Zdecydowała się pani porzucić pracę „na etacie” i uruchomić własny biznes - w dość nietypowym segmencie: walki z hejtem w sieci. Co było inspiracją do podjęcia tej decyzji?
Magdalena Maruszczak: Zgadza się. To było to dla mnie duże wyzwanie nie tylko dlatego, że moje „poprzednie” życie zawodowe wiązało się z pracą w spółkach na etacie, ale również dlatego, że prowadzenie swojego biznesu, pod wieloma względami, różni się od działalności, z jaką miałam do czynienia na co dzień. Inspiracją do zmiany były rozmowy z otaczającymi mnie ludźmi i przedstawicielami kadry kierowniczej spółek, których dotykał problem bezprawnych treści w internecie i którzy często borykali się z niesprawiedliwymi, nieprawdziwymi i przekraczającymi ramy dozwolonej krytyki opiniami. To właśnie te sytuacje pozwoliły mi zrozumieć, z jak dużą skalą problemu mamy do czynienia w codziennym życiu, a także, jak niska jest świadomość społeczeństwa, że w skuteczny i szybki sposób można z tym coś zrobić.
Czy przedsiębiorcy często mierzą się z tym zjawiskiem? Jakie skutki może ono odnieść? W skrajnych przypadkach w przypadku osób fizycznych może doprowadzić nawet do prób samobójczych, z kolei dla biznesu może oznaczać np. konkretne straty finansowe wynikające ze szkód na wizerunku?
W mojej ocenie to zjawisko jest w ostatnich latach coraz bardziej zauważalne – m.in. z powodu rozwoju internetu i technologii, ale również z poczucia anonimowości osób hejtujących. Hejt z sieci w błyskawicznym tempie przenosi się do życia realnego. Agresja słowna może doprowadzić do tragedii w życiu osobistym i zawodowym: może zniszczyć życie prywatne danej osoby, ale również zrujnować reputację biznesu, który był budowany latami.
Czy często dochodzi do generowania fałszywych opinii na temat firm i ich produktów na przykład przez konkurencję?