Czym perfumerie Galilu różnią się od innych?
Z własnej perspektywy odpowiem, że jest naszym – moim i Waryni Greli – szczęściem. Galilu stworzyłyśmy prawie 20 lat temu i jest to firma niezwykła – zrzesza wiele wspaniałych ludzi i jest ciekawą propozycją dla naszych klientów. Budowałyśmy ją z taką właśnie myślą – aby nasi klienci zachwycili się produktem, obsługą i całym konceptem. Bo to jest koncept… Wymyślając tę firmę lata temu, myślałyśmy przede wszystkim o własnych potrzebach. Od 2005 roku rynek w Polsce zmieniał się bardzo dynamicznie, ale wówczas nie było sklepów, poświęconych wyłącznie niszowym markom. To było coś nowatorskiego na świecie, ale niespotykanego jeszcze w Polsce.
W jednym z wywiadów powiedziała pani, że dzisiaj się już tak biznesów nie robi. Czyli jak? Spontanicznie?
Ta spontaniczność, o której pani mówi i która faktycznie miała miejsce 20 lat temu wynikała z tego, że w ogóle nie znałyśmy się z moją wspólniczką. Nasze spotkanie było przypadkowe. Warynia zamieszkała na sąsiedniej ulicy; miałyśmy tę samą firmę architektoniczną, która pomagała nam wykończyć mieszkania i dzięki temu trafiła do mnie. Jak już usiadła, to przez trzy godziny rozmawiałyśmy o życiu, o wszystkim. Akurat byłam w takim momencie mojego życia, że potrzebowałam zmiany. Pracowałam wtedy w nowym zawodzie, jakim była reklama. Warynia również była związana z reklamą, ale w innej agencji. Często pracowało się po 48 godzin non stop. Po urodzeniu drugiego syna poczułam się zawodowo wypalona. Ale jestem pracoholiczką; uwielbiam pracę i chciałam znaleźć sobie własne miejsce. Traf chciał, że Warynia znalazła się w podobnej sytuacji. Obie byłyśmy otwarte na zmianę. Zakiełkowała w nas myśl: może otworzyć coś swojego? Coś, co byłoby spójne z naszymi oczekiwaniami jako konsumentek, coś, czego nam samym brakuje. Odkryłyśmy, że łączy nas wiele podobieństw: estetyka, podejście do jakości, obie lubiłyśmy te same marki. Warynia zaraz po naszym pierwszym spotkaniu poleciała na miesiąc do Wietnamu, ale obiecała, że jak wróci, to się odezwie. Kiedy wróciła, już nie było mowy o przypadku. Postanowiłyśmy zrobić coś razem. Decyzja była spontaniczna; pewnie dziś już bym się na nią nie porwała.
Co było tym największym wyzwaniem na początku?