Anna Kalitowicz: Mama jest zwierzęciem scenicznym, ja się spełniam jako "Fajna agentka"

Nie planowała kariery w tej branży – chciała jedynie zabezpieczyć rodzinę. Dziś jest jedną z 20 najlepszych agentek w Polsce w wiodącym towarzystwie ubezpieczeniowym. Anna Kalitowicz obala mity o polisach i uczy, jak świadomie wybierać ochronę.

Publikacja: 01.04.2025 13:40

Anna Kalitowicz: Stosunkowo łatwo sprzedać komuś ubezpieczenie, ale prawdziwa wartość agenta ujawnia

Anna Kalitowicz: Stosunkowo łatwo sprzedać komuś ubezpieczenie, ale prawdziwa wartość agenta ujawnia się wtedy, gdy klient potrzebuje pomocy.

Foto: Archiwum prywatne

Znalazła się pani w Top 20 najlepszych agentów ubezpieczeniowych 2024 roku towarzystwa ubezpieczeniowego, w którym pani pracuje. Jak smakuje ten sukces? I jak wygląda praca w tej branży?

Zacznę od tego, że kiedy urodziłam mojego pierwszego syna, poczułam ogromną potrzebę zabezpieczenia swojej rodziny. Szukałam najlepszych rozwiązań, weryfikowałam różne towarzystwa ubezpieczeniowe. Ten proces trwał długo; to nie była spontaniczna decyzja. Drogą analizy i dedukcji wybrałam firmę, która najbardziej mi odpowiadała. Kiedy już się zdecydowałam, osoba, z którą rozmawiałam, zapytała: „Skoro bardzo się tym interesujesz, może chciałabyś do nas dołączyć?” Wtedy poczułam, że taka forma pomocy innym mogłaby być moją misją. I się zaczęło. Nie była to decyzja podyktowana wyłącznie kwestiami finansowymi. Bardziej kierowała mną chęć robienia czegoś wartościowego. Co do sukcesu – on nie był wykalkulowany, wydarzył się naturalnie. To, że znalazłam się wśród najlepszych agentów, a jest ich w mojej organizacji ponad 2000, tylko wzmacnia we mnie potrzebę dalszej edukacji, rozwoju i zdobywania wiedzy. Chcę sobie samej udowodnić, że to nie przypadek. Mimo że słyszałam od klientów i współpracowników: „Ania, naprawdę jesteś dobra w tym, co robisz, możesz być na topie!”, podchodzę do tego spokojnie. Oczywiście, cieszę się, ale robię swoje – koncentruję się na potrzebach klientów.

Jak wyglądała pani ścieżka zawodowa? Zawsze chciała pani pracować w tej branży?

Można powiedzieć, że moje życie zawodowe dzieli się na okres „przed dziećmi” i „po dzieciach”. Zanim zostałam mamą, żyłam dość beztrosko, próbowałam różnych rzeczy. Skończyłam zarządzanie na Uniwersytecie Warszawskim, a pierwszą poważną pracą była współpraca z międzynarodową siecią klubów fitness – gdzie zajmowałam się obsługą klienta i sprzedażą członkostw. Osiągałam dobre wyniki sprzedażowe, uczestniczyłam w rocznym programie dla przyszłych managerów sieci. Moje umiejętności sprzedażowe, ale chyba głównie interpersonalne zostały dostrzeżone, przez właściciela znanej polskiej marki odzieżowej i zostałam w niej odpowiedzialna za rozbudowę sieci sklepów franczyzowych w Polsce.

Nigdy nie miałam jednego, jasno określonego, wymarzonego zawodu. Lubię się uczyć i szybko adaptuję się do nowych rzeczy. Zawsze byłam blisko sprzedaży, a co za tym idzie, blisko klienta. To chyba dla mnie najważniejsze. Szczery kontakt z drugą osobą. Zanim zostałam “Fajną Agentką” na instaramie, przez pół roku intensywnie się szkoliłam, zdałam ogólnokrajowy egzamin w KNF i zdobyłam licencję. Przez pierwsze lata współpracowałam głównie z kancelariami prawnymi, dobierając odpowiednie zabezpieczenia dla właścicieli, wspólników oraz pracowników. Teraz skupiam się na klientach indywidualnych, często prowadzących JDG, oraz ich rodzinach. Widać znaczący wzrost zainteresowania ochroną ubezpieczeniową wśród społeczeństwa i cieszę się, że mogę dzielić się swoją wiedzą z tego zakresu.

