane. W ostatnich dniach przed startem to przede wszystkim dlatego firma Axiom wstrzymała się z wysłaniem załogi. Było trochę obaw, ale wszystko staraliśmy się przyjmować tak, aby wspierać Sławosza i misję.

Start poszedł zgodnie z planem. Wszystko się udało. Czy teraz, kiedy czeka pani na powrót męża, emocje, które temu towarzyszą, są równie trudne?

Start był nerwowy, ale powrót też nie jest łatwy. Tutaj stres wiąże się z blackoutem komunikacyjnym, niepokojem o to, jak zadziała tarcza termiczna, wodowaniem na Pacyfiku. Znowu wszystko technicznie musi być „jak trzeba”, żeby plan się powiódł. Jeśli tylko pozwolą mi na to obowiązki parlamentarne, będę czekała na męża w Houston.

Czy wiadomo już, kiedy dokładnie to będzie?

Prawdopodobnie 14 lipca, ale decyduje o tym wiele czynników. Powrót statku na Ziemię to niemal równie skomplikowana operacja co wylot w kosmos. Trzeba uwzględnić m.in. ułożenie orbity, na której porusza się stacja kosmiczna względem Słońca. To się nazywa beta angle – kąt beta. W zależności od tego otwierają się tzw. okna potencjalne na powrót załogi Axiom 4. Stałą cechą branży eksploracji kosmosu jest pewien rodzaj niepewności i potrzeba pełnej dyscypliny i podporządkowania się.

Czy gdyby miała pani taką możliwość, zdecydowałaby się na lot w kosmos?

Pomijając fakt, że nie mam do tego żadnych kwalifikacji, myślę, że tak. Pracowałam osiem lat na misjach humanitarnych, ryzyko nie jest mi obce. Z mężem łączy nas „zew przygody” i obsesyjne wręcz angażowanie się w projekty i sprawy większe niż my sami. Muszę jednak powiedzieć, że dzięki obecności mojego męża na orbicie okołoziemskiej, mam poczucie, że nie tylko ja tam jestem – w jakiś emocjonalny sposób z nim połączona. Wierzę w prawdziwość metafory, której Sławosz użył, przemawiając po raz pierwszy po wyniesieniu na orbitę. On zabrał w ten lot kosmiczny cząstkę każdego z nas.

Czy historia pani męża jest inspiracją dla pani jako człowieka polityki do podjęcia jakichś działań?

Pierwsza ważna kwestia to inspiracja młodzieży. Mam nadzieję, że tysiące dzieci i młodych ludzi, którzy w jakiś sposób otarli się o tę historię, zyskają dzięki temu marzenia i wiarę w możliwość ich spełniania – bez kompleksów względem rówieśników z innych krajów.

Reklama
Reklama

Druga z kolei to fakt, że misja załogowa na ISS jest dziejową szansą na rozwój polskiej obronności i technologii. Polskie państwo, rząd, sektor prywatny, społeczeństwo mają unikalną możliwość wykorzystania jej do stworzenia długoterminowej strategii rozwojowej – takiej, która zaowocuje, miejmy nadzieję, że polskie innowacje nie tylko dogonią, ale być może nawet wyprzedzą zagrożoną technologiczną stagnacją Europę. Niestety, ale jeśli chodzi o przemysł kosmiczny, jesteśmy technologicznie kilkanaście lat do tyłu nie tylko za Stanami Zjednoczonymi, ale również za Rosją. Europa i Europejska Agencja Kosmiczna są uzależnione od tych dwóch państw w kontekście wynoszenia swoich naukowców na orbitę. My, Europejczycy, od wielu lat próbujemy zbudować jedną rakietę Ariane 6, a do roku 2030 planowana jest deorbitacja Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Co to oznacza dla Polski? Że stracimy jakikolwiek dostęp do naszego laboratorium na orbicie. A kto będzie go miał? Chiny. Prawie na pewno Stany Zjednoczone. Z dużym prawdopodobieństwem Indie i Rosja. Teraz w erze testowania sojuszy międzynarodowych i największych napięć geopolitycznych od czasu zimnej wojny, a także przez wzgląd na położenie geograficzne Polski, uważam, że musimy tę sytuację traktować ekstremalnie poważnie. Podstawowym obowiązkiem w tym momencie nas, jako państwa polskiego, powinno być maksymalne wykorzystanie misji Sławosza w kontekście aplikacji technologii kosmicznej w obronności.

Czytaj więcej

Co Polak będzie robił w kosmosie? 13 ważnych eksperymentów

Powinniśmy zawalczyć o powrót do Polski naszych inżynierów i naukowców, którzy od lat żyją i działają za granicą, i wykorzystać ich wiedzę do tego, aby przestawiać naszą gospodarkę – opartą na przemyśle, rolnictwie, usługach, na taką, której filarami będą nauka, technologie, badania i rozwój. Dlaczego? Dlatego, że nie mamy wyboru.

Wystarczy spojrzeć na wojnę na Ukrainie, żeby uświadomić sobie, że zrozumienie technologii kosmicznych to jest kwestia życia albo śmierci setek ludzi każdego dnia. Mam na myśli systemy wczesnego ostrzegania, obrony przeciwrakietowej, przeciwdronowej, satelity czy choćby Starlink. Albo będziemy dziś mądrze inwestować, albo w najbliższych kilkunastu latach zostaniemy zmuszeni do kupowania technologii od innych państw.

Czy po powrocie męża mają już państwo zaplanowane wakacje?

Na pewno nie od razu po tym, jak Sławosz wyląduje. Najpierw będzie go czekała rehabilitacja w klinice dla astronautów w Niemczech. Potem może uda nam się spędzić kilka dni w górach albo pod żaglami. To marzenie, nie plan. Oboje z mężem mamy poczucie, że teraz jest czas na działania zapoczątkowane przez misję. Oprócz tego, jako parlamentarzystka i członkini Komisji Obrony Narodowej i Komisji Spraw Zagranicznych, muszę stale walczyć o rzetelną dyplomatyczną reprezentację interesów Polski i o to, by demokratyczne zwycięstwo w 2023 roku okazało się trwałe. Na prawdziwe wakacje może jeszcze kiedyś przyjdzie czas.

Potwierdza pani zatem dobrze znane powiedzenie, że „są sprawy ważne i ważniejsze”?

Tak. Z pełną odpowiedzialnością za słowa powiem, że ostatecznie nic nie jest ważniejsze niż miłość, przyjaźń, obecność bliskiego człowieka i wspólne doświadczenie życia. Mamy szczęście mieć siebie nawzajem ze Sławoszem, ale tak się składa, że w chwili, gdy rozmawiamy, mojego ulubionego człowieka nie ma na Ziemi. Dlatego chciałabym zaapelować do czytelników: proszę pomyśleć o tym, kto dla Ciebie jest taką osobą. Nie musi to być ktoś, z kim łączy Cię romantyczna relacja. To może być przyjaciel, brat, siostra czy rodzic. Jeśli tylko możesz, uściskaj go dzisiaj albo obdaruj ciepłym słowem. Ja nie mogę tego zrobić, a bardzo bym chciała. Czekam na chwilę, w której będzie to możliwe i wiem, że będzie wyjątkowa.

Marta Jarosz: Mówi się, że świat polityki bywa trudny, zwłaszcza dla kobiet. Pani działa w nim już od dłuższego czasu, a pełni także dodatkową misję – żony Sławosza. Co jest trudniejsze: być kobietą politykiem czy żoną astronauty?

Aleksandra Uznańska-Wiśniewska: Obie role są wyzwaniem. W Sejmie odpowiadam przed wyborcami, w domu – przed kimś, kto teraz podejmuje istotne ryzyko w imię nauki. W ostatnich miesiącach staram się zachować równowagę i mądrze łączyć obie te role. Poważnie podchodzę do powierzonego mi mandatu parlamentarzystki, ale nie ukrywam, że teraz wydarzenia z udziałem mojego męża pochłaniały dużą część mojej uwagi. To, co na pewno było pomocne dla nas obojga, to, że oboje zdajemy sobie sprawę, iż każde z nas pełni jakiś rodzaj służby. Dzięki temu jesteśmy też w stanie nawzajem się wspierać.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Wywiad
Magdalena Rapińczuk: Dorosłe osoby z autyzmem będą mogły tu żyć do końca życia - tak, jak chcą
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Wywiad
Strażak Agnieszka Wojciechowska o reakcjach ludzi na tragedie: Coraz mniej szacunku
Wywiad
Magdalena Młochowska: Dziś twarda miejska rzeczywistość to ekologia
Wywiad
Młodzieżowe Delegatki RP w ONZ: W dyplomacji liczy się każde słowo, a nawet przecinek
Wywiad
Jakie konsekwencje zdrowotne lotów ponoszą astronauci? Ekspertka medycyny lotniczej wyjaśnia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama