Kiedy poczuła pani, że nie chce już budować cudzych marek, tylko własną? Że czas rozwinąć skrzydła i założyć coś swojego?
Kiedy pracowałam jeszcze w innych firmach, co jakiś czas ktoś pytał mnie, kiedy zakładam własną agencję. Zawsze odpowiadałam, że nigdy — w ogóle sobie tego nie wyobrażałam. Własną firmę przez 25 lat prowadzili moi rodzice; pamiętam stres, który przynosili do domu. To były intensywne lata dziewięćdziesiąte, czas budowania kapitalizmu w Polsce. Pracowali bardzo ciężko, a ja, obserwując ich, nabrałam przekonania, że nie chcę przez to przechodzić. Mimo że czułam, że kompetencyjnie dałabym radę – mam naturalny instynkt do biznesu, samodzielności, podejmowania decyzji i wyznaczania kierunków, to długo się wzbraniałam. Ale przyszedł taki moment, kiedy zrozumiałam, że praca dla kogoś zaczyna mnie hamować w rozwoju osobistym. Chciałam sama decydować o sobie, o tym, co robię i z kim pracuję. Czułam się na to gotowa.
Ile lat pracowała pani w agencjach PR?
Pracowałam w agencjach PR-owych podobnych rozmiarem do mojego obecnego biznesu — butikowych, obsługujących marki lifestylowe przez łącznie 11 lat. Specyfika branży była dokładnie taka sama. Ostatnie pięć lat przed założeniem własnej firmy spędziłam na stanowiskach dyrektorskich: prowadziłam zespół, samodzielnie obsługiwałam klientów, zdobywałam nowych, prowadziłam przetargi, odpowiadałam też za realizację konkretnych celów finansowych. Od samego początku byłam bardzo samodzielna, także dlatego, że w mniejszych firmach proces decyzyjny jest krótszy. Ale samą pracę w PR-ze zaczęłam późno. Ukończyłam produkcję filmową i filmoznawstwo, pracowałam w branży filmowej jako kierownik produkcji. Przebranżowiłam się w wieku 27 lat.
A 10 lat później założyła pani własną agencję – Lepont. „Le pont” po francusku znaczy most. Co chciała pani tą nazwą połączyć? Wizje? Style? Klientów?
Agencja działa od ponad trzech lat — powstała w lutym 2022 roku. Nazwa jest francuska, bo od początku wiedziałam, że chcę obsługiwać marki premium, głównie związane z modą. Francuski język i brzmienie słowa Lepont wydały mi się bardzo stylowe i luksusowe, ale jednocześnie trudniejsze do uchwycenia – dokładnie tak, jak chciałam. Most symbolizuje trwałość, wiedzę i postęp. Chciałam, by nazwa łączyła wyrafinowanie ze świadomością jakości i profesjonalizmu. To było też moje wewnętrzne poszukiwanie połączenia między kreacją a komunikacją, między markami a ich odbiorcami. I właśnie tym się dziś zajmujemy w agencji: łączymy kompetencje kreatywne, konsultingowe, mediowe i wizerunkowe. Ten most stał się naszym spoiwem. Myślę, że nazwa dobrze oddaje również moje wcześniejsze doświadczenia — od zawsze uwielbiałam łączyć światy marek i konsumentów. Wydaje mi się, że udało się to złapać.
Jak zdobywa się takich klientów jak Dior czy Bulgari? Od czego pani zaczęła?
Czytaj więcej
Kontakt z aktorem jest nie do zastąpienia przez żadne ekrany czy media społecznościowe. Dopóki wi...