Co robi pani inaczej niż inni agenci, że znalazła się pani w tej dwudziestce?

Postanowiłam wyjść ze swojej strefy komfortu. Zainspirował mnie mąż, mówiąc trochę żartobliwie: „Nie wyglądasz najgorzej, umiesz mówić, a w mediach społecznościowych dziś wszyscy szukają wszystkiego. Może to jest droga?” Wzięłam sobie jego słowa do serca i tak powstał mój profil na Instagramie – „Fajna agentka”. Zrzeszam tam cudownych ludzi, którzy chcą lepiej rozumieć ubezpieczenia. Czuję w tym ogromną misję i myślę, że zostanę w tej branży na długo. Od ponad roku konsekwentnie edukuję ludzi. Staram się mówić w sposób życiowy, unikam niezrozumiałej branżowej terminologii. Chcę pokazać, czym tak naprawdę jest ochrona ubezpieczeniowa, bo wokół tego tematu narosło mnóstwo mitów. Wiele osób uważa, że ubezpieczenia nie działają, że to ściema. Tymczasem ja pokazuję prawdziwe przypadki – historie moich klientów i klientów moich współpracowników, którzy realnie skorzystali z wypłaty środków z polis. Nie przekonuję nachalnie, nie wciskam produktów – po prostu dzielę się wiedzą i doświadczeniem. Kto poczuje, że to jest dla niego, prędzej czy później się ze mną skontaktuje.

To, że wychowała się pani w artystycznym domu było ciężarem, dziedzictwem, a może nazwisko otwierało pani drzwi?

Moi rodzice wychowywali mnie w duchu samodzielności – od początku wiedziałam, że muszę sama zapracować na swoje osiągnięcia. Mama powtarzała mi, że zawód aktora nie różni się niczym od innych profesji, poza tym, że więcej osób go kojarzy. Nigdy nie czułam, żeby nazwisko dawało mi jakiekolwiek przywileje. Wręcz przeciwnie – czasami musiałam włożyć jeszcze więcej wysiłku, żeby udowodnić sobie i innym, że naprawdę coś potrafię. W pracy zawodowej funkcjonuję jako Anna Kalitowicz. W moich mediach społecznościowych nikt nie wie, że jestem córką Anny Korcz – poza sytuacjami, gdy mama udostępnia któryś z moich postów. Robi to z potrzeby serca, chcąc mnie w ten sposób wesprzeć. Czasem ludzie szukają sprawdzonej osoby, a gdy ktoś zaufany kogoś poleca, łatwiej podjąć decyzję. Jednak w mojej branży nie wystarczy polecenie – trzeba mieć wiedzę i doświadczenie. Mama mogła mnie zarekomendować, ale osoby, które przyszły do mnie z jej polecenia, musiały się przekonać, że wiem, o czym mówię. I chyba się przekonały, skoro zostały moimi klientami.

Czytaj więcej

Milena Inglot: Skontaktowała się z nami agencja Jennifer Lopez

Dlaczego nie poszła pani drogą mamy? W show-biznesie dobre nazwisko to już połowa sukcesu. Nie kusiła pani scena?

Kocham teatr – zawsze podobał mi się jego klimat, zapach kulis, skrzypiące deski sceny. Jako dziecko spędzałam w teatrze mnóstwo czasu, bo mama robiła swój dyplom, gdy się urodziłam. Nigdy jednak nie próbowałam się szkolić w kierunku aktorstwa. Jestem dumna z mamy, ale nie widziałam siebie na scenie. Może brakowało mi pewności siebie, a może po prostu widziałam, ile wysiłku kosztuje ten zawód. Mama jest urodzonym zwierzęciem scenicznym – to jej świat i niech tak pozostanie. Moją sceną jest ten malutki kwadracik trzymany przez nas w ręce, w który codziennie, często marnując swój czas patrzymy. W przypadku treści, jakie udostępniam na profilu "Fajnej Agentki” mam przynajmniej pewność, że dla mojej publiki, nie jest to czas zmarnowany, bo mówię naprawdę o sprawach ważnych. Często jest to pierwszy impuls do nawiązania ze mną kontaktu i zrozumienia jak działają ubezpieczenia.

Branża ubezpieczeniowa to biznes dla kobiet?

Widzę coraz większą mobilizację kobiet do podejmowania samodzielnych decyzji, również finansowych. Łączenie codziennych obowiązków domowych, przestrzeń na znalezienie czasu do rozwoju osobistego, na co mocno stawiam, pozwala odpowiedzieć, że tak. Mam dowolność w jakie dni, i ile godzin przeznaczam na pracę. Z jednej strony pozwala to na realizację planu, o którym wspomniałam przed chwilą, z drugiej jednak – wymaga dyscypliny i dobrego zarządzania czasem. Zdecydowaną większość moich klientek stanowią kobiety, które szukają ochrony nie tylko dla siebie, ale też dla swoich rodzin i mężów. Często łatwiej jest im nawiązać relacje z kobietą, która zrozumie lepiej ich potrzeby. To buduje zaufanie, a dla mnie to kluczowa kwestia. Mężczyźni należą do specyficznej grupy klientów – często mają przekonanie, że są nieśmiertelni, nie chorują, nic im się nie stanie. Oczywiście do momentu, gdy życie mówi: „sprawdzam”. Wiele razy zdarzyło się, że panowie, którzy początkowo byli sceptyczni, dzwonili do mnie i mówili: „Pani Aniu, zwracam honor. Miała pani rację. Dzięki tej polisie moja rodzina, mimo mojej absencji w pracy, może normalnie funkcjonować, a ja mogę się leczyć”. Moją grupą docelową są głównie kobiety, zwłaszcza mamy – to naturalne, bo sama jestem mamą i dzieci są ważną częścią mojego życia. To właśnie kobiety często stawiają pytania: „Kochanie, zarabiasz dużo pieniędzy, ale co by się stało, gdyby jutro cię zabrakło? Co z naszą rodziną, co z naszymi dziećmi?”
Wtedy umawiam się na spotkanie i tłumaczę, na czym to wszystko polega. W większości przypadków mężczyźni sami dochodzą do wniosku, że warto posiadać ochronę ubezpieczeniową.  Absolutnie nie traktuję bycia kobietą w tej branży jako przeszkody. Każdy, kto ciężko pracuje, znajdzie swoją grupę docelową. Najważniejsze jest zaufanie – jeśli klienci czują, że wiesz, o czym mówisz, i że chcesz im realnie pomóc, to płeć nie ma znaczenia.

Jak wygląda rynek ubezpieczeń w Polsce? No i jak wybrać towarzystwo, żeby mieć pewność, że naprawdę jesteśmy chronieni?

Każde towarzystwo ubezpieczeniowe posługuje się podobną nomenklaturą, a podstawowe ryzyka, przed którymi chroni nas ubezpieczenie, są w większości takie same. Ale – jak to się mówi – diabeł tkwi w szczegółach, a w tym przypadku w OWU ( ogólnych warunkach ubezpieczenia), które określają realny zakres ochrony. To tam znajduje się klucz do świadomego wyboru polisy. Jeśli płacimy za ubezpieczenie, warto wiedzieć, co dokładnie obejmuje. W jednej firmie polisa może chronić przed 200 zdarzeniami, w innej przed 800 – a składka jest podobna. Oczywiście każdy chce mieć jak najszerszy zakres ochrony, bo skoro płacimy, to oczekujemy, że nawet złamany mały palec czy dwie kości w jednej kończynie będą objęte polisą. Druga kwestia to wyłączenia odpowiedzialności, czyli sytuacje, w których polisa nie zadziała. Często ich nie doczytujemy, a potem okazuje się, że np. jazda na nartach została uznana za sport ekstremalny i ubezpieczenie nie obejmuje wypadków na stoku. Każde towarzystwo ma własne regulacje i właśnie te detale mają kluczowe znaczenie. Po trzecie, warto zwrócić uwagę na opinie klientów. W internecie można znaleźć relacje osób, które miały okazję skorzystać (lub nie skorzystać) z danej ochrony – to bardzo cenne źródło informacji.

Dla mnie najważniejsze jest to, jak wygląda relacja z klientem po zakupie polisy. Stosunkowo łatwo sprzedać komuś ubezpieczenie, ale prawdziwa wartość agenta ujawnia się wtedy, gdy klient potrzebuje pomocy. Dlatego zawsze powtarzam moim klientom: „Jestem do państwa polisy dopisana jako opiekun”. Niezależnie od sytuacji mogą do mnie dzwonić – nawet jeśli nie odbiorę w nocy, to oddzwonię rano. Byłam dostępna dla klientów nawet podczas urlopu, weekendu – czasami z małym opóźnieniem, ale zawsze się odzywam. Zdarza się, że ludzie przychodzą do mnie i mówią: „Wie pani, kiedyś coś tam kupiłam, ale nawet nie wiem dokładnie co, nie wiem do kogo mam zadzwonić, nie znam numeru telefonu do tej osoby”. A ja żartuję, że moi klienci obudzeni w środku nocy potrafią powiedzieć, co mają w polisie, bo zanim ich „wypuszczę”, dbam o to, by dokładnie rozumieli zakres swojej ochrony.

Czytaj więcej

Monika Rut, współwłaścicielka marki beBIO: Znane nazwisko niczego nie gwarantuje

Na co zwracać uwagę przy wyborze towarzystwa ubezpieczeniowego?

Towarzystw ubezpieczeniowych jest sporo, ale często ludzie wybierają je na zasadzie: „Bo wujek ma tam polisę” albo „Bo koleżanka mi poleciła”. Zajmuję się też audytem polis – jeśli ktoś już ma ubezpieczenie, mogę je przeanalizować i sprawdzić, czy jest dopasowane do jego potrzeb. W wielu przypadkach okazuje się, że nie jest. Świadomość rośnie, ale nadal wiele osób kieruje się przyzwyczajeniem. „Mój tata miał polisę w tej firmie, więc ja też tam pójdę” – to częsty schemat. Na szczęście coraz częściej trafiają do mnie klienci, którzy świadomie wybierają konkretne towarzystwo i mówią: „Szukam kogoś, kto pracuje dla tej firmy, bo ma świetną renomę”. To dobry znak.

Znalezienie się w gronie 20 najlepszych agentów ubezpieczeniowych sprawiło, że chce pani jeszcze więcej? Czy teraz celem jest pierwsze miejsce?

(Śmiech). Myślę, że to jeszcze długa perspektywa! Trzeba powiedzieć sobie szczerze – osoby w tej pierwszej dwudziestce pracują w branży od 20, 30 lat. Ja jestem w tym gronie wyjątkiem. Zarząd i dyrekcja towarzystwa, dla którego pracuję, sami byli tym zaskoczeni – jak to możliwe, że ktoś, kto działa w zawodzie zaledwie od kilku lat, już znalazł się na topie? Czy mam aspiracje, by być numerem jeden? Byłoby cudownie, gdybym mogła utrzymać się w tej dwudziestce przez długie lata. Ale pierwsze miejsce? Nie wiem. Nigdy nie będzie to moją jedyną motywacją. Mam przykład w postaci mojej mentorki Doroty Rembiszewskiej, że konsekwentna praca, ciągły rozwój i traktowanie pracy jako pasji, to klucz do bycia wysoko w rankingach. Jeśli tak do tego podchodzisz, to wyniki pojawią się same. Natomiast jedno jest pewne – nie traktuję mojego sukcesu jako przypadku. Od momentu, gdy znalazłam się wśród najlepszych agentów, nie zwolniłam tempa, wręcz przeciwnie – pracuję jeszcze intensywniej. Nawet będąc na urlopie, codziennie pracowałam, bo to nie jest dla mnie tylko praca – to misja. Najbardziej zależy mi na tym, by moi obecni klienci czuli, że są pod opieką. Nie chcę, żeby kiedykolwiek pomyśleli: „O, była dostępna na początku, a teraz już nie odbiera telefonów”. Wręcz przeciwnie – chcę, żeby wiedzieli, że niezależnie od tego, jak się rozwija moja kariera, ich potrzeby są dla mnie priorytetem. To, że wielu z nich trafiło do mnie przez media społecznościowe, nie oznacza, że skala działalności wpłynie na jakość moich działań. Zawsze będą mogli na mnie liczyć.

Czy to zawód na całe życie? Myśli pani, że zajmie się tym aż do emerytury, czy to tylko jeden z etapów w życiu?

Powiem tak – to wspaniała branża, bo daje mi wolność. Jestem mamą dwójki małych dzieci, więc to dla mnie istotne. Chcę, żeby moje dzieci nigdy nie odczuły, że mnie w domu nie było. Ubezpieczenia dają mi tę możliwość – sama decyduję, kiedy pracuję, a kiedy jestem z rodziną. Jeśli jest czas dla dzieci, to zamykam laptopa, odkładam telefon, choć oczywiście mam go pod ręką. Dzieci nie widzą mnie pracującej, bo kiedy jestem z nimi, to jestem naprawdę obecna. I to dla mnie ogromna wartość. Do mnie nie dzwoni dyrektor o 17:30 z pretensją, że nie wysłałam raportu. Nie muszę nikogo pytać o zgodę na urlop. Jeśli zaplanuję wszystko dobrze, mogę skumulować pracę przed wyjazdem i po powrocie, a w trakcie urlopu być w pełni z rodziną. Czy to zajęcie na całe życie? Myślę, że tak. Ludzie zawsze będą potrzebować ochrony ubezpieczeniowej, ta branża nie ma prawa się skończyć.

Każdy sukces wiąże się z kosztami. Jaką cenę zapłaciła pani za to, że znalazła się w TOP 20 agentów ubezpieczeniowych?

To lata konsekwencji, wyrzeczeń i dobrej organizacji czasu. Są momenty, gdy moje koleżanki umawiają się na wyjście, a ja muszę wybierać – albo popracuję teraz, żeby potem mieć czas dla dzieci, albo odpuszczę i narobię sobie zaległości. Muszę być konsekwentna. Każdy dzień jest zaplanowany, wszystko mam w kalendarzu – nie tylko sprawy zawodowe, ale i aktywności prywatne. Spontaniczność? Jest jej niewiele. Czy żałuję tych wyrzeczeń? Absolutnie nie. To była moja świadoma decyzja. Jestem mamą pięciolatka i czterolatka, ale nie chciałam rezygnować ze swojej niezależności. Chciałam się rozwijać, czuć, że buduję coś własnego. I mimo że jestem najszczęśliwszą żoną na świecie i z mężem jesteśmy razem od kilkunastu lat, to lubię wiedzieć, że jestem zaradna. Że mam coś swojego. To daje mi ogromną satysfakcję. Czuję się niezależna i mam poczucie, że realnie pomagam innym.

Niektórzy uważają, że branża ubezpieczeniowa opiera się na strachu. Nauczyła się pani zarządzać strachem?

To bardzo trafne, co pani mówi. Przez pierwsze lata pracy musiałam się tego nauczyć, bo jestem osobą bardzo wrażliwą i ciężko mi przejść obojętnie obok ludzkich tragedii. A niestety, w mojej karierze spotkałam się z wieloma dramatycznymi sytuacjami, które dotknęły moich klientów. Do dziś znam te historie z imienia i nazwiska, pamiętam każdą z nich. Ale na koniec dnia przyświeca mi jedna myśl – świadomość, że w tych trudnych momentach polisa realnie pomogła.

Oczywiście, tragedii nic nie cofnie, nie przywróci życia bliskiej osoby, ale przynajmniej w tej jednej, finansowej kwestii rodzina nie musi martwić się o przyszłość. Wiem, że w ciągu dwóch, trzech tygodni na konto wpłynęły pieniądze, które pozwoliły tym rodzinom się utrzymać, przetrwać pierwsze miesiące po stracie. Mam klientki, które niestety straciły swoich mężów, bliskich. Te kobiety często powtarzają mi, że uratowałam im życie – nie dosłownie, ale poprzez rozmowy, dobranie odpowiedniej ochrony, uświadomienie im, dlaczego warto się zabezpieczyć. Gdy dziś patrzą wstecz, nie wyobrażają sobie, co by było, gdyby tej polisy nie miały. Choroby dzieci to temat, który szczególnie mnie dotyka. Nawet teraz, gdy o tym mówię, czuję, jak ściska mi się gardło. Bo jeśli w Polsce nie ma leku na nowotwór, a jedyna terapia dostępna jest za granicą i kosztuje milion euro, to wiem, że dzięki odpowiedniej polisie to dziecko dostanie leczenie. I wiem, że są polisy, które przewidują na takie sytuacje nawet dwa miliony euro. 

Czytaj więcej

Aktorka Joanna Sydor zmieniła zawód: Niezależność czyni człowieka szczęśliwym

Mam klientów, którzy dzięki ubezpieczeniu przeszli leczenie i są dziś zdrowi. To są najpiękniejsze sytuacje – kiedy po diagnozie następuje natychmiastowa interwencja, pół roku czy dziewięć miesięcy intensywnej terapii, a potem pierwsze dobre wyniki badań. W takich momentach myślę sobie: „Jezu, jak cudownie! To działa. Znowu działa!”. Takie chwilę dodają mi skrzydeł i jeszcze większej motywacji, do tego, żeby robić to dalej. Tymi historiami dzielę się też na Instagramie. Oczywiście zawsze anonimowo, nigdy nie podaję nazwisk ani dat. Ale moi klienci często sami proszą mnie, żebym mówiła o ich przypadkach. „Pani Aniu, przecież to zadziałało, dostaliśmy wypłatę, minęło pół roku, psychicznie odetchnęliśmy… Niech pani o tym mówi, bo po to to jest! Niech inni wiedzą, że to naprawdę może pomóc”. I dlatego właśnie wciąż to robię.

Znalazła się pani w Top 20 najlepszych agentów ubezpieczeniowych 2024 roku towarzystwa ubezpieczeniowego, w którym pani pracuje. Jak smakuje ten sukces? I jak wygląda praca w tej branży?

Zacznę od tego, że kiedy urodziłam mojego pierwszego syna, poczułam ogromną potrzebę zabezpieczenia swojej rodziny. Szukałam najlepszych rozwiązań, weryfikowałam różne towarzystwa ubezpieczeniowe. Ten proces trwał długo; to nie była spontaniczna decyzja. Drogą analizy i dedukcji wybrałam firmę, która najbardziej mi odpowiadała. Kiedy już się zdecydowałam, osoba, z którą rozmawiałam, zapytała: „Skoro bardzo się tym interesujesz, może chciałabyś do nas dołączyć?” Wtedy poczułam, że taka forma pomocy innym mogłaby być moją misją. I się zaczęło. Nie była to decyzja podyktowana wyłącznie kwestiami finansowymi. Bardziej kierowała mną chęć robienia czegoś wartościowego. Co do sukcesu – on nie był wykalkulowany, wydarzył się naturalnie. To, że znalazłam się wśród najlepszych agentów, a jest ich w mojej organizacji ponad 2000, tylko wzmacnia we mnie potrzebę dalszej edukacji, rozwoju i zdobywania wiedzy. Chcę sobie samej udowodnić, że to nie przypadek. Mimo że słyszałam od klientów i współpracowników: „Ania, naprawdę jesteś dobra w tym, co robisz, możesz być na topie!”, podchodzę do tego spokojnie. Oczywiście, cieszę się, ale robię swoje – koncentruję się na potrzebach klientów.

Pozostało jeszcze 93% artykułu

Czytaj więcej, wiedz więcej!
9zł za pierwszy miesiąc.

Rzetelne informacje, pogłębione analizy, komentarze i opinie. Treści, które inspirują do myślenia. Oglądaj, czytaj, słuchaj.
9 zł pierwszy miesiąc, a potem 39 zł/msc
Biznes i prawo
Piętno „pokolenia przegubowego” daje się we znaki aktywnym zawodowo Polkom. O co chodzi?
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Biznes i prawo
Kogo nie można zwolnić? Ci pracownicy są chronieni przed wypowiedzeniem umowy
Biznes i prawo
Efekt złamanego szczebla – to zjawisko hamuje karierę kobiet. Jak je pokonać?
Biznes i prawo
Pokolenie Z wymaga szczególnych zaproszeń do pracy. Oto, czego oczekują młodzi
Materiał Partnera
Kroki praktycznego wdrożenia i operowania projektem OZE w wymiarze lokalnym
SPOŁECZEŃSTWO
W polityce działa ogółem ponad trzy razy więcej mężczyzn niż kobiet. Jak jest w Polsce?
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